Życzenie #1

2.3K 75 10
                                    

          Rozległ się odgłos darcia i kolejna zmaltretowana kartka wylądowała na podłodze. Po chwili przykryło ją kilka łez, które ciągle spływały po policzkach małej dziewczynki. Pociągnęła nosem, przetarła twarz rękawem bluzeczki i z powrotem wróciła do niszczenia swojego notesu. Młody Zmiennoskrzydły przypatrywał się swojej przyjaciółce ze smutkiem. 
- Ana? Co ty robisz? 
Dziewczynka wciąż darła kartki, tym razem z większą złością. Zaczęła się wyrywać, kiedy silne dłonie odciągnęły ją od stołu.
- Nie! Zostaw mnie! - krzyknęła z płaczem.
- Kochanie, co się dzieje? - spytał Czkawka. 
- Nic.
- Naprawdę? Przecież widzę, że jednak coś.
Mała umilkła. Zrobiła obrażoną minę i skrzyżowała ręce na piersi. Czkawka pokręcił bezsilnie głową i posadził córkę na kolanach. Przytulił ją do siebie.
- Co się stało? - spytał cicho spokojnym głosem.
- Moje pomysły są głupie - pociągnęła nosem Ana.
- Dlaczego? 
- Tak Saglo powiedział.
Czkawka westchnął ciężko. Syn Sączysmarka zaczynał działać mu na nerwy. Zachowywał się gorzej niż jego ojciec za młodu. 
- Przecież wiesz, że cały czas mówi różne rzeczy - powiedział. 
- Ale jego koledzy też tak mówili - chlipnęła. 
- Och, Ana...
Pogłaskał ją po kasztanowych włosach. Miała 8 lat, a już tak wiele musiała przeżywać. Była wcześniakiem, tak jak on sam. Już jako 6-latka potrafiła spawać swoje metalowe ozdóbki. Teraz tworzyła prawdziwe cuda na papierze.
- Nie przejmuj się - powiedział. - Porozmawiam z ich rodzicami.
Pokiwała główką.
- Chodź, skleimy to - dodał, podnosząc jedną z podartych kartek. - Nie płacz już. Spójrz, Jadzik już skleja.
Zaśmiała się, widząc swojego Zmiennoskrzydłego, który lizał kartki. Pociągnęła nosem i otarła błękitne oczy, a Czkawka pocałował ją w czoło. 
Żadne z nich nie zauważyło chłopca, podsłuchującego za drzwiami.

          - Czkawka! To już jest szczyt!
Szatyn, zaskoczony, obrócił się na pięcie i aż podskoczył widząc czerwonego ze złości Sączysmarka. 
- Co się stało? - spytał go.
- Co się stało?! - powtórzył za nim Jorgenson. - A to się stało, że mój syn wrócił wczoraj z podbitym okiem i zakrwawionym nosem do domu!
- I?
- I?! I pierwsze co powiedział to imię twojego syna! 
- Na pewno da się to jakoś wytłumaczyć - za Czkawką pojawiła się Astrid.
- Oczywiście!
- Sączysmark, po pierwsze - przestań krzyczeć. Po drugie - obaj znamy naszych synów, a ty na pewno wiesz, że twój ostatnio wiele narozrabiał. 
- Tak, ale...
- Ale, ale! Na pewno też wiesz, że wiele razy kłamał, kiedy narozrabiał. 
Sączysmark zacisnął wargi, przyznając ciszą rację przyjacielowi. 
- Właśnie - westchnął Czkawka. - Porozmawiam z Celvinem. Na pewno to się wkrótce wyjaśni.
Następnie nie czekając na odpowiedź, odwrócił się i ruszył w stronę domu. Astrid tylko wzruszyła przepraszająco ramionami i pobiegła za mężem.

- Celvin! - krzyknął Czkawka od progu. 
Z pokoju wyłoniła się mała postać, ze spuszczoną głową podchodząc do ojca.
- Zapewne już się dowiedziałeś - mruknął.
- Owszem - potwierdził Czkawka. - Masz coś na swoje usprawiedliwienie?
- Mam.
- Więc?
- Obraził moją siostrę. Należało mu się od dawna.
Czkawka skrzyżował ręce na piersiach, zastanawiając się nad ostrym tonem syna. Zaczynał dojrzewać, bynajmniej, lecz 12 lat to wciąż mało. 
- Posłuchaj - zaczął. - Wiem, że według ciebie wszystko da się rozwiązać siłą. 
- Tak, jak według ciebie polityką - burknął chłopak.
Czkawka, lekko poirytowany kontynuował:
- Nie chcę, żebyś wpakował się w kłopoty. W przyszłości zostaniesz wodzem i już robisz sobie wrogów. 
- A co cię to może obchodzić - Celvin posłał ojcu morderce spojrzenie. - Ciebie i tak nie obchodzi, co się ze mną dzieje.
- Jesteś moim synem. Oczywiście, że mnie obchodzi. 
- Chłopcy! - krzyknęła Astrid, wchodząc do pomieszczenia. - Uspokójcie się. 
- To on robi z igły widły! - oskarżył ojca Celvin. 
- Myślisz, że się za tobą wstawię, tylko dlatego, że jesteś moim synem? - spytał go Czkawka. - Muszę opiekować się całą wyspą, nie tylko wami. 
- Gdybyś nas kochał, to Ana by nie płakała!
- Celvin, uspokój się - Astrid pobladła. 
- Nie! Od dawna chciałem ci to powiedzieć! Nienawidzę cię! 
Czkawka zamilkł. W szmaragdowych oczach syna widział tylko prawdę i czystą nienawiść. Miał ochotę się obudzić, by był to tylko zły sen.
- I jedyna osoba, która będzie dla mnie przykładem to Stoick! - dodał ze złością chłopiec. - A ty nim nie jesteś! 

Następnie wybiegł na zewnątrz, zostawiając oszołomionych rodziców w środku. Czkawka po chwili usiadł i ukrył twarz w dłoniach. Astrid z czułością objęła go za szyję i usiadła obok.
- Nie twoja wina - powiedziała cicho. 
- Właśnie, że moja - stwierdził ze smutkiem. - On ma rację. Mam dla was wszystkich za mało czasu. 
- Być może on tak myśli. Jak dorośnie, to zrozumie, że i tak masz dużo obowiązków. 
- Ana słyszała?
- Jest u babci. Valka też chce spędzić trochę czasu z wnuczką.
- No tak. 
Astrid chwyciła dłonią jego twarz i odwróciła ją w swoją stronę. W oczach szatyna malował się smutek i rozczarowanie. Jednak wciąż pozostawał ten sam młodzieniec, który marzył o przygodach i pakował się w kłopoty. Uśmiechnęła się.
- Zbyt wiele się nie zmieniłeś - stwierdziła cicho. - Celvin jest do ciebie podobny. Też pragnie wolności.
- Ale on chce tą wolność sobie kupić. Ja na nią zapracowałem. To dwa różne pojęcia.
- Więc musisz go tego nauczyć.
- Nie wiem jak.
- Pomysły same przychodzą ci do głowy.
Następnie przyciągnęła go do siebie i pocałowała. Nie oddawali się zbyt wielu czułościom, więc z takich okazji Czkawka nie chciał rezygnować. Objął ją w talii, a ta usiadła okrakiem na jego kolanach. Przyciągnął ją ciaśniej do siebie i pogłębił pocałunek. Stracił poczucie czasu, teraz byli tylko we dwoje.
- Co robicie?
Astrid oderwała się od Czkawki i momentalnie zeszła z niego. Obciągnęła bluzkę, a szatyn zastanawiał się do czego za chwilę by doszło. Ana przekręciła głowę, ściskając w ręce wielkiego pluszowego smoka, zapewne od babci. Jadzik pojawił się na ścianie, również przypatrując się rodzicom jego właścicielki.
- Nic, skarbie - odchrząknęła Astrid, czerwieniejąc na twarzy i biorąc małą na ręce.
- Tak wygląda całowanie się? - spytała niewinnie. - A od całowania biorą się dzieci?
Czkawka poczuł gorąc na twarzy i podszedł do nich. 
- Idź spać skarbie - powiedział. 
Jak na zawołanie, mała ziewnęła i zamknęła oczy w ramionach matki. Astrid posłała jeszcze spojrzenie mężowi typu "jeszcze z tobą nie skończyłam" i zaniosła małą na górę. Jadzik prychnął na Czkawkę.
- No co? - spytał szatyn.
Zmiennoskrzydły przekręcił głowę i wpełznąwszy na ścianę, skierował się za dziewczynami i zniknął. 

          Złotowłosy chłopiec siedział na klifie, wpatrując się w horyzont i zachodzące słońce. Zmarszczył brwi i zacisnął pięści na myśl o ostatniej kłótni. Jego niebieskooki Zbiczatrzasł mruknął niespokojnie. Celvin poklepał go po pysku. Smok wyczuwał złość chłopca. W końcu blondyn podniósł się z ziemi.
- Chciałbym, żeby on zniknął i nigdy się nie pojawił. 

*

Tak oto wracam po świętach z kolejnym osem podzielonym na części :'D Brawo ja.
Tym razem robię coś bardziej o całej rodzince Haddocków, bo to całe gadanie o polityce przy świątecznym stole tak jakoś zagoniło mnie do tej myśli xD

One Shots ;3 HiccstridOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz