Zostań przy mnie #3

1.8K 82 28
                                    

          - Nie pamiętasz?! - krzyknęła wściekła Astrid. - Zaraz ci przywrócę pamięć!
Chwyciła bezbronnego Łowcę za nogę i zaczęła ciągnąć go po ziemi. Próbował jej się wyrwać, lecz niewiele zdziałał i dodatkowo dostał kopniaka w biodro. Pozostali jeźdźcy próbowali uspokoić przyjaciółkę. 
- Astrid! - Heathera dobiegła do niej. - Nie pomagasz w ten sposób. 
Blondynka puściła wcale nie delikatnie Łowcę i spojrzała twardo na nią. 
- Na pewno jest inny sposób - przekonywała ją dalej czarnowłosa. 
- Więc powiedz - rzuciła Astrid. 
Heathera pokręciła z bezsilności głową. Nagle zerwał się Sączysmark. 
- A ja wiem! - zakrzyknął i uśmiechnął się. - Hah! To szalony pomysł!
- Chętnie ci pomożemy Sączymyśle - wtrącił Mieczyk, podchodząc do przyjaciela. 
- Jasne, Thorstonowie wkraczają - oznajmiła Szpadka. 
Sączysmark ułożył Łowcę w pozycji siedzącej. Mieczyk podał mu strzałę z trucizną. Jorgenson zakręcił nią przed nosem mężczyzny. 
- Ja to jestem genialny - parsknął niby do niego, niby do siebie. 
Z rozmachu dźgnął Łowcę zatrutym grotem w ramię. Mężczyzna krzyknął, ale bardziej z przerażenia, niż bólu. Sączysmark wyjął strzałę i rzucił ją gdzieś w krzaki. 
- No to teraz chyba rozwiązuje sprawę - rzuciła Heathera. 
- Podobno trucizna rozchodzi się szybciej w ruchu - powiedział Śledzik. 
- To świetnie - zaśmiał się Sączysmark. - Właśnie miałem pobiegać. Chodź, brachu rozgrzejesz się. 
Uniósł Łowcę i pchnął go przed siebie. Wskazał górkę daleko przed sobą i pokierował tam mężczyznę. Pobiegli za nimi również bliźniaki.
Astrid usiadła obok nieprzytomnego Czkawki i posmutniała. Pod wpływem emocji nie potrafiła wymyślić stosownego planu. Dała się ponieść całkowitej bezsilności i obawy. 
Podeszła do niej Gothi i podała miskę z jakimś płynem. Astrid chwyciła naczynie i spojrzała pytająco na Śledzika. 
- Ma spowolnić działanie trucizny - oznajmił, wzruszając ramionami.
Astrid uniosła wysoko brwi i westchnęła. Uniosła głowę przyjaciela i wlała do jego ust lek. Odruchowo połykał, ale pod koniec zaczął się krztusić. Mruknął cicho i przekręcił głowę. Astrid pogłaskała go po włosach. Chwyciła jego zimną dłoń, by czuł, że jest tuż obok.
- To już niedługo - powiedziała cicho. - Wytrzymaj jeszcze trochę, kochany.
Pojawili się Sączysmark, bliźniaki i blady już Łowca. Jorgenson uśmiechał się od ucha do ucha.
- Nie uwierzycie - oznajmił. - Nasz przyjaciel odzyskał pamięć. 

          Ostatnim składnikiem stał się biały kwiat. Zabarwił miksturę na odcienie szarości, nie wyglądała zachęcająco. Jednak Gothi wiedziała, co robiła.
Kiedy Astrid próbowała napoić Czkawkę, ten, czując zapach antidotum, zaczął się wyrywać. Blondynka chwyciła jego twarz w dłonie i czekała aż się uspokoił. Muskała kciukami jego powieki.
- Ciii - szepnęła. - To ja. Nie zrobiłabym ci krzywdy, wiesz o tym. Proszę, musisz to przetrzymać.
Znowu przysunęła z nadzieją naczynie z miksturą. Tym razem skrzywił się odrobinę, ale dał wlać sobie do ust płyn. Kaszlnął kilka razy i jęknął cicho. Jego oddech stał się szybszy, gorączka przybrała na sile.
- Co się dzieje? - spytała zaniepokojona Astrid.
- To normalne - odczytał Śledzik z zapisków Gothi. - Organizm tak odreagowuje. Rozróżnia truciznę od antidotum.
- Ile to potrwa?
- Jutro powinien odzyskać świadomość.
Astrid kiwnęła głową i przyłożyła dłoń do czoła przyjaciela. Tak bardzo pragnęła, by już wyzdrowiał.
- Robi się ciemno - zauważyła Heathera. - Chodźmy spać.
Jeźdźcy z wielką chęcią ułożyli się na swoich posłaniach. Astrid wciąż siedziała obok szatyna, głaskając jego głowę.
- Sączysmark?
- Co? - wydawał się zaskoczony jej spokojem.
- Dziękuję. Ten pomysł nie był najgorszy.
Zaczerwienił się odrobinę i machnął ręką. Peszył go jej szczery uśmiech. Odwrócił się na drugi bok i po chwili dało się słyszeć jego pochrapywanie. Pod drzewem przywiązany był Łowca, który również został uzdrowiony i właśnie spał.
Astrid przyglądała się twarzy Czkawki. Wydawałoby się, że śni, choć rzeczywistość była całkiem inna. W jego wnętrzu toczyła się bitwa o życie.
- Mogę przy tobie siedzieć - westchnęła cicho. - Tylko tyle jestem w stanie zrobić.
- I tak już bardzo wiele zrobiłaś - usłyszała słaby głos. 
Otworzył powoli oczy i spojrzał na nią. Na jego twarz wstąpił lekki uśmiech. 
- Cześć - przywitał się cicho. 
Dotknęła dłonią jego policzka i też się uśmiechnęła. Wydała z siebie szloch szczęścia. Uniósł rękę i starł pojedynczą łzę z jej twarzy. Skrzywił się, bo ten ruch kosztował go wiele wysiłku. 
- Jak się czujesz? - spytała, chwytając jego dłoń. 
- Nie wiem jak to opisać - wychrypiał. - Chyba dobrze. 
Przesunęła palcami po jego czole. Przymknął oczy i cicho westchnął. Astrid uśmiechnęła się, gdy nie poczuła gorączki. 

          Coś wyrwało ją ze snu i porwało do góry. Silna dłoń zatkała jej usta, więc nie miała jak zaalarmować przyjaciół. Wierzgnęła nogami, lecz nic to nie pomogło, a postać trzymała ją nadzwyczaj mocno. 
- Nie wierć się, dziewczynko - szepnął Łowca. - Bo twoi kumple się obudzą. 
Próbowała zedrzeć ze swoich ust jego dłoń. Wygięła się w łuk, ale nie zdziałała wiele. 
Czkawka otworzył oczy. Poczuł niebezpieczeństwo jeszcze zanim je zobaczył. Łowca właśnie ciągnął Astrid w stronę gąszczu lasu. W jeźdźcu się zagotowało. 
- Szczerbatek! - krzyknął ostatkami sił. 
Smok zerwał się na równe nogi. Ujrzał blondynkę w żelaznym uścisku zbira i ryknął, zbudzając resztę. Szpadka przez sen uderzyła brata, który podskoczył i stanął w pozycji bojowej. Heathera chwyciła swój topór i wycelowała ostrze w Łowcę. 
- Ani kroku dalej! - krzyknęła. 
Zatrzymał się i uśmiechnął. Wyciągnął sztylet i przybliżył do gardła Astrid.
- Coś mi się zdaje, że nie macie stosownego planu - parsknął. - A ja mam. Już od dawna. Teraz powoli się wycofam, a wy grzecznie tu posiedzicie. Przyjdą po was moi znajomi i tak oto dostanę awans. 
- Chyba coś przeoczyłeś - usłyszał głos za sobą. - Drużyny tak łatwo się nie pozbędziesz. 
Łowca nie miał czasu na unik, więc żelazny pręt uderzył go w głowę, powalając na ziemię. Czkawka upuścił prowizoryczną broń i lekko pobladł. Szczerbatek doskoczył do niego, zanim osunął się na ziemię. Astrid podbiegła sprawdzić czy nic sobie nie zrobił. 
- Nie musiałeś - zapewniła go. 
- Naprawdę? - spytał ironicznie. 
Objęła go za szyję i westchnęła. Nie mogła zmienić jego natury. Nieważne jak bardzo zagrożone jest jego, zawsze będzie chronił życie innych. 
Odsunęła się od niego i spojrzała mu w oczy. Teraz błyskały młodzieńczą radością jak codziennie przed zatruciem. 
- A co z nim zrobimy? - spytał Sączysmark, kopiąc nieprzytomnego Łowcę. 
- Zostawmy go gdzieś w lesie - zaproponowała Heathera. 
- Mam lepszy pomysł - oznajmił Czkawka. - Miecz, Szpadka. Pamiętacie jak zawiesiliście Sączysmarka na drzewie? 
- To nie jest miłe wspomnienie - skrzywił się Jorgenson. - Hakokłowi dopiero udało się mnie ściągnąć. 
Mieczyk wyszczerzył się w uśmiechu i razem z siostrą wznieśli oczy do nieba. 
- Proszę powiedz zawieszenie - powtarzał. - Proszę powiedz zawieszenie.
- Potrzeba do tego zawieszenia - zaśmiał się szatyn. 
- Tak! - oczy Mieczyka rozbłysły. - Siostra, bierz linę!
Wszyscy wybuchnęli śmiechem na widok bliźniaków. Astrid wpatrywała się w zarumienionego Czkawkę.
- No co? - spytał.
- Nic - pokręciła z uśmiechem głową. - Tylko cieszę się, że wróciłeś.
Szczerbatek mruknął, potwierdzając słowa blondynki i trącił łbem ramię jeźdźca. Astrid objęła go, wplatając palce w jego brązową czuprynę. Oparł głowę na jej ramieniu, wzdychając z rozkoszą. Coś mu się zdawało, że nieprędko znowu zatonie w jej uścisku. 

*

Trylogia zakończona xD Szczęśliwe zakończenie - jest. I więcej do szczęścia nie potrzeba x>  



One Shots ;3 HiccstridOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz