Szczerbatek przemknął nad linią oceanicznej wody ze świstem i ryknął radośnie. Czkawka obrócił się w siodle, by spojrzeć na Wichurę, która została daleko w tyle.
- Czyżby dieta już nie działała?! - krzyknął do siedzącej na niej Astrid.
Wzruszyła ramionami.
- Być może - odparła. - Ale raczej czekam aż się zmęczysz.
Mina mu zrzedła i odwrócił się z powrotem. Rzeczywiście, Szczerbatek minimalnie teraz zwolnił, czego zwykły obserwator zapewne by nie zauważył. Jednak Czkawka dobrze znał swojego przyjaciela i zastanowił się czy nie za szybko wymagał od niego tyle wysiłku.
- Czekam aż się zmęczysz - przedrzeźniał Astrid pod nosem. - Dobra, mordko. Teraz spokojnie.
Szczerbatek mruknął z ulgą i wzbił się wyżej, by mieć więcej miejsca na skręt skrzydeł. Czkawka nastawił ogon prosto i skrzywił się słysząc ciche skrzypnięcie. Zapomniał naoliwić cały mechanizm.
Wichura zyskała czas i już leciała za Szczerbatkiem. Astrid posłała tryumfujące spojrzenie Czkawce i cmoknęła w jego stronę. Spalił buraka i odwrócił wzrok, na co dziewczyna zachichotała.
- Mówiłam - powiedziała.
- Dobra, być może miałaś rację - burknął.
- Być może?
- W sumie Szczerbatek nie zmęczył się tak bardzo.
Uniosła jedną brew do góry. Uśmiechnął się lekko pod nosem, czując napływającą satysfakcję. Nagle Wichura splunęła strumieniem ognia w wodę przed nim, przez co chmara pary wodnej uniosła się do góry, tworząc wysoką ścianę. Czkawka zasłonił oczy ramieniem, a Szczerbatek szybko przeleciał przez chmurę.
- Ej! - krzyknął szatyn.
Astrid uśmiechnęła się niewinnie. Czkawka prychnął, a Szczerbatek wyrzucił kulę plazmy w wodę. Jednak Wichura bardzo sprawnie ominęła przeszkodę i mruknęła z zadowoleniem.
- Czy to oznacza wyzwanie? - zaśmiała się Astrid.
- Jeśli dasz mi radę - wzruszył ramionami z uśmiechem.
Ich smoki na przemian spluwały w wodę, by zdezorientować przeciwnika. Prawdopodobnie ich zabawę było słychać z daleka, ale żadne z nich się tym nie przejmowało.
Czkawce znudziła się jednostajność gry, więc wybrał inny cel. W oddali stały wysokie kolumny skał. Nakierował tam Szczerbatka, który strzelił plazmą w kamienie. Pocisk jedynie otarł się o skały, jednak to wystarczyło. Kolumna zatrzęsła się i wypuściła kilka mniejszych kamieni, które zaczęły spadać w dół. Dodatkowo chmura pyłu przysłoniła widok.
Ani Wichura, ani Astrid nie spodziewały się takiego przebiegu akcji. Smoczyca spanikowała, kiedy kilka kamieni spadło na jej prawe skrzydło. Straciła równowagę i uderzyła w taflę wody, ciągnąc za sobą Astrid. Dziewczyna krzyknęła i zniknęła pod wodą.
- Astrid! - zawołał Czkawka ze zgrozą. - O Thorze, co ja zrobiłem?
Po chwili z wody wyleciała Wichura ze swoim jeźdźcem na grzbiecie. Otrzepała się w powietrzu z wody i warknęła z niezadowoleniem. Astrid zadrżała na siodle i potarła dłońmi ramiona. Mokra grzywka przylepiła jej się do czoła.
- Astrid! - Czkawka podleciał do niej. - Wszystko w porządku?
Uśmiechnęła się słabo i kiwnęła głową.
- Trochę zimna ta woda - powiedziała. - Nie zdążyłam zrobić uniku.
Czkawka zacisnął usta. Był środek jesieni, więc chłodna pogoda przyczyniła się do spadku temperatury oceanu. Niebezpiecznie było przebywać mokro na dworze.
- Lećmy z powrotem - powiedział. - Musisz się osuszyć.Astrid wycisnęła wodę z warkocza i weszła do chaty Czkawki. Zamknął drzwi za nią i usadził ją na krześle.
- Przepraszam, to była moja wina - wydusił.
Spojrzała na niego swoimi błyszczącymi oczami. Odwrócił wzrok, speszony tym błękitem. Czuł się więcej niż winny, szczególnie, że była jego dziewczyną.
- Ja zaczęłam tą głupią zabawę - odparła. - Oboje jesteśmy winni.
Pokręcił głową.
- Trochę się zagalopowałem. - Podał jej ręcznik, którym się opatuliła. - Przez ten wypadek możesz zachorować.
- Nic mi nie będzie - zapewniła go.
Nie wydawał się przekonany tym stwierdzeniem, ale nie chciał się z nią kłócić.
- Musisz się przebrać w suche rzeczy - oznajmił. - Zrobię ci coś ciepłego do picia, a na razie zostań w moim pokoju.
