Ojcowska pomoc

2.8K 106 12
                                    

          Czkawka w swoim domu na Berk robił szkice nowych pomysłów na mechanizm siodła i protezy Szczerbatka. Co chwilę ze złością zamazywał cały rysunek, by później rzucić go za siebie. Jego smok kichnął, gdy kolejna kulka papieru trafiła w jego nos. 
- Wybacz - rzucił chłopak. - Nie idzie mi.
Ten podszedł do niego i przypatrywał się kolejnym, czytelnym tylko dla jeźdźca rysunkom. Szczerbatek przekręcił głowę, próbując zrozumieć cokolwiek, lecz później zrezygnował i wrócił na swoje legowisko, niezainteresowany dziełami szatyna. 
- Dzięki za wsparcie - burknął Czkawka. - To jest potrzebne. Z nowym siodłem lepiej będzie nam omijać strzały Łowców. 
Smok zjeżył się, słysząc przeklętą nazwę. Odwrócił łeb i zamknął oczy. Kilka minut później podniósł głowę i nastawił uszu, słysząc ciężkie kroki na dole. 
- Czkawka! - krzyknął Stoick. - Zejdź na chwilę.
Jeździec westchnął i powłóczył się na dół. Stanął przed ojcem, niepewny, jak reagować. Przechodził nerwowo z nogi na nogę, spoglądając na Stoicka pytająco. 
- Mam do ciebie prośbę - zaczął wódz. - Mógłbyś zabrać te Gronkle spod kuźni na tyły Berk? Strasznie przeszkadzają przy wyrobie broni. 
- Jasne - Czkawka poczuł dziwną ulgę. 
- Możesz wziąć ze sobą kogoś. Na przykład Śledzika, on się najlepiej zna na tych smoczyskach.
- Wezmę Astrid - rzucił chłopak, od razu żałując swoich słów. Znał ojca i wiedział, że ta rozmowa będzie trwać o wiele dłużej.
- O! - Stoick zmarszczył brwi. - Astrid... Ostatnio coraz częściej cię z nią widzę. Zawsze na zwiadach latałeś z Sączysmarkiem albo bliźniakami.
- Znudziło mi się. Powinienem każdemu poświęcać trochę czasu - Czkawka chciał jak najszybciej zakończyć tą rozmowę.
- Też prawda - wódz uśmiechnął się pod nosem. - Lubisz ją?
- To moja przyjaciółka, tato.
- Oj, wiesz przecież o co mi chodzi. 
- No oczywiście, że lubię. Jesteśmy drużyną, a oto w niej chodzi.
- Czkawka!
- Ale.. uhm... Nie wiem o co ci chodzi - jeździec zaczął od tej chwili unikać kontaktu wzrokowego.
"Mam cię" - pomyślał Stoick i nie zamierzał zostawić tego tematu. Po raz pierwszy mógł o tym porozmawiać z synem, więc musiał skorzystać z okazji.
- Ależ dobrze wiesz - zaśmiał się.
- Nie, nie wiem.
- Wiesz, wiesz.
- Tato!
- Oh, no co? Masz już 19 lat! Czas najwyższy.
- Czas na co?
- Synek, nie drażnij się ze mną. Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Przecież oglądasz się za tą dziewczyną przez większość swojego życia!
- Poprawka: "oglądałem".
- Mam rozumieć, że ci się tak po prostu odechciało?
- Możesz tak to ująć.
Stoick spojrzał na syna, który wyglądał na złego i smutnego jednocześnie. Wódz westchnął i podparł się pod boki.
- Dobrze - powiedział. - Skoro na razie nie masz problemów z płcią przeciwną, to zawsze można odłożyć ten temat na później. No to na razie zabierz te Gronkle jak prosiłem i nie wracaj za późno.
Odwrócił się na pięcie i odchodził w stronę wyjścia, czekając na rozwój wydarzeń.
- Nie, tato, zaczekaj - zatrzymał go jeździec. - Ja.. eh.
Stoick wciąż stał odwrócony tyłem, lecz na jego twarzy widniał uśmieszek. Za dobrze znał syna. Po chwili przybrał ponurą minę i zwrócił się w stronę Czkawki. Teraz naprawdę nie było mu do śmiechu.
Chłopak opierał się o stół, patrząc na podłogę. Był spięty i zaciskał dłonie na krawędzi mebla. Na smutnej twarzy dało się dostrzec coś na wyraz uległości. Wódz podszedł do niego i oparł dłonie na jego ramionach.
- Synek, o co chodzi? - spytał cicho.
- Ja nie mam u niej szans - odparł po chwili szatyn. - Dla niej dobry byłby prawdziwy wiking, a nie.. ja.
- Słuchaj, to że nie wyglądasz na tego "prawdziwego" wikinga, wcale nie oznacza, że nim nie jesteś. Mamy zbyt wielu siłaczy, jesteś pierwszym i najlepszym myślicielem na wyspie. Mam absolutną pewność, że ona cię uwielbia.
- Pewność? Aż tak się na tym znasz? - Czkawka lekko się uśmiechnął.
- Oczywiście! Kobiety to ja mam w małym palcu. Twoja matka była strasznie wymagająca, więc reszta to nie problem.
Obaj zaśmiali się serdecznie. Czkawka po chwili spoważniał.
- Nie mam pojęcia co robić - mruknął z niezadowoleniem. - Nie jestem w tym dobry.
- E tam, narzekanie - parsknął Stoick. - Nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko trudne.
- Niektóre aż za bardzo.
- Może przegońcie te Gronkle razem, a później zaproś ją na spacer. Od tego zawsze się zaczyna. Możesz pokazać jakieś ładne widoczki. Dziewczyny uwielbiają takie rzeczy.
- Ale ona nie jest zwykłą dziewczyną. To wojowniczka.
- I kobieta. Powiedz mi... Co o niej myślisz?
- Jest.. - Czkawka zastanowił się chwilę. - Jest piękna. Po prostu.
- I???
- I taka odważna! Ma cudowne oczy! I włosy! Jej uśmiech, jej ruchy! Świetnie walczy, lata na Śmiertniku!
- Dobra, dobra wystarczy - zaśmiał się Stoick, widząc podekscytowanego syna. - Już dużo się dowiedziałem. Teraz zbierz to wszystko i powiedz to jej.
- Ugh - Czkawka lekko pobladł.
- To jest prostsze niż ci się wydaje. Jak zaczniesz, reszta poleci z górki.
- To będzie lawina, tato. Nigdy nie prawiłem jej komplementów.
- To zostaw kilka na później. Z komplementami jak z ostrzeniem miecza. Jak przedobrzysz to po chwili pęknie.
- Słyszałem to kiedyś od Heathery. Tylko ona mówiła o kwiatach i podlewaniu.
- Kwiaty! O to chodzi! Przecież na wyspie mamy mnóstwo polan, zabierz Astrid na którąś.
- Już wiem - Czkawkę olśniło. - Po co tracić czas, idę. Chodź mordko!
Szczerbatek zeskoczył z góry.  Szatyn zatrzymał się w pół kroku i odwrócił do ojca.
- Dzięki - powiedział. - Nie dałbym rady sam.
- Od tego ma się ojców - zaśmiał się wódz. - Idź już.
Jeździec zdążył wybiec na zewnątrz, a smok spojrzał jeszcze na Stoicka. Ten uśmiechnął się pod nosem.
- Pilnuj go - parsknął. - Pilnuj oboje, żeby nie przedobrzyli.
Nocna Furia wydała z siebie gardłowy śmiech i wybiegła za jeźdźcem.
*
Robiło się ciemno, wikingowie zbierali się do powrotu do domów po pracy. Stoick przechadzał się między budynkami, doglądając czy wszystko jest gotowe. Kiedy stwierdził pozytywne zakończenie dnia i miał zamiar wracać do domu, za zakrętem ujrzał swojego syna z Astrid. Nie chciał podglądać, ale stanął tak by wszystko widzieć.
Dziewczyna trzymała w dłoni błękitny kwiat i rozmawiała z uśmiechem z Czkawką. Ten po chwili odchrząknął i złapał ją za rękę, mówiąc coś jednocześnie. Astrid otworzyła szeroko oczy i rozchyliła wargi w niemym zdziwieniu. Chłopak wydawał się czekać na jej reakcję, będąc z każdą chwilą ciszy bardziej nerwowy. Jednak Astrid nagle i niespodziewanie pochwyciła jego twarz w dłonie i oddała mu krótki, acz czuły pocałunek w usta. Następnie objęła go za szyję, odpowiadając coś. Jeździec w oszołomieniu objął jej talię, a później uspokojony, przymknął powieki. Gdy otworzył oczy zauważył w cieniu swojego ojca, do którego złożył nieme podziękowania. 
Stoick odwrócił się na pięcie i wracał do domu. Nikt nie zwrócił uwagi na dumny uśmiech, jaśniejący na jego twarzy.
*
Kolejne, tym razem rozmowa ojca z synem xD Jak tak pisze to zdobywam pomysły na kolejne :3 

One Shots ;3 HiccstridOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz