rozdział czterdziesty szósty

383 58 8
                                    

Poniedziałek, 14 października 2019, godzina 18.51


— Calum, gdzie jest moja koszulka?! – krzyknąłem.
— Sprawdzałeś w łazience?

W drzwiach sypialni pojawił się brunet, który uśmiechał się jednym kącikiem ust, a w dłoni trzymał moją koszulkę, której szukałem od dobrych pięciu minut.

— Przestań zostawiać te rzeczy gdzie popadnie księżniczko.
— Oh, zamknij się Cal. To nie jest śmieszne.

Mimo wszystko roześmiałem się co udzieliło się również i brunetowi. Rzucił w moją stronę zgubę i usiadł na łóżku.

— Po co ci w ogóle ta koszulka?
— Chcę zrobić pranie, więc szukam wszystkich rzeczy – okręciłem się wokół własnej osi owiewając pokój spojrzeniem i finalnie obróciłem się w stronę Caluma.  — Właśnie, masz coś do prania?
— Tylko powiedz, że umiesz się obsługiwać pralką. Nie chce znowu wydawać fortuny na naprawę.

Spojrzałem na bruneta z mordem w oczach i nic już nie powiedziałem tylko zebrałem wszystkie rzeczy i skierowałem się do łazienki.

Po chwilowej walce z zacinającym się zamknięciem pralki, w końcu udało mi się wszystko załadować.

— Calum otwórz te pieprzony drzwi! – krzyknąłem wgłąb mieszkania nie do końca wiedząc kto miał ochotę tutaj wpaść.

Gdy po raz kolejny rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi zirytowałem się i w głowie już szykowałem najróżniejsze przekleństwa i wyzwiska w stronę Caluma.

Oszaleję z tym człowiekiem i skończy się to wszystko tak, że zamkną mnie w psychiatryku w kaftanie bezpieczeństwa.

Gdy otworzyłem drzwi musiałem się przytrzymać futryny, by nie upaść.
Przede mną stał Michael trzymający Amelię za dłoń.

— Co wy tutaj robicie? – piękne powitanie, prawda?
— Wpadliśmy pogadać. Pisałem z Calumem i stwierdził, że i tak nie macie nic do roboty – Michael uśmiechnął się lekko.
— Calum! – odwróciłem się w stronę korytarza i krzyknąłem imię bruneta.  — Calum! Mógłbyś tutaj przyjść?
— Przestań się drzeć do cholery. Wszystko słyszę – głos Caluma docierał prawdopodobnie z kuchni bądź jego sypialni.

Po chwili obok mnie pojawił się uśmiechnięty Calum. Czy mogę go udusić? Nie pójdę za to siedzieć jak go zabiję? Całkowicie przypadkowo oczywiście.

— Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć, że ktoś ma do nas wpaść? – powiedziałem przesadnie słodkim głosem.
— Nie dałeś dojść mi do głosu, bo cały czas krzyczałeś na mnie jak na dziecko.
— Tak wszyscy wiemy, że się kochacie, ale nie chce nam się stać w progu, więc może wpuścicie nas i zrobicie herbaty? – z naszej rozmowy wyrwał nas znudzony głos Michaela. Amelia zachichotała cicho.

Przesunąłem się z Calumem, by nasi goście mogli przejść. W między czasie szturchnąłem jeszcze bruneta w bok. Ten tylko pokręcił z rozbawieniem głową i cmoknął mnie w usta. Zaraz po tym zniknął w kuchni.

Naprawdę oszaleję z tym facetem.

Powoli ruszyłem w stronę w kuchni z małym, prawie niewidocznym uśmiechem. Znowu czułem, że wszystko jest w porządku. Że całe moje życie w końcu odnalazło pewien sens i tego się trzyma, a raczej uparcie chce się trzymać.

Wszedłem do pomieszczenia i podszedłem do stojącego przy wyspie kuchennej Caluma. Ten od razu objął mnie w pasie i przyciągnął bliżej siebie. Michael siedzący przy stole zaśmiał się i pokręcił głową. Spojrzałem na niego dość dziwnie.

— Od samego początku wiedziałem, że skończycie razem – wskazał na nas palcem.
— Jednak te trzy lata psychologii nie poszły na marne jak sądziłem – Calum powiedział przesłodzonym tonem.
— Skończ, nie po to tutaj przyszliśmy.

Wtedy Michael złapał Amelię za dłoń i spojrzał w jej oczy. Na jej usta wpłynął uśmiech, a w oczach zauważyłem łzy szczęścia. Nie miałem pojęcia co tutaj się dzieje.

Pobieramy się – powiedzieli równocześnie, a gdy się zorientowali wybuchnęli śmiechem.
— Co? – oczywiście Calum i ja również się zgraliśmy w czasie.
— To co słyszycie. Pobieramy się – Mike uśmiechnął się szeroko.
— Jak? Kiedy? Czemu mi nic nie powiedziałaś? – teraz swoje pytania skierowałem do Amelii.

Ta tylko wstała i pociągnęła mnie za dłoń w stronę starego pokoju Michaela. Zamknęła za nami drzwi i usiadła na łóżku.

— Nawet sama nie wiem kiedy to się tak potoczyło – uśmiechnęła się lekko i spojrzała na swój pierścionek.  — Wiem, że to może za szybko, ale czuję, że to właśnie on jest tym jedynym. Nawet jeśli go nie było stać to kupił mi ten pierścionek.
— Boję się pytać o to jak się oświadczył.
— Byliśmy w McDonaldzie i na jednej z frytek był pierścionek. Myślałam, że padnę ze śmiechu.
— Uczucia w wykonaniu Michaela Clifforda zawsze były ciekawe – zaśmiałem się cicho i usiadłem obok Amelii.  — Na pewno jesteś pewna, że tego chcesz?
— Wiem, że znamy się trochę ponad pół roku, ale to w żadnym calu nie równa się z trzyletnim związkiem z Gregiem.
— Nigdy go nie lubiłem – skrzywiłem się nieznacznie.  — A jeśli przy Mike'u czujesz się dobrze to nie widzę przeszkód w waszym ślubie.

Uśmiechnąłem się i przyciągnąłem rozemocjonowaną dziewczynę do siebie. Ucałowałem ją w czubek głowy i mocno przytuliłem.

— Połamiesz mi żebra – Amelia zaśmiała się cicho.
— Ostatni raz przytulam cię jako pannę. Potem Michael nie pozwoli mi do ciebie podejść.
— Nie przesadzaj – jej usta opuścił kolejny cichy śmiech.  — To ty zawsze byłeś i będziesz moją pierwszą miłością.
— Bo się popłaczę – zaśmialiśmy się razem. Odwróciłem Amelię w swoją stronę i spojrzałem jej w oczy.  — Gdyby cokolwiek się działo, nie ważne co, to pamiętaj, że zawsze możesz przyjść z tym do mnie. Zawsze.

Szatynka uśmiechnęła się i z powrotem we mnie wtuliła.

— Dziękuję. Za wszystko Luke.

Nie odpowiedziałem tylko uśmiechnąłem się pod nosem.
Wiedziałem, że ich zachowanie jest w jakimś stopniu nieodpowiedzialne, ale dla mnie zawsze było, jest i będzie szczęście Amelii. Nawet jeśli Michael nie wyglądał na odpowiedniego kandydata to wiedziałem, że koniec końców Amelia wybrała dobrze, a ja nie miałem prawa tego kwestionować.

Nagle Amelia oderwała się ode mnie i spojrzała w moją stronę.

— Nie spieprz tego – szepnęła.
— Czego mam nie spieprzyć? – zapytałem dość głupio.
— Tego co jest między tobą, a Calumem. Nie popsuj tego co między wami jest.
— Nie zamierzam. Nie teraz, gdy wszystko w końcu zaczyna być normalnie.

Uśmiechnąłem się, a w oczach poczułem łzy. Sam nie wiem czy spowodowane. Czy tym, że wiedziałem, że mogę nie dotrzymać obietnicy, czy tym, że tak cholernie mocno zależy mi na tym szalonym i irytującym brunecie.











$

3 rozdziały + epilog do końca

przepraszam za jakiekolwiek błędy.

let's make a deal $ cakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz