rozdział trzydziesty czwarty

365 55 48
                                    

Wtorek, 30 kwietnia 2019, godzina 00.07

Kilka godzin i więcej niż dwie butelki wina później stałem się z zagubionego dziecka, facetem, który mógłby porozmawiać nawet o tym jak często się masturbuje i o kim w takich momentach myślę. Co, w tej sytuacji, ani trochę nie było na miejscu.

Rena, słuchaj – z moich ust uciekł pijacki śmiech. Kobieta podniosła na mnie swoje spojrzenie.
— Co znowu Lucas? Po raz trzeci chcesz mi powiedzieć, że musisz iść siku, ale ci się nie chce?
— Nie głupia. Chcę w końcu dojść do sedna sprawy z jaką do ciebie przyszedłem.
— Zamieniam się w słuch.

Podniosła się do pozycji siedzącej. Dłonie złożyła na swoich udach i czekała. Wziąłem głeboki oddech i przestałem zastanawiać się nad tym jaki sens mogą mieć wypowiadane przeze mnie słowa i to jak ona może je odebrać.

— W sumie mam problem z trzema zupełnie różnymi osobami. Od której mam zacząć?
— Od tej, która sprawia ci najwięcej kłopotu – uśmiechnęła się delikatnie i złapała moją dłoń w swoją.
— Uh, okej. Poznałem niedawno pewnego faceta. Już od samego początku czułem, że nasze spotkanie nie może być zupełnym przypadkiem i tak samo nie może się zakończyć. I co? Miałem rację. Spotkaliśmy się w klubie. Potem zaproponowałem żebyśmy poszli do mnie. Tam rozmawialiśmy, zbieraliśmy informacje o sobie. Zaczęliśmy coraz częściej się widywać. Rozmawiać, pisać czy dzwonić. W końcu zabrał mnie na, nie wiem jak to nazwać...
— Randkę? – spojrzałem na nią przelotnie i z powrotem odwróciłem wzrok do okna.
— Nie, to nie była randka. A może była? Już nie mam zielonego pojęcia co i jak mam rozumieć. W każdy bądź razie wyszliśmy. W którymś momencie była dość nieprzyjemna sytuacja. Wręcz zmusiłem go, by mnie pocałował – wziąłem kolejny głęboki wdech, a na usta wpłynął mały uśmiech. Zapanowała między nami cisza.
— A on odwzajemnił ten pocałunek, prawda? – teraz i ona uśmiechnęła się delikatnie.
— Tak. Wtedy poczułem coś, czego chyba nie powinienem czuć po kilkunasto dniowej znajomości.
— Czemu niby? Zauroczenie czy miłość nie znają jednostki czasu.

Spojrzałem na nią, a w jej oczach zauważyłem pewne zastanowienie czy aby na pewno zrozumiałem to co przed chwilą powiedziała.

Naprawdę miłość nie zna czegoś takiego jak czas? Nie wybiera sobie dnia, ani godziny kiedy w końcu do nas przyjdzie? Czemu z takiej perspektywy to wszystko wygląda tak prosto i klarownie, a od tej drugiej strony ma to zupełnie inny przebieg?

Wróciłem wzrokiem z twarzy Reny na widok, który rozpościerał się za oknem. Mimo nocy wszystko było idealnie oświetlone i widziałem całą północną panoramę miasta.

— Potem, gdy mnie odprowadził znowu się pocałowaliśmy. On zainicjował pocałunek, ale najpierw go nie oddałem. Dopiero potem, sam, znowu to wszystko zacząłem. Nawet nie wiem jak opisać wszystko to, co wtedy czułem. Jakbym przysłowiowo unosił się nad ziemią – zamilknąłem.
— Dalej Luke, mów. Już i tak się otworzyłeś przede mną.
— Nie rozmawialiśmy o tej sytuacji. Do momentu, gdy jakieś kilka dni temu zaproponował mi pewien dziwny układ.
— Jaki?
— Mamy robić to wszystko co robią ludzie w związku, ale my w nim nie jesteśmy. Po prostu on chce sprawdzić się czy jest w stanie się we mnie nie zakochać. Najbardziej absurdalną rzeczą jest nagroda. Dziesięć tysięcy dla tego, który wygra i się nie zakocha.

Zaśmiałem się i pokręciłem głową niedowierzając swoim własnym słowom. Kto normalny zgodziłby się na taki absurdalny układ?

— A teraz dochodzi do tego jeszcze propozycja od jednej z moich wykładowczyń. Zaproponowała mi zaliczenie z egzaminu wzamian za to, że się z nią prześpię, a jeśli tego nie zrobię po prostu mnie obleje – Rena nic nie powiedziała tylko nadal uparcie wpatrywała się w moją twarz. — A ostatnią sprawą jest moja była, która zerwała zaręczyny dla jakiegoś farbowanego idioty, którego poznała niecałe trzy miesiące temu. I przyjechała z walizkami do mnie, bo nie wie co robić.
— Gdzie jest sedno całej tej sprawy?
— Do mojego mieszkania przyjechał jej były i do tego przyszła jeszcze moja wykładowczyni. I do tego mam mętlik w głowie przez tego faceta. Świetne połączenie prawda?

Zaśmiałem się bez cienia humoru i nagle poczułem ogromną chęć, by najzwyczajniej się popłakać i wykrzyczeć to wszystko. Po raz kolejny czułem się mały i bezbronny. Nie mogący zrobić żadnego sensownego ruchu, bo jakiej decyzji bym nie podjął to ktoś będzie niezadowolony i będzie miał do mnie pretensje.

— Rena, co ja mam zrobić? – wypuściłem z siebie żałosny jęk.
— Odmów tej chorej babie. Nawet jeśli cię obleje to zgłosisz sprawę do rektoratu i będziesz miał egzamin poprawkowy, a wtedy kto inny cię zegzaminuje i zaliczysz. Przenocuj u siebie kilka nocy tę dziewczynę i daj jej chwilę do namysłu, a wtedy sama stwierdzi co dla niej dobre.
— A co mam zrobić z tym chłopakiem?
— Baw się tak jak i on się bawi. Jesteście młodzi. Często głupi i macie prawo popełniać błędy nawet jeśli chodzi o sprawy sercowe czy łóżkowe. Pozwól rozwijać się tej znajomości, a wtedy obaj zobaczycie czy to gdzieś prowadzi. Co ty na to? – uśmiechnęła się i przysunęła bliżej mnie.
— To chyba najlepsze rozwiązanie. Dziękuję, naprawdę ta rozmowa była mi potrzebna.

Przyciągnąłem ją bliżej i oplotłem ramionami jej drobne ciało. Z dziwną chęcią wtuliła się we mnie, a ja zaciągnąłem się jej zapachem. Czuć było woń wypitego alkoholu, ale przez to przebijał się zapach jej ciężkich perfum, które mimo wszystko pasowały do niej idealnie.

Siedzieliśmy tak na podłodze wtuleni w siebie, ale w pewnym momencie Rena podniosła głowę i spojrzenie przeniosła na moją twarz. Jej wzrok błądził od moich oczu, przez nos do ust. To tam zatrzymała je najdłużej. Wtedy poczułem dziwną chęć pocałowania jej, ale bałem się zrobić jakikolwiek ruch, by jej nie wystraszyć. Ona też bała się wykonać ten pierwszy krok. Czułem to, jej mięśnie były spięte. Oddech przyspieszony i płytki.

Pocałuj mnie wreszcie – powiedzieliśmy równo przez co ona wybuchnęła śmiechem.

Podniosła się i zbliżyła swoje usta do moich. Na początku zaczęła składać delikatne pocałunki na moich wargach. Po kilku minutach takiej zabawy przyciągnąłem ją zdecydowanie do siebie i usadowiłem tak, że siedziała okrakiem na moich udach. Pocałunek był mocny, głęboki pełen pasji. Jednak nie taki jakie miałem okazję przeżyć z Calumem. Z jego pocałunkamie nic nie mogło się równać.

Rena poruszyła się na moich nogach przez co z moich ust uciekło ciche westchnienie. Przyciągnąłem ją do siebie możliwie jak najbliżej.

Dalej wszystko poszło błyskawicznie. Jej koszulka, moje jeansy. Walająca się po całym mieszkaniu bielizna i unoszący się wszędzie zapach czerwonego słodkiego wina pomieszany z aromatem seksu i pożądania.

Potem jak przez mgłę pamiętam drogę do jej sypialni. Łóżko odbijające się hałaśliwie od ściany. Jej jęki pomieszane z moimi westchnięciami. Paznokcie i krwawe ślady na plecach. Idealnie sprecyzowane ruchy bioder i dłonie idealnie do siebie pasujące.

To wszystko pamiętam jakbym to nie ja w tym uczestniczył, a tylko siedział z boku i się przypatrywał jak ktoś popełnia kolejny błąd, który może zaważyć na jego dalszym życiu.

Tylko skąd ta osoba mogła o tym wiedzieć skoro nawet o tym nie myślała w taki sposób w jaki powinna, a jej umysł zamroczony był zbyt dużą ilością czerwonego wina?






$

Lucas to idiota.

tyle w tym temacie,

trzymajcie się, dawajcie radę, kochajcie siebie i jedzcie kluski,

kocham was,

~ kluska

let's make a deal $ cakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz