Kolejny podmuch wiatru strącił z nóg grupkę wikingów, zmierzających do Twierdzy. Smoki podniosły na nogi swoich właścicieli i pchnęły ich w stronę bezpiecznego schronienia.
Śnieżna nawałnica, która nawiedziła archipelag nigdy nie była tak silna, jak tej zimy. Nikt nie potrafił stawić się z bronią przeciw sile natury.
Szczerbatek mignął nad głowami mieszkańców. Czkawka przypatrywał się czy każdy bezpiecznie kieruje się w stronę Twierdzy. Reszta jeźdźców również pomagała wikingom schronić się do budynku i zagonić tam zwierzęta. Wichura przeleciała obok Szczerbatka, a Czkawka pomachał w stronę swojej dziewczyny.
Usłyszał donośne krzyki swojego ojca, poganiające zwierzęta jak i wikingów. Czaszkochrup twardo stał na ziemi, bo żaden wicher nie mógł ruszyć jego wielkiego cielska. Już niewielu ludzi zostało na zewnątrz. Ciemne chmury nieubłaganie zbliżały się do wyspy, a drobinki śniegu uderzały w twarz, wpadając do oczu.
Nagle Czkawka ujrzał szamoczącą się kobietę, a obok zapewne jej męża. Co chwilę zaczepiała kogoś, usilnie próbując się czegoś dowiedzieć. Szatyn kazał Szczerbatkowi wylądować przed nią.
- Coś się stało? - spytał. Zimne powietrze wdarło się do jego płuc.
- Tak! - krzyknęła, wyciągając ręce w jego stronę. - Moja córka, Bell. Wychodziła rano do lasu i nie wróciła. Błagam, ona jest jeszcze taka mała...
Zeskoczył ze Szczerbatka, bijąc się z myślami. Niewiele czasu zostało, zanim nawałnica dotrze tu całkowicie. Jednak myśl, że dziecko błąka się gdzieś samo wśród gąszczu przeważyła szalę. Kiwnął głową.
- Polecę - powiedział. - Schrońcie się w Twierdzy. Zrobię wszystko, co w mojej mocy.
Kobieta pokiwała szybko głową, ocierając łzy. Jej mąż skinął do Czkawki i zaprowadził ją w stronę budynku, gdzie już przygotowywali się do zamknięcia wrót.
Tuż obok szatyna wylądowała Wichura. Astrid zeskoczyła ze smoczycy i podbiegła do jeźdźca.
- Lecę z tobą - oznajmiła.
- Nie, nie ma mowy. Zresztą i tak już masz inne zadania.
- Czkawka, już teraz ledwo można wytrzymać w tym zimnie! Co będzie za kilka godzin?
- Mam Szczerbatka, poradzę sobie. Idź do Twierdzy, jesteś tam potrzebna.
Zrozumiała, że dyskusja zakończona. Odwróciła się i ściągnęła z Wichury zawinięte futro.
- Weź przynajmniej to - powiedziała.
Przez chwilę nie wiedziała, co dalej powiedzieć, więc po prostu przyciągnęła go do siebie i pocałowała. Choć wiatry wył niemiłosiernie, przyjemne ciepło rozlało się po ciałach obojga. Kiedy się od niego oderwała, z trudem powstrzymała łzy.
- Uważaj na siebie - powiedziała. - Masz wrócić, rozumiesz?
- Rozumiem.
Rozległ się dźwięk rogu, zwiastujący zamknięcie wrót. Przez Astrid przeszły dreszcze na myśl, że ona będzie wygodnie siedzieć przy ogniu, gdy on będzie szukał w zamieci zaginionej dziewczynki. Poczuła, jak chwyta ją za rękę.
- Nie martw się - powiedział cicho. - Idź już. Powiedz mojemu ojcu, gdzie jestem. I nie pozwól, by ktokolwiek mnie szukał.
Kiwnęła głową i z trudem podeszła do Wichury, by wskoczyć na siodło. Obejrzała się na jeźdźca, po czym smoczyca wzbiła się w powietrze, lecąc w stronę Twierdzy.
Czkawka przymocował futro do siodła Szczerbatka i wskoczył na niego. Spojrzał na niebo, które wyglądało jeszcze gorzej, niż przed kilkoma minutami. Westchnął cicho i poklepał przyjaciela po pysku.
- No mordko - powiedział. - Rób, co musisz.
Szczerbatek mruknął i odbił się od ziemi. W powietrzu wysłał fale dźwięków, które rozniosły się po okolicy. Nocna Furia skierowała się w stronę lasów, gdzie, Czkawka miał nadzieję, znajdowało się zaginione dziecko.Wrota zatrzasnęły się z głośnym hukiem. Wikingowie podłożyli pod nie kilka stołów, by wiatr przez przypadek ich nie otworzył. Astrid poczuła wyrzuty sumienia, że nie próbowała dalej przekonywać Czkawki o zmianie zdanie. Lecz jeśli chodzi o dobro ludu, nic nie potrafiło go przekonać.
Stoick zauważył ją i podszedł szybkim krokiem do niej. Zaczął się rozglądać za synem, lecz gdy go nie znalazł, posłał pytające spojrzenie blondynce.
- On... Poleciał szukać małej Bell - wyjaśniła. - Próbowałam go zatrzymać...
Wódz potarł dłonią skroń i spojrzał na zamknięte wrota. Pojawili się pozostali jeźdźcy wraz z Pyskaczem.
- Oby bogowie mieli go w opiece - mruknął kowal. - Chociaż szaleńcy i tak często mają szczęście.Mróz dawał coraz bardziej o sobie znać. Czkawkę przerażała myśl, że może być już za późno na pomoc dla dziewczynki, ale nie tracił nadziei.
Szczerbatek co rusz wysyłał fale dźwiękowe, lecz nic się nie pojawiało. Śnieg zasłaniał widok, a huczący wiatr nie pozwalał na jakiekolwiek wołanie.
Nagle wysłana echolokacja wróciła do Szczerbatka, który skierował się w stronę odbicia dźwięku. Silny wiatr co chwilę spychał go z toru lotu, ale uparcie tarł naprzód. Przelecieli nad zamarzniętą rzeką, kierując się wciąż w głąb wyspy. Po jakimś czasie Czkawka zauważył niewielkie wzgórze, a na nim małą postać, która machała rękami w ich stronę.
Szczerbatek wylądował przed dziewczynką. Szatyn zszedł z siodła, by po chwili uklęknąć przed Bell, wtulającą się w niego i wykrztuszając między pociągnięciami nosem niezrozumiałe słowa.
- Spokojnie, zabiorę cię do domu - zapewnił ją. - Obiecuję.
Pokiwała głową, a Czkawka zauważył że drży z zimna. Miała na sobie tylko getry, spódniczkę i bluzkę z długim rękawem. Wziął ją na ręce i usadowił na siodle. Sam usiadł za nią, by mogła się oprzeć i bezpiecznie czuć między jego ramionami.
Szczerbatek wzbił się w powietrze, ale przez niebo przeszła błyskawica, a po niej dudniący w uszach grzmot. Pogoda wciąż się pogarszała, nie zwiastując w najbliższym czasie poprawy.
W powietrzu nie było bezpieczniej, niż na ziemi. Wiatr co chwilę zmieniał kierunek, utrudniając tym samym lot. Śnieg nie dawał za wygraną i wbijał się w skórę, przez co widoczność pogarszała się z każdą minutą.
Nagle jeden z mocniejszych wiatrów zepchnął na bok Szczerbatka, który ryknął w panice i próbował na powrót odzyskać równowagę. Czkawka usłyszał trzask, gdy przekręcił ogon. Odwrócił się i ujrzał na wpół zmarznięty szkielet protezy, z której powoli, lecz nieubłaganie zaczął zsuwać się materiał.
Jeździec rozglądnął się za jakimkolwiek schronieniem i ku dalszemu przerażeniu zauważył zbliżającą się lawinę śniegu. Huk jej towarzyszący, rozprowadzał się po okolicy, informując oficjalnie, że na ziemi nikt nie będzie bezpieczny.
Jednak czarny otwór na wzgórzu, z którego zsuwała się lawina, dawał nadzieję na schronienie. Czkawka skierował tam Szczerbatka. Podmuchy wiatru raz powstrzymywały, raz pchały smoka w tamtą stronę, lecz w końcu Nocna Furia wpadła do jaskini w momencie, gdy gęsta pokrywa lodu i śniegu zakryła wejście z głośnym hukiem.*
Tak sobie oglądałam z mamą film "Pojutrze".
I tak jakoś mi ten pomysł wpadł.
Tak, jestem miszczem zua >;3
CZYTASZ
One Shots ;3 Hiccstrid
أدب الهواةKrótkie historyjki, które nie mają ze sobą nic wspólnego, prócz głównego tematu - Czkawka i Astrid <3 Zapraszam do czytania ;)