Intymne zbliżenia

3.2K 100 27
                                    

Uwaga! To jest ten os, który zawiera sceny.. cóż.. erotyczne :v 
A zresztą tego chcieliście, prawda? xD Nie przedłużam i zapraszam!

*

          Kolejna błyskawica przeszyła niebo, rozświetlając ciemne, niemal czarne chmury. Kilka sekund później potężny grzmot wstrząsnął budynkami w wiosce. 
Astrid zadrżała na myśl, że tak ma wyglądać cała reszta nocy. Jeszcze nie zaczęło padać, lecz to było kwestią czasu. 
Znajdowała się w swojej chacie, całkiem sama i z mocno bijącym sercem. Takie burze zdarzały się rzadko, więc nie dziwiła się swojemu strachowi. Miała złe doświadczenie z błyskawicami. 
Nałożyła buty na nogi i założyła swój futrzany kaptur. Nie chciało jej się już związywać włosów, które falowanymi pasmami spływały jej na ramiona. 
Zbiegła po schodach i podeszła do drzwi wyjściowych, uchylając je nieco. Na zewnątrz było pusto i cicho jak makiem zasiał, nikt nie odważył się wyściubić nosa ze swojego bezpiecznego domostwa. Otworzyła drzwi całkowicie i wybiegła na zewnątrz. 
Pogoda wytwarzała dziwną aurę, powiadamiającą o niebezpieczeństwie, jakie grozi na dworze. Wiatr wył we wszystkie strony, a pioruny co rusz oświetlały niebo. 
Astrid zwróciła się w stronę domu Czkawki, gdzie, miała nadzieję, znajdzie odrobinę towarzystwa. 
Rzadko spędzali razem czas, odkąd został wodzem. Najczęściej znikał gdzieś w kuźni lub dla rozrywki latał ze Szczerbatkiem. Zdarzało się, że zapatrzył się z bólem w oczach w wielki pomnik Stoicka. Wtedy czuła się okropnie, nie mogąc być przy nim. 
Przeszła już połowę drogi, gdy nagle ni stąd ni zowąd lunął deszcz. I to nie byle jaki. Ciężkie krople obijały się o Astrid, momentalnie mocząc ubranie, skórę i włosy. Rozglądnęła się z paniką wokół i wbiegła do pierwszego lepszego schronienia. Do kuźni. 
Pod dachem oceniła sytuację i stwierdziła, że jest bardzo źle. Woda spływała jej po ramionach i nogach, czuła drażniący chłód w płucach. Odkaszlnęła kilka razy i weszła głębiej do budynku, słysząc uderzające strugi deszczu o dach. 
Nie sądziła, by bezpiecznym miejscem był magazyn pełny metalu, ale nie miała innego wyjścia. Żałowała, że wyszła z domu. 
Ujrzała wejście do przybudówki, w której często stacjonował Czkawka, tworząc nowe wynalazki. Drzwi były zamknięte, a gdy nacisnęła klamkę, okazały się zaryglowane od środka. Przez szparę ujrzała nikłe światło, a po chwili usłyszała czyjeś kroki. 
Drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem i jej oczom ukazała się zdumiona twarz Czkawki. Jego oczy błyszczały, jak zawsze, gdy wpadał na jakieś pomysły. Miał na sobie koszulę z podwiniętymi do łokci rękawami i luźne spodnie. Zmierzwione włosy mówiły o dłuższej bezsenności, lecz wydawał się bardzo ożywiony. 
- Astrid - odchrząknął. - Co ty tu robisz?
- Chciałam iść do ciebie, ale zaskoczył mnie deszcz i... - próbowała się tłumaczyć, wskazując ręką na pogodę. 
Otworzył szerzej oczy, jakby dopiero teraz zauważył, że jest przemoczona. Uchylił bardziej drzwi. 
- Wchodź, jesteś cała mokra - powiedział szybko i zniknął we wnętrzu. 
Weszła do pomieszczenia i zobaczyła typowy dla Czkawki widok. 
Na stole walały się papiery z zapiskami, które jakimś cudem jeszcze nie zapłonęły od dwóch wpół stopionych już, palących się świec. Na podłodze pod ścianą był materac, wyłożony grubą warstwą koców. Sama podłoga nie grzeszyła też porządkiem, bo co chwilę nadepnąć można było na jakieś narzędzie lub zwinięty w kulkę papier. 
- Wybacz za to - Czkawka zbierał przedmioty z podłogi w pospiechu i poczerwieniał. 
- Przecież wiem, że porządek to nie twój świat - powiedziała z uśmiechem. 
Zaśmiał się cicho i wrzucił znalezione rzeczy do skrzyni. Astrid zorientowała się, że wciąż jest przemoczona i wzdrygnęła się.
Czkawka przystanął na chwilę i zaczął jej się przyglądać. Zacisnął usta, ilustrując ją od stóp do głowy, lecz po chwili otrząsnął się.
- Może zdejmiesz te ciuchy? - zaproponował i odwrócił wzrok. - Znaczy... Um... Zaraz wrócę, możesz usiąść na tym materacu.
Wyszedł szybko z pokoju, zostawiając na wpół zaskoczoną, na wpół zawstydzoną Astrid.
Jednak nie chciała, by jej ciuchy wysuszyły się na jej i tak już zmarzniętej skórze. Zdjęła kaptur, później buty, spódniczkę, bluzkę i leginsy, zostawiając tylko bieliznę. Ułożyła ciuchy na podłodze, by spokojnie wyschły i sama wskoczyła na materac, opatulając się jednym z koców.
Kiedy rozczesywała palcami wilgotne włosy, wrócił Czkawka z dwoma parującymi kubkami. Astrid poczuła woń mięty.
Spojrzał na złożone w kącie jej ciuchy i zmarszczył brwi, po czym zagryzł wargę. Podszedł do niej i podał jej naczynie z herbatą, a sam zaryglował drzwi i usiadł obok niej.
Astrid pociągnęła łyk napoju i poczuła jak ciepły płyn przesuwa się po jej przełyku i w końcu trafia do żołądka, rozgrzewając natychmiastowo resztę ciała. Przyjemne dreszcze przeszły jej po plecach, pod kocem szybko odzyskała czucie w kończynach.
- Nigdy nie widziałem cię w rozpuszczonych włosach - przerwał ciszę Czkawka.