Szybko wyszedł, zostawiając ją zmokniętą na środku pomieszczenia. Wzruszyła ramionami i podreptała na górę, uśmiechając się szerzej przy każdym odgłosie spadających kropli na podłogę.Czkawka syknął, kiedy zbyt szybko wylał zagotowaną wodę do kubka i odrobina płynu spadła mu na palce. Potrząsnął dłonią i zacisnął zęby, jednak ból szybko minął.
Włożył do naczynia woreczek z ziołami, które niemal natychmiast zabarwiły wodę na bursztynowo, a następnie dodał łyżeczkę miodu dla osłody. Zdjął z siebie zbroję i but, by nie uwierały go podczas przesiadywania w domu. Później skierował się do swojego pokoju, by podać Astrid napar.
Zapukał do drzwi na wszelki wypadek, gdyby była w jakiejś fazie zmiany lub pozbywania się ubrań. Zarumienił się na tę myśl, ale szybko doprowadził się do porządku.
- Astrid? - spytał. - Mogę wejść?
Nie uzyskał odpowiedzi, na co zmarszczył brwi. Lekko uchylił drzwi i zaglądnął do środka. Zaskoczył go tamtejszy widok.
Astrid leżała na jego łóżku owinięta ciasno dużym kocem po czubek nosa. Kuliła nogi i wyglądała na zadowoloną. Jej ubrania były rozwieszone na dwóch krzesłach i kapała z nich woda. Czkawka wszedł do środka i ostrożnie zamknął za sobą drzwi, by nie obudzić dziewczyny. Jednak ciche ich kliknięcie sprawiło, że otworzyła powoli oczy i bardziej zagłębiła swoją twarz w koc.
- Dobrze się czujesz? - spytał.
Uśmiechnęła się i zarumieniła. Kiwnęła kilka razy głową.
- To dlaczego?... - zaczął, ale zrezygnował. - Mogę ci przynieść jakieś rzeczy z twojego domu, jeśli chcesz.
- Nie - powiedziała. - Nie chce mi się wstawać. Tu mi wygodnie.
Skrzywił się.
- Nie wiem czy mojemu ojcu to się spodoba.
Posmutniała i przytuliła do siebie koc.
- Ale tu jest tak cieplutko - powiedziała. - I ten kocyk tak pachnie... tobą.
Odchrząknął nerwowo i postawił kubek na stoliku obok. Następnie usiadł na skraju łóżka i popatrzył na nią.
- Jesteś całkiem... - Machnął na nią ręką. - Naga?
Po krótkim namyśle kiwnęła głową. Przełknął ślinę i odwrócił wzrok.
- To cię peszy? - spytała.
- Co? Nie! Tak! Znaczy... Tak myślę, że tak - jąkał się. - O Thorze, przez co ja muszę przechodzić?
- Czy to znaczy, że nie chcesz, żebym tu była?
- Nie! Oczywiście, że nie! Przecież cię nie wyganiam.
Zarumieniła się, a on zaczerwienił się na ten widok. Wyglądała tak słodko, opatulona kocem pod brodę, skulona w milusi kłębek i uśmiechająca się niewinnie.
- Będziesz tu spał? - spytała.
Wytrzeszczył oczy i zastanowił się chwilę. Po dłuższym namyśle kiwnął powoli głową.
- Chyba tak - odparł. - Dlaczego pytasz?
Popatrzyła na niego uważnie.
- Zimno mi - powiedziała.
- Och.
Nieśmiało położył się obok niej i popatrzyli sobie w oczy. Astrid wysunęła rękę i dotknęła jego dłoni. Zacisnął swoją wokół jej.
- Jesteś zimna - zauważył. - Będziesz chora?
Wzruszyła ramionami. Przysunął się do niej i objął ją przez koc. Przykryła go odrobinę, więc teraz oboje byli owinięci w materiał. Choć Czkawka nie dotykał tak naprawdę jej nagich pleców, to i tak czuł dziwną przyjemność z trzymania jej w swoim ramionach. Miała szczupłą talię, więc bez trudu objął ją obiema rękami.
Westchnęła i wtuliła się w niego. Od razu poczuła o wiele silniejsze ciepło, niż to, które dawał jej sam koc. Dreszcze rozchodziły jej się po plecach, gdzie mocno ją obejmował. Zachichotała i przyłożyła czoło pod jego brodę.
- Może jednak nie zachoruję - powiedziała, obejmując go nogami.
Uśmiechnął się lekko i zamknął oczy, gdy ciepło rozlało się po nim i wywołało okrutne zmęczenie...*
Ale mnie dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugo nie było xp
Pewnie już skończę z tymi osami. Chcę bardziej się skupić na swoim hobby, czyli rysowaniu, bo po wakacjach idę już do plastyka. A piszę jeszcze inne opowiadania, które wymagają więcej uwagi.
Ale jeśli jakiś pomysł mi wpadnie, to może uda mi się go przepisać na rozdział ;)

CZYTASZ
One Shots ;3 Hiccstrid
FanficKrótkie historyjki, które nie mają ze sobą nic wspólnego, prócz głównego tematu - Czkawka i Astrid <3 Zapraszam do czytania ;)