Kolejny deszczowy wieczór na Berk. Większość mieszkańców siedzi w ciepłych domostwach, jednak są tacy, którzy wciąż muszę wykonywać swoje obowiązki.
Ulewy przyniosły wiele ławic ryb, więc wioska wzbogaciła się o żywność. Także i wody pitnej teraz nie brakowało. Tylko smoki nie były zadowolone z pogody. Również i niektórzy wikingowie skarżyli się na mokry opał, przez co ogień nie chciał się palić.
Astrid siedziała na bujanym fotelu, bezwiednie szyjąc wzór na skrawku materiału. Nie wychodziło tak jak chciała, ale nie miała nic innego do roboty. Na zewnątrz lało, więc z wyjścia gdzieś głęboko w las nici.
Usłyszała otwierane drzwi, ale nie odwróciła wzroku od swojej robótki. Do domu wszedł Czkawka, przemoknięty i najwidoczniej wykończony. Przez chwilę jej się przyglądał, lecz później odwrócił wzrok. Podszedł do stoiska ze swoimi pracami i zaczął wertować kartki, czegoś szukając. Astrid zmarszczyła brwi.
- Czego szukasz? - spytała.
Spiął się na dźwięk jej głosu.
- Robię nowe lądowisko na... - przerwał nagle. - I tak cię to nie obchodzi.
- Prawda - odparła oschle.
Po chwili znalazł to, czego szukał. Złożył kartkę i schował ją za zbroję, by nie przemokła. Spojrzał na Astrid, ale widząc jej niechęć, zrezygnował. Wyszedł bez słowa, jak najciszej zamykając za sobą drzwi.
Blondynka rzuciła swoją robótką o ścianę i wstała. Podeszła do okna, spoglądając w ulewę. Nie było w niej nic ciekawego, a ukazywała jej uczucia jak nic. Gdyby nie jej głupota, może teraz to miejsce wypełnione by było szczęściem.
Zastanawiała się niemal co chwilę, ile już miałby jej syn, gdyby żył. Gdyby się urodził.
Prawdopodobnie 6 miesięcy. Miałby już pół roku, mógłby chodzić i uczyć się mówić. Ale poroniła. Już go nie było.
Pamiętała tamte chwile doskonale. Czkawka zabrał ją na spacer. Oddaliła się od niego i nie uważała pod nogi. Stoczyła się z urwiska, boleśnie obijając się o twardą ziemię. Później obudziła się w domu, ale nie czuła już tego życia w sobie. Choć Czkawka próbował ją wspierać, jedyne co jej wpadło do głowy, to obwinić go o wszystko. Dzięki temu choć trochę pogodziła się z tą myślą.
Zawsze gdy ją pocieszał, obrywał. Wiele razy krwawił z nosa, chciała go sprowokować do ataku, by wyżyć się w walce. Lecz nigdy nie podniósł na niej ręki. Nigdy na nią nie nakrzyczał. Nigdy jej nie zostawił.
Aż do momentu, gdy ujrzała po raz kolejny niedokończoną kołyskę, którą miał zamiar zrobić dla ich dziecka. Wyrzuciła ją przez okno, ale na drugi dzień nie mogła nigdzie jej znaleźć. W końcu wygrzebała ją w kuźni i ostatecznie rozebrała na kawałki i spaliła w piecu. Wtedy widziała w jego oczach czyste przerażenie i rozpacz. Od tamtej pory rzadko się do siebie odzywają i nie śpią obok siebie.
Astrid podeszła do projektów szatyna i uważnie zaczęła je przeglądać. Były to głównie umocnienia na budynki i broń. Po chwili grzebania, znudziło jej się, więc podeszła do kominka, by dorzucić drew do ognia. Przyjemnie zasyczał, gdy zaczęła pogrzebaczem układać palące się drewno.
Powieki po chwili same jej się zaczęły przymykać, więc podeszła do łóżka. Przez kilka minut spoglądała w futrzaną pościel, którą rozłożył Czkawka, by było jej wygodnie. Ale wtedy, gdy była ciężarna.
Zdarła materiał i rzuciła na podłogę, razem z kołdrą. Nie potrzebowała wygód. Była wojowniczką, a oni nie ukazywali bólu. Została jedynie poduszka. Astrid ułożyła się na deskach łóżka, przytulając ją do głowy. Uśpił ją widok tlącego się ognia w kominku i nawet nie zorientowała się, że zasnęła.To był niespokojny sen, więc na dźwięk otwieranych drzwi otworzyła zaspane oczy. Ogień w kominku zgasł, czuła gęsią skórkę na ramionach. Dotknął ją niebywały chłód, ale nie ruszyła się z miejsca.
Była odwrócona do niego tyłem. Przez chwilę czuła na sobie jego wzrok. Później usłyszała, jak podnosi materiał z podłogi i okrywa ją kołdrą. Zapragnęła ją z siebie zedrzeć i owinąć wokół jego szyi, ale się powstrzymała. Siedział na skraju łóżka i przyglądał się jej twarzy.
- Tak bardzo bym chciał.. - zaczął cicho. - Żebyś była znowu szczęśliwa. To wszystko moja wina. Tak strasznie mi przykro...
Przez cały czas jego głos był łamliwy, zmęczony. Dotknął dłonią jej włosów, a przez jej ciało przeszły przyjemne dreszcze, których nie czuła już od kilku miesięcy. A tak bardzo za nimi tęskniła. Usłyszała jego cichy szloch, po chwili wstał szybko z łóżka. Usiadł przy stole i zaczął nerwowo przerzucać kartki.
Astrid podciągnęła kołdrę pod brodę. Ostatkami sił próbowała powstrzymać łzy, które zebrały się w kącikach oczu.Obudziła się o świcie. Promienie słoneczne przedostawały się do środka domu. Astrid uniosła się do pozycji siedzącej i rozglądnęła po pomieszczeniu. Przypomniała sobie wydarzenia z minionej nocy i posmutniała. Spojrzała na Czkawkę, który spał, siedząc na krześle z głową opartą na ramionach na stole.
Zeszła z łóżka i podeszła do niego. Zorientowała się, że nigdy od tych kilku miesięcy nie spał na łóżku lub w ogóle nie zaznał snu. Dopiero teraz zobaczyła, jak bardzo wykończony jest zarządzaniem wyspą. Zawsze mu pomagała, oboje byli szczęśliwi. Teraz, przez swój egoizm, czuła, że szatyn długo nie wytrzyma. Nawet nie wiedziała, co się dzieje, ponieważ prawie w ogóle nie wychodziła przez ten czas z domu.
Chwyciła kołdrę i okryła nią szatyna. Później wzięła futro, które rzuciła na podłogę i rozłożyła je na łóżku. Podeszła znowu do niego i wplotła palce w jego włosy. Pochyliła się i pocałowała go w skroń. Kiedyś poprosił, żeby rano budziła go, by kontynuował swoje obowiązki. Teraz sama brała sprawy w swoje ręce.
Jak najciszej wyszła z domu i westchnęła cicho. Świeże, morskie powietrze uderzyło w jej twarz. Przymknęła oczy i odsłoniła twarz do słońca. Myślała, że znowu będzie padać, lecz czyste niebo nie informowało o nadchodzącej ulewie.
Większość wikingów jeszcze odsypiała. Niektórzy już spacerowali między budynkami, z uśmiechem witając rozpromienioną blondynkę.
Skierowała się do kuźni, gdzie Pyskacz właśnie układał całe żelastwo. Valka ściągnęła siodło ze Szczerbatka, który pierwszy zauważył Astrid. Podbiegł do niej w podskokach z wywalonym językiem i zaczął się łasić. Mruknął zadowolony, gdy podrapała go pod brodą. Valka otworzyła szerzej oczy w zdumieniu, kiedy zauważyła synową. Astrid podeszła do niej, niepewna co powiedzieć.
Ta przytuliła ją do siebie i głaskała po włosach. Blondynka z ulgą objęła ją.
- Och, kochana - Valka mówiła typowym głosem zatroskanej matki. - Tak się martwiłam. Jak się czujesz?
- Jest w porządku - odparła. - O wiele lepiej.
Uśmiechnęła się do teściowej. Po chwili Valka zaczęła się rozglądać.
- A Czkawka? - spytała.
- Nie budziłam go - powiedziała. - Jest zmęczony, później z nim porozmawiam.
Kobieta kiwnęła głową i posłała jej zatroskany uśmiech. Szczerbatek znowu domagał się pieszczot, także i Wichura pojawiła się obok, omal nie zwalając z nóg właścicielki.
- Ej, to nie zoo - oznajmił Pyskacz, machając swoim hakiem. - Wynocha mi stąd.
Astrid zaśmiała się i wybiegła za smokami na zewnątrz. Przytuliła się do pyska swojej smoczycy, głaszcząc ją po nosie. Musiała nadrobić zaległości, więc skierowała się do Akademii, gdzie miała zamiar spotkać resztę przyjaciół.Kilka godzin upłynęło na pracy. Przyjazna pogoda wywabiła wszystkich na zewnątrz. Astrid właśnie przenosiła kosz z rybami, gdy zauważyła Szczerbatka biegnącego w stronę swojego jeźdźca. Czkawka podrapał go po łbie i rozglądnął się. Zatrzymał wzrok na blondynce, która speszyła się jego spojrzeniem. Odwróciła wzrok i postawiła kosz na swoim miejscu. Nie minęła chwila, gdy poczuła jego obecność za sobą.
Powoli odwróciła się do niego. Na jego twarzy malował się żal i troska. Otworzył usta, ale zaraz je zamknął i spuścił wzrok. Niepewnie zbliżyła się do niego i oparła głowę na jego ramieniu. Po chwili poczuła jak obejmuje ją w pasie i rozluźnia się. Jego dłoń przeczesywała jej włosy.
- Strasznie przepraszam - powiedziała cicho. - Nie byłeś niczemu winny. Chciałeś pomóc, a ja tego nie widziałam.
- To dziecko...
- Nie ma go już. Nie warto rozpamiętywać.
Spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się lekko. Ujęła jego twarz w dłonie i zatonęli w głębokim pocałunku. Astrid próbowała wszystkie te miesiące zmieścić w tym jednym geście. Przyciągnął ją bardziej do siebie, pogłębiając pocałunek.
Gdy oderwali się od siebie, blondynka zaczęła gładzić dłonią jego policzek.
- Zrób nową kołyskę - zaleciła. - Tak na wszelki wypadek.
Zaśmiał się cicho i oparł swoje czoło o jej. Teraz żadna praca nie będzie mogła ich zmęczyć.*
Pomysł wpadł mi wczoraj i pisałam połowę do 1 w nocy xD Ale myślę, że dobrze się czyta =3
![](https://img.wattpad.com/cover/91399943-288-k229061.jpg)
CZYTASZ
One Shots ;3 Hiccstrid
FanfictionKrótkie historyjki, które nie mają ze sobą nic wspólnego, prócz głównego tematu - Czkawka i Astrid <3 Zapraszam do czytania ;)