Jego słowa wyrwały blondynkę z miłego stanu. Nie patrzył na nią, wzrok wbity miał w swój kubek, a herbaty nawet nie tknął.
- Wolę je spinać, tak jest wygodniej - odparła po chwili.
- Wyglądasz naprawdę.. pięknie - oznajmił cicho.
Nie mogła powstrzymać uśmiechu i spuściła wzrok. Rzadko ktokolwiek prawił jej komplementy, szczególnie Czkawka.
- Astrid, posłuchaj... - westchnął ciężko. - Wiem, że ostatnio rzadko spędzamy ze sobą czas.
Przymknęła oczy, wyczuwając niemiły temat. Coś zakuło ją w sercu.
- Ja bardzo bym chciał to naprawić... - kontynuował coraz ciszej. - Ale nie wiem jak...
Odłożyła kubek daleko przed siebie na podłodze, Czkawka zrobił to samo. Astrid owinęła się ciaśniej kocem i podkuliła nogi, kładąc głowę na kolanach.
- To nie jest trudne - powiedziała. - Wystarczy kilka chwil co jakiś czas.
Pokręcił głową i zapatrzył się w podłogę. Astrid wiedziała, że przeżywa nowe obowiązki i nawał odpowiedzialności, więc nie miała mu niczego za złe. Jednak pragnienie przebywania z nim było silniejsze niż kiedykolwiek.
Koc zsunął się z jej ramienia, więc próbowała go naciągnąć z powrotem, lecz zbytnio się denerwowała. Jej naga ręka i noga zostały odsłonięte.
Czkawka chwycił rąbek koca i chciał nim ją przykryć, lecz po chwili zapatrzył się na jej ciało. Jego wzrok przeszedł po jej łydce i udzie, a później zatrzymał się na oczach blondynki.
Byli parą od niemal dwóch lat, lecz żadne z nich nie okazało nigdy nagości drugiemu. Żadna z sytuacji podobnych do tej nawet nie przeszła przez ich myśli.
Następne wydarzenia wydarzyły się szybko i niemal odruchowo.
Bezwiednie przybliżyła się do niego i pocałowała go w usta. Nie protestował, wręcz przeciwnie. Jego dłoń powędrowała przez jej nogę, aż do nagiej talii. Pchnął ją lekko na materac i przycisnął swoim ciężarem. Okryła kocem ich oboje, zatapiając się w pocałunku.
Intensywność, z jaką ją pieścił, wywołała u niej gęsią skórkę. Jego wargi zsunęły się do jej szyi, delikatnie obdarowując ją pocałunkami. Prawie straciła dech, gdy przyjemne mrowienie przeszło po jej skórze.
Jego dłoń wsunęła się pod plecy blondynki i chwyciła materiał cienkiego stanika. Powoli podwinął go do góry i uniósł jej ramiona, by ostatecznie ściągnąć bieliznę i rzucić ją w kąt.
Astrid rozkoszowała się dotykiem szatyna, kiedy jego pocałunki znowu spadły w dół, do obojczyka. Gdy dotknął dłońmi jej nagich piersi, myślała, że straci zmysły. Nie sądziła nigdy, że może on być tak zmysłowy w tych sprawach.  
Osunął się do jej piersi, delikatnie i powoli muskając je wargami. Po chwili zaczął coraz intensywniej całować miękką skórę, wywołując u niej ciche westchnienia.
Astrid położyła dłoń na jego włosach, przeczesując je lekko. Teraz ssał jej pierś, niczym małe dziecko, bezpieczne w ramionach matki. Po chwili znowu całował intensywnie skórę blondynki, obejmują ją ciasno w talii. 
Uniosła jego głowę, więc popatrzył na nią. W jego spojrzeniu czaiła się miłość i oddanie tak wielkie, że Astrid aż poczuła pieczenie pod powiekami. Wrócił do jej ust, muskając je delikatnie.
Wsunęła dłonie pod jego koszulkę i podwinęła ją do góry. Szybko podniósł się odrobinę i ściągnął z siebie ubranie, następnie wracając do pocałunku.
Poczuła, jak jego ciepła dłoń przesuwa się po jej udzie. Owinęła nogi wokół jego bioder i objęła ramionami szyję szatyna. Zaczął powoli zsuwać jej majtki, jednocześnie utrzymując głęboki pocałunek.
Nawet nie zorientowała się, gdy bielizna zniknęła. Leżała teraz pod nim w pełnej nagości. Jęknęła cicho, kiedy przejechał palcami po wnętrzu jej uda, a następnie po delikatnym narządzie.  
Stopą zsunęła jego spodnie z bioder i objęła ramieniem jego tors, kładąc dłoń na plecach jeźdźca. Chwycił ją w pasie i podciągnął wyżej, kładąc znowu na materacu. 
Spojrzał jej w oczy, w których błyski zieleni mieszały się z ciemniejszymi ich odcieniami. Patrzył na nią, jakby czekał na pozwolenie, wciąż będąc całkowicie jej lojalnym. 
Przyciągnęła go do siebie, całując głęboko. Ich języki splotły się ze sobą, mruknął cicho, lekko unosząc jej głowę na dłoni. 
Nie mogła powstrzymać lekkiego okrzyku, kiedy w nią wszedł. Próbowała nie przejmować się początkowym bólem i ciaśniej oplotła nogi wokół jego bioder. Wiedziała, że stara się być delikatny, ale nawet ból dawał rozkosz. Nie mogła powstrzymać głośnego oddechu, szczególnie, że teraz zaczął całować jej brodę i szyję. 
Rozległ się donośny grzmot, który wstrząsnął pomieszczeniem. Astrid wpiła się w szatyna, lecz jego kojące pocałunki szybko ją uspokoiły, a delikatne ruchy zapewniły dalszą rozkosz. 
Jego lekki zarost kuł ją w skórę, lecz nie przejmowała się tym. Fakt, że właśnie zapieczętowali swoją miłość do siebie, sprawiał jej wielką przyjemność. Oddała mu się bez żadnych przeciwwskazań, tyle lat poświęceń, wspólnych przygód i uczuć upewniły ją w myśli, że nie ma na świecie innego takiego mężczyzny, który mu dorówna. 
Wplotła palce w jego czuprynę i zamknęła oczy, rozkoszując się chwilą. Jego powolne, acz pewne ruchy dawały jej ukojenie i zachwyt. Czerpała jak najwięcej przyjemności ze stosunku, jaki razem przeżywali. 

          Otworzył oczy i ujrzał przenikliwą ciemność. Przez okno nie wpadało żadne światło. Sądził, że jest jeszcze środek nocy, lecz blask świty już wyłaniał się zza gęstych chmur burzowych.
Zamrugał kilka razy, próbując pozbyć się większości senności. Leżał na boku, na miękkim materacu, przykryty grubym kocem. A przed sobą miał swoją ukochaną wojowniczkę, którą obejmował ramieniem.
Nie mógł uwierzyć w to, co właśnie przeżył. Ta cała rozkosz, wszystkie pocałunki i dotyk jej skóry w ciągu zaledwie jednej nocy. Tyle spełnionych marzeń i pragnień w tak krótkim czasie, który jednak ciągnął się w nieskończoność, co było plusem dla nich obojga.
 Poruszyła się odrobinę i mruknęła przez sen. Pasmo jej włosów opadło, odsłaniając nagi kark. Przybliżył się i przyłożył wargi do jej rozgrzanej skóry i wdychając zapach dziewczyny. 
Nie, nie dziewczyny. Była już kobietą. I miał wielkie szczęście związać się z tak idealną i piękną wojowniczką. 
Przymknął z powrotem oczy, mając nadzieję na jeszcze trochę snu. Kolejny dzień z życia wodza zapowiadał się jednak o wiele radośniej, niż mógłby to sobie wyobrazić... 

*

Eh, dziwnie mi się to pisało, ale jest xp Takie długie, bo prawie 1700 słów. 
Mam nadzieję, że się podobało, bo w sumie pierwszy raz opisuję tak szczegółowo to wszystko :v 
Błagam, nigdy więcej xD 


One Shots ;3 HiccstridOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz