Żądza #1

2.2K 77 19
                                    

          Szczerbatek szybował na ogromnej wysokości, mając idealny widok na płynące statki. Leciał pod słońcem, więc żaden z ludzi na pokładzie nie mógłby go dostrzec.
Czkawka z lekką podejrzliwością obserwował mocarne łodzie. Do Berk jeszcze niedaleko im zostało, a miał dziwne przeczucie, że ta wizyta się źle skończy. Ostatnio jego ojciec bardzo często zapraszał do siebie inne plemiona, by podpisywać traktaty o pokój i współpracę. 
Nie żeby szatynowi to przeszkadzało. Jednak to plemię było bardzo... ekscentryczne. Ich wódz zmarł dwa lata temu, zostawiając władzę swojej żonie, teraz wdowie. I choć Czkawka szanował każdego dobrego przywódcę, nie sądził, by ta kobieta dobrze zarządzała swoją wioską.
Odwiedził ją tydzień temu wraz z przyjaciółmi w ramach przedstawienia i zapoznania. To, co tam ujrzeli, zapadło mu głęboko w pamięć.
Bieda między chatami to mało powiedziane. Tam niemal każdy mieszkaniec przesiadywał pod swoim walącym się domem, a dzieci biegały bez ładu i w potarganych ubraniach. Na widok smoków, ich zastosowań w powietrzu i opisów Berk, bardzo chciały, by ich zabrał.
Na tej oszałamiającej wycieczce był również Pyskacz, który, Czkawka miał nadzieję, przekazał informacje o stanie tego miejsca Stoickowi, które rzekomo miały być wsparciem podczas problemów. Nie tylko szatynowi nie podobała się wizja o istnieniu takiego miejsca, bo reszta jeźdźców również nie pałała entuzjazmem. 
Kobieta, która "zarządzała" wioską miała wszystkiego pod dostatkiem, tak jak jej żołnierze - ochroniarze. Ubierała się w suknie z jedwabiu, ściąganego zapewne z dalszych stron i masę biżuterii na szyi i nadgarstkach. Jej chata wyglądała jak prawdziwa rezydencja królowej i kontrastowała z kruszącymi się dachami domów innych mieszkańców. 
Nic dziwnego, że Czkawka postanowił mieć ją na oku. 
Na horyzoncie już widać było Berk, ale najwyraźniej żeglarze nie zwrócili zbytnio na to uwagi. Natomiast na niebie przed Nocną Furią pojawiły się sylwetki kilku smoków, na które również ludzie na dole nie zwrócili uwagi. Albo dyskretnie je zignorowali. 
Wichura podleciała do Szczerbatka, a Astrid uśmiechnęła się do Czkawki. Pomachał jej  i odprowadził wzrokiem, gdy wraz z resztą poleciała dalej. Umówili się kilka dni temu, że po wypłynięciu statków plemienia, pomogą mieszkańcom tamtejszej wioski. Smoki były obładowane koszami. Być może nie mogli naprawić chat, by ich domownicy czuli się bezpieczniej, ale trochę żywności i ubrań dla wikingów oraz upominków dla dzieciaków nie zaszkodzi. 
Czkawka będzie musiał wymyślić składną historyjkę ojcu na temat zniknięcia tak wielu towarów. 
W końcu statki najwyraźniej przyśpieszyły, widząc wyspę. Szatyn poklepał Szczerbatka po głowie i poleciał do przodu, by być gotowym na przyjęcie gości, jak gdyby nigdy nic. 

          - Gdzie byłeś? - spytał Stoick syna, gdy ten cały zdyszany stanął obok niego na deskach portu. 
- Ja? Nic, nigdzie - pokręcił zawzięcie głową jeździec i wzruszył ramionami. 
Szczerbatek zamruczał potakująco i usiadł obok przyjaciela. Stoick westchnął, bo znów wyczuł słabą umiejętność kłamstwa Czkawki, ale postanowił nie skomentować jego odpowiedzi. 
Kiedy jeden ze statków przybił do portu, chwycił rzuconą linę i szybkim ruchem przywiązał ją do pala. Czkawka również świetnie sobie poradził z marynarskimi więzami i po chwili wszystkie cztery łodzie chybotały się na wodzie, dokładnie zacumowane. 
Pierwsi na pokład zeszli żołnierze z każdego statku. Jeden z nich, najlepiej uzbrojony i ubrany w elegancko wyciętą skórzaną zbroję, wyciągnął rękę dla swojej królowej i pomógł jej zejść na stały ląd. 
Rozejrzała się wokół siebie i zmrużyła oczy na widok wysokiego klifu, gdzie znajdowała się wioska. Cmoknęła i w końcu zwróciła wzrok na Stoicka. Wyciągnęła wierzch dłoni w jego stronę. 
- Witaj, jestem Amira, przywódczyni klanu Chuliganów - przedstawiła się melodyjnym głosem. 
Stoick odchrząknął i chwycił zwyczajnie jej dłoń i potrząsnął nią. Zmarszczyła na ten gest brwi, lecz nie skomentowała. 
- Stoick Ważki, wódz plemienia Wandali - odpowiedział tym samym. - A to mój syn, Czkawka. Zdążyliście się już poznać na twoich ziemiach, pani. 
Amira spojrzała z ukosa na jeźdźca i uśmiechnęła się sztucznie. Po sekundzie wróciła wzrokiem na Stoicka i posłała mu maślane spojrzenie. 
- Chciałabym poznać waszą wioskę, zwyczaje i... och, zwierzątka!
Jakby dopiero teraz zauważyła ogromne, czarne, wyróżniające się cielsko Szczerbatka, który zamruczał z niezadowoleniem. Pomachała mu lekko i znowu wróciła do Stoicka. Czkawka przewrócił oczami. 
- Oczywiście, pani. - Stoick przesunął się w bok i wskazał drogę na górę. - Proszę w tę stronę. 
Amira dostojnym krokiem przeszła kilka metrów, ale po chwili zatrzymała się i spojrzała na szatyna.
- A gdzie twoi... kumple? - spytała.
- Pewnie ćwiczą, jak zwykle o tej porze - odparł, przygotowany na takie pytanie.
Ćwiczył to zdanie pod okiem Astrid, dopóki nie stwierdziła, że brzmi jak zawodowe kłamstwo. Nawet Stoick nie zauważył nic szczególnego i podejrzanego w tej odpowiedzi.
Kobieta z podejrzliwością przez kolejne kilka sekund wpatrywała się w jeźdźca, lecz ten trwale wytrzymał pod spojrzeniem jej szarych oczu. Później odwróciła się, aż jej ciemne włosy zafalowały i odeszła, a za nią poszedł Stoick i kilku żołnierzy.
Szczerbatek mruknął do Czkawki i otarł się nosem o ramię jeźdźca. Szatyn poklepał czule przyjaciela po pysku.
- Tak, wiem - przyznał. - Mi też ona się nie podoba. 

One Shots ;3 HiccstridOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz