Poniedziałek, 29 kwietnia 2019, godzina 10.49
— Kto to i czemu siedzi tutaj z walizkami?
Wiecie jak to jest, gdy widzicie kogoś tak bardzo niespodziewanie, kogoś kto nie powinien się tutaj nigdy pojawić, a mimo to wygląda tak, że chyba wpadacie w mini atak paniki? Nie? To aktualnie ja w takim stanie się znalazłem. Nawet nie wiem czy jest to możliwe z biologicznego czy psychicznego punktu widzenia, ale widok Amelii na schodach prowadzących do mojego mieszkania tak mnie wybił z rytmu, że zapomniałem jak się nazywam. Cholera, ja nawet zapomniałem co ja tu robię albo czy na pewno to jest moje mieszkanie, a ja nie powinienem być już na sali wykładowej i słuchać przynudzania profesor Fillister, gdzie po zajęciach z tą kobietą zaczynałem zastanawiać się czy aby na pewno ona nie mówi po chińsku albo w jakimś innym dziwnym języku.
Stałem tam i jedynie byłem w stanie wbić spojrzenie to w zdezorientowaną i jednocześnie załamaną Amelię, która z każdą minutą załamywała się coraz bardziej, a to w zdziwionego Caluma, którego mina mówiła, że już skądś kojarzy tą twarz bądź to imię. Z tego co wywnioskowałem, gdy Calum któregoś dnia mi się wygadał to, że Michael poznał jakąś dziewczynę. Niezwykle piękną, inteligentną i jednocześnie tak kurewsko pociągającą, bo niedostępną z powodu zaręczyn z innym facetem. Nie wiem czy cokolwiek to ma wspólnego z zaistniałą sytuacją, ale gdzieś czułem, że ten fakt może mieć ogromny wpływ na tę aktualną sytuację. I finalnie ktoś może zostać zraniony lub co gorsza niektórzy mogą posunąć się do niezbyt ciekawych czy przyjemnych czynów.
Amelia była ostatnią osobą jakiej spodziewałbym się na początku tygodnia, kilka minut przed godziną jedenastą u szczytu schodów jednego z mieszkań na Ósmej Alei. Jej nagłe pojawienie się tylko jeszcze bardziej upewniło mnie, że coś musiało się stać i że nie są to zbyt dobre wiadomości. Nie wiem tylko czy aby na pewno jestem gotowy mieszać się w sprawy i życie kolejnych ludzi, którzy w pewnym momencie gdzieś się pogubili i potrzebują maleńkiej pomocy.
Propozycja Kimberley.
Umowa Caluma.
Rady mamy.
I na samym końcu pojawienie się Amelii.To wszystko zaczynało mnie chyba powoli przerastać i chyba najzwyczajniej zaczynam sobie nie radzić. Spekulacje, spekulacjami, ale powiedzcie sami. Jak to jest, gdy z jednej nierozwiązanej sprawy robią się trzy czy cztery? W którymś momencie po prostu wszystko siada, a biedny i przeciążony mózg zaczyna tańczyć Macarenę, a jedynym rozsądym rozwiązaniem jest ucieczka bądź zostanie żywym naleśnikiem.
Johan, tak, ty tam w kącie. Mówię do ciebie, nie słyszysz? Nie ignoruj mnie, bo zaraz się do ciebie przejdę i wtedy to ty staniesz się żywym naleśnikiem, bo nienawidzę takiego podśmiewywania się z czyjegoś nieszczęścia. I nie patrz tak na mnie.
Wracając do aktualniej sytuacji. Po chwili mój mózg złączył wszystkie brakujące styki i zdołałem z siebie wyrzucić:
— Amelia? Co ty tutaj robisz? – w jej oczach momentalnie zaszkliły się łzy przez co poczułem się dość nieswojo, ale nie dałem tego po sobie poznać.
— To długa historia. Bardzo długa. Masz dzisiaj zajęcia?Spojrzałem kątem oka na stojącego obok mnie bruneta, który chyba wychwycił mój gest, bo przybliżył się do mnie, ucałował lekko w policzek i przed odejściem rzucił:
— Lecę na uczelnię. Odezