Przemoc

2.4K 91 24
                                        

          Szczerbatek przyśpieszył nieznacznie i wysłał przed siebie strumień dźwięków. Później mruknął niezadowolony i potrząsnął głową. Czkawka, siedzący na jego grzbiecie westchnął. 
- Nadal nic - powiedział do siebie.
Smok warknął potakująco i kontynuował indywidualne poszukiwania.
- Spokojnie, znajdziemy ją - zapewnił szatyna Eret. - Łowcy nie mogli przepłynąć daleko.
Wśród ciemności nocy ledwo było widać naprzód, co bardzo martwiło nie tylko Czkawkę, ale i resztę jeźdźców. Mogliby z łatwością wyminąć wroga i nawet się nie zorientować.
Poprzedniego dnia zniknęła Astrid. Nie wróciła z planowanego wcześniej patrolu, w dodatku kupcy mówili o jednym statku Łowców, który przepływał niedaleko. Czkawka od razu zwołał przyjaciół i wyruszył na poszukiwania, a trwały już kilka godzin.
- Nie mogę być spokojny - powiedział twardo. - Nawet Czaszkochrup nie złapał jej tropu.
Nikt nie próbował się z nim spierać. Bardzo dbał o bezpieczeństwo narzeczonej, więc teraz, choćby miał sobie odciąć drugą nogę, znajdzie ją, niezależnie od miejsca.
- Nie chcę być na miejscu tych Łowców, kiedy ich odszukamy - szepnął Mieczyk do siostry.
- Racja - potaknęła.
Czkawka odwrócił się w ich stronę i posłał im spojrzenie godne zabójcy. Bliźniaki wyszczerzyli się i unieśli ręce w geście kapitulacji.
- Nie powinieneś się angażować w to zbyt uczuciowo - Valka zrównała Chmuroskoka ze Szczerbatkiem. - Są rzeczy ważne i ważniejsze.
- Co jest czym? - spytał, wbijają wzrok przed siebie.
- Ważne jest znalezienie Astrid, ale ważniejsze jest zachowanie do tego rozumu.
Ramiona mu opadły, znacznie posmutniał. Zacisnął palce na siodle, aż knykcie mu pobielały. Spojrzał na przenikliwą ciemność przed sobą i odetchnął.
- Lecimy blisko wody, rozglądajcie się wokół - rozkazał i skierował Szczerbatka w dół, zanim ktokolwiek zdążył przetrawić polecenie.

          Zacisnęła dłonie w pięści i spojrzała wilkiem na dowódcę Łowców, który przechadzał się po kajucie. Nie miała wielkiej swobody ruchów, jedynie głowa nie została przywiązana do krzesła.
Straciła przytomność, kiedy w nią i Wichurę uderzył głaz z katapulty. Obudziła się z uwiązanymi do podłokietników rękami i złączonymi grubą liną nogami. Nie wiedziała, gdzie przetrzymują jej smoczycę. 
A teraz Łowcy chcieli informacji na temat Berk. 
- Posłuchaj, dziewczynko - zaczął mężczyzna. - Jeśli nie zaczniesz współpracować, będę zmuszony cię do tego zmusić. 
Wyglądał jak typowy Łowca. Szeroki w barach, z hełmem na głowie, wysokimi butami i ubraniem ze smoczej skóry. Przy pasie miał topór i sztylet. 
Nie odpowiedziała, tylko utrzymywała kontakt wzrokowy. Zacisnął szczęki i odwrócił spojrzenie. Uderzył pięścią w drzwi i do środka weszło dwóch kolejnych Łowców. Wciągnęli ze sobą płaską skrzynię i ustawili ją na środku pomieszczenia, a sami stanęli po bokach. 
Przywódca uklęknął i otworzył kufer. W środku znajdowały się równo ułożone na dnie, jak i wieku różne narzędzia. Astrid zauważyła w tym bicze i obcęgi. Przez plecy przeszedł jej lodowaty dreszcz, ale nie dała po sobie tego poznać. 
Łowca wyciągnął na początek krótki bicz z kilkoma skórzanymi pasami. Choć samo narzędzie tortur wyglądało na stare, wstęgi błyszczały złośliwie w nikłym świetle świec. 
- Nie dajesz mi wyboru - mruknął mężczyzna, delikatnie głaszcząc grubą skórę. 

          - Dajcie więcej lin!
Wichura podskoczyła w miejscu i rozwinęła skrzydło, odpychając Łowcę kilka metrów dalej. Warknęła złowieszczo na pozostałych, teatralnie unosząc ogon do góry. Kolce ukazały się z sykiem. 
Jeden z Łowców skinął na kolegów i wszyscy rzucili się na smoczycę. Wystrzeliła kolce, które trafiły w nogę mężczyzny i przecięły ramię innemu. Lina dosięgnęła jej ogona, na chwilę zachwiała się i próbowała złapać równowagę. Wykorzystali ten moment słabości i chwycili ją za kolce na głowę, powalając na ziemię. 
Nerwowo rozglądała się po ciasnej przestrzeni. Jej pani ją potrzebowała. Wystarczyło zedrzeć liny z pyska i ogona. 
Napięła mięśnie i z trudem uniosła łeb. Następnie zamachnęła się na przeciwległą ścianę i uderzyła w nią Łowcą, który uczepił się jej głowy. Z następnego rozmachu posłała dwóch innych Łowców kilka metrów dalej.
Ogarnął ją dziki szał. Otarła się łbem o chropowatą ścianę i lina pękła, uwalniając pysk oraz skrzydła. Wyszczerzyła kły do stojących ludzi i ryknęła, unosząc ogon i ukazując kolejne ostre kolce. Zanim zdołali się zorientować, w ich stronę wystrzeliły długie pociski, a tuż za nimi pogonił strumień ognia. Łowcy uciekli w panice, krzycząc w niebo głosy i dmąc w rogi.
Drewno było zbyt wilgotne, by się zapalić, więc po ogniu pozostały tylko zwęglone ślady. Wichura odzyskała panowanie nad sobą i powarkując wybiegła na zewnątrz. Przez chwilę błąkała się po dolnym pokładzie i tratowała napotkanych Łowców. Lecz gdy wyskoczyła w końcu na górę, nie miała już innej drogi, niż ucieczkę.
Wszyscy marynarze zwrócili na nią wzrok, przez dłuższą chwilą zaskoczeni widokiem smoka. Później wszyscy naraz podnieśli głosy i chwycili za swoją broń. Smoczyca schyliła łeb, przestraszona wściekłymi okrzykami ludzi, ale po chwili wzbiła się w powietrze, zanim zdążyli dobiec do katapult i łuków.
Nie uratowała jej. Miała nadzieję, że ktoś inny to zrobi. 

One Shots ;3 HiccstridOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz