Udane kłopoty

2.2K 95 15
                                    

          - Zawsze możesz sam na sam z nim porozmawiać - kontynuowała swój wywód Heathera. - To nie jest takie trudne, wystarczy podejść do tego psychicznie i...
Astrid przestała słuchać przyjaciółki i napawała się zapachami przyrody oraz ciepłymi promieniami zachodzącego słońca. Odkąd zaczęły spacerować, by odpocząć od codziennych prac, czarnowłosa skierowała się na tor zauroczeń. Wciąż nie przestawała gnębić Hoffersonównej w temacie uroczego szatyna. 
- ...byście w końcu się do siebie zbliżyli - zakończyła i spojrzała na blondynkę. - Czy ty mnie słuchasz?
Kiedy ta pokręciła głową, westchnęła. Nie miała wpływu na przyjaciółkę. 
- Wszystko samo kiedyś przyjdzie - westchnęła Astrid. 
- A kiedy nastąpi to "kiedyś"? - spytała ironicznie Heathera. - Jak będziecie już na granicy śmierci? 
- Och, za bardzo się tym przejmujesz. 
- Ja się nie przejmuje. Równie dobrze mogłabym się napić tego, cokolwiek bliźniaki ze sobą przynieśli z Berk. 
- Przynieśli? - Astrid poczuła gęsią skórkę. 
- No tak. Nie przyjrzałam się temu dobrze, ale Sączysmark był bardzo zadowolony. 
- Mówił coś o zawodach? 
- Niech pomyślę... No tak, mówił. 
Astrid stanęła w pół kroku i zmierzyła przyjaciółkę wzrokiem. 
- I zostawiłaś ich samych?! - spytała wzburzona. 
- A to coś złego? - Heathera zaczęła się obawiać. 
Blondynka przewróciła oczami i złapała się za głowę. Zawołała Wichurę i wskoczyła na nią. Heathera również weszła na swoją smoczycę. 
- Astrid, co się stało? - spytała. 
- To co przynieśli bliźniaki - skrzywiła się blondynka. - To piwo.

Obie wylądowały przed klubem. Astrid bała się tego, co zobaczy, szczególnie, że już słyszała gromkie śmiechy. Westchnęła i razem z Heatherą wpadły do środka jak burza. Zastały komiczny widok.
Czkawka z Sączysmarkiem stali naprzeciw siebie przy dwóch końcach stołu, mając przed sobą kubek wypełniony alkoholem. Na okrzyk Mieczyka, obaj naraz chwycili naczynie i zaczęli jak najszybciej pić zawartość. Kilka sekund później Czkawka uderzył pustym kubkiem o stół i spojrzał zwycięsko na Sączysmarka.
- HA! Wygrałem! - krzyknął.
Jorgenson jeszcze upił ostatnie łyki i również uderzył naczyniem o stół. 
- Jeszcze raz! - rozkazał. 
Kubki zostały napełnione i obaj znów mierzyli się wzrokiem. Na twarzy szatyna widniał ironiczny uśmiech. Zanim Mieczyk krzyknął "Start!", Astrid uderzyła dłonią o stół, przerywając zabawę. Wszyscy zwrócili na nią wzrok.
- Co wy robicie?! - krzyknęła ze złością. 
Spojrzała na Czkawkę, lecz ten wbił wzrok w podłogę. Sączysmark również nie pałał chęcią, by odpowiedzieć. 
- Też chcesz? - spytał Mieczyk ze śmiechem i wyciągnął w jej stronę kufel. 
Jorgenson wykorzystał sytuację i wypił zawartość swojego kubka. Następnie zamachnął się i rozbił go o ścianę nad głową szatyna. 
- Pierwszy! - ucieszył się i uniósł ręce w geście zwycięstwa. 
W oczach Czkawki zapłonęły ogniki i spojrzał na przyjaciela. 
- Nie liczyło się - oznajmił. - Miało być na znak. 
- Był znak, tylko jesteś ślepy - parsknął Sączysmark. 
Być może przez upicie lub po prostu słabo rozwiniętą motorykę, nie uchylił się przed kuflem, posłanym w jego stronę. Naczynie uderzyło w jego głowę, a zawartość rozlała się po włosach i ramionach jeźdźca. Przez zderzenie zachwiał się i runął na ziemię z głośnym jękiem. Czkawka parsknął. 
- I kto tu jest ślepy? - wymamrotał. 
Po chwili syknął, gdy Astrid pstryknęła go w ucho i uderzyła w tył głowy. Posłał jej obrażoną minę i potarł obolałe miejsce. Jednak jej zabójczy wzrok sprawił, iż nie miał zamiaru wdawać się w dyskusję. 
- Uspokójcie się obaj - poleciła. - Bo nauczę was sama dobrego wychowania. 
Przez chwilę szatyn myślał, że Astrid tylko żartuje, lecz szybko pozbył się tej myśli, gdy popchnęła go na krzesło. Dostał zawrotów głowy, więc potarł skronie. 
Blondynka uniosła z pomocą Heathery Sączysmarka i usadowiła go również na krześle. Jorgenson zaczynał mamrotać i zamachnął się pięścią, co poskutkowało uderzeniem samego siebie w szczękę. Momentalnie odzyskał świadomość i rozglądnął się ze zdziwieniem po pomieszczeniu.
- Co was napadło? - spytała Astrid.
- To tylko zabawa - burknęła Szpadka, siedząc okrakiem na stole.
- Właśnie - wtórował jej Mieczyk. - Szkoda, że nie widziałaś, ile oni potrafią wypić.
Astrid westchnęła i spojrzała na szatyna. Właśnie był w pół drogi w sięgnięciu po kufel z piwem, ale znieruchomiał pod wpływem jej spojrzenia. Pokręciła znacząco głową i zacisnęła pięści. Myślała, że w końcu jeździec ulegnie, lecz ten po prostu zacisnął dłoń na naczyniu i jednym haustem opróżnił zawartość. A wszystko to z wciąż skrzyżowanym spojrzeniem z blondynką.
- Chyba sobie żartujesz! - podeszła do niego, ociekając wściekłością. - Odłóż to! 
Przez chwilę się wahał, ale wykonał polecenie. Następnie uśmiechnął się i wzruszył ramionami. 
Sączysmark kopnął krzesło, z którego właśnie wstał. Po chwili chwycił je w ręce i z całej siły uderzył nim o podłogę. Później skoczył na połamane drewno, gniotąc je bardziej swoim ciężarem. 
Astrid ukryła twarz w dłoniach. 
- Jak dzieci... - szepnęła do siebie. 
Między bliźniakami rozwinęła się bójka o dzban z piwem. Jedynie Śledzik, mniej więcej w pełni świadom, przyglądał się wraz z Heatherą na całe wydarzenie. 
Przez palce Astrid znów ujrzała, jak Czkawka próbuje sięgnąć po następny kubek. Pacnęła go w dłoń. 
- Nie wolno - oznajmiła. 
Zrobił obrażoną minę i potarł rękę. Sączysmark zaczął biegać wkoło, co chwilę potykając się o własne nogi. 
- Nikt się ze mną nie równa! - krzyczał.  
- Heathera - Astrid zwróciła się do przyjaciółki. - Zabierz go do jego chaty, proszę. 
Ta kiwnęła głową i próbowała złapać wciąż biegnącego Jorgensona. W międzyczasie blondynka chwyciła Czkawkę za ramię, chcąc zaprowadzić go do domku. 
- No chodź - powiedziała. - Zaprowadzę cię. 
- Sam umiem chodzić - burknął obrażony. 
Zerwał się szybko z krzesła, a następnie zatoczył w bok, wpadając w ułożone drewno na opał. Próbował się wygramolić, ale nic nie wskórał. Astrid chwyciła go za rękę i ustawiła do pionu. Powoli zachowanie całej upitej bandy zaczynało działaś jej na nerwy.
- SĄCZYSMARK, USPOKÓJ SIĘ, ALE JUŻ!!! - krzyknęła.
Jorgenson zatrzymał się w pół kroku i stanął na baczność. Śledzikowi i Heatherze udało się go w końcu chwycić i wyprowadzić na zewnątrz. Astrid zmierzyła wzrokiem bliźniaki. Nie potrzebowali słów, by skierować się do swojej chaty. Gdy wszyscy wyszli, blondynka szarpnęła za ramię Czkawki. 
- Masz przechlapane - oznajmiła.

Półprzytomny jeździec siedział na skraju łóżka, chcąc jedynie już zasnąć na wieczność. Przez zamglony wzrok wpatrywał się w Astrid, która właśnie wylewała piwo do pieca. 
Później zwróciła się w jego stronę i przełknął głośno ślinę. Skrzyżowała ręce na piersi.
- Wiesz co sobie myślę? - spytała, a gdy nie uzyskała odpowiedzi, kontynuowała. - Że to było najbardziej nieodpowiedzialne ze wszystkich twoich wybryków.
Spuścił wzrok, nagle zainteresowany deskami w podłodze. Nienawidził jej denerwować.
- Przepraszam - mruknął cicho.
Jej twarz odrobinę złagodniała. Usiadła obok niego.
- Nie rób tak więcej - powiedziała. - Być może to jest zabawa, ale mogła się źle skończyć. 
Poczuł jak obejmuje jego szyję ramionami. Przez chwilę poczuł, że zaśnie pod wpływem ciepła jej ciała. Spojrzał jej w oczy i bezwiednie zmniejszył odległość między nimi do zera, złączając swoje usta z jej. Przez chwilę trwali po prostu w złączonych wargach, ledwo utrzymując świadomość. 
Kiedy odchyliła się od niego, poczuł przytłaczającą senność. 


          Otworzył powoli oczy. Nieoczekiwanie dopadł go potworny ból głowy. Jednocześnie zjawiły się nudności i lekkie oszołomienie. Uniósł głowę, gdy zorientował się, że na kimś leży. 
Mianowicie na brzuchu Astrid, która wciąż spała, trzymając dłoń na włosach szatyna. Przez chwilę się w nią wpatrywał, usiłując sobie przypomnieć wydarzenia z ostatniego wieczoru. Jak przez mgłę widział zawody w piciu i kazanie od przyjaciółki. Później już nic nie pamiętał. 
Próbował unieść się, ale to wzmogło tylko ból głowy. Zacisnął oczy i westchnął ciężko. Usiadł na brzegu łóżka, ukrywając twarz w dłoniach. Po chwili powoli wstał i zrobił kilka kroków naprzód, lecz później z głuchym łomotem padł na ziemię. Jęknął przeciągle. 
Astrid obudziła się i rozciągnęła. Otworzyła oczy dopiero wtedy, gdy przypomniała sobie wczorajszą noc. Uniosła się do pozycji siedzącej i rozglądnęła po pomieszczeniu. Z podłogi właśnie zbierał się Czkawka. Zeszła z łóżka i podeszła do niego.
- Czkawka - próbowała wstrzymać się od śmiechu. - Chodź, pomogę ci. 
Usadziła go na podłodze pod ścianą i nalała do kubka wody. Wypił wszystko jednym haustem i spojrzał na nią z pod półprzymkniętych powiek. Przyłożyła dłoń do jego czoła. 
- Jesteś trochę rozpalony - oznajmiła. - Przejdzie ci. 
- Nie tknę więcej tego ohydztwa - wybełkotał słabo.
- Wiem.
Miała szczerą nadzieję, że nie pamięta wydarzeń z nocy, gdy przyprowadziła go do chatki. Nie miałaby odwagi spojrzeć mu wtedy w oczy. Jednak nic nie wskazywało na to, że cokolwiek pamięta. 
Uśmiechnęła się więc, napawając się tym miłym wspomnieniem.

*

Dzieci! Alkohol jest nie-bez-piecz-ny!!! Zapamiętajcie to sobie xD
Pragnę tej sceny w rtte x'D 

One Shots ;3 HiccstridOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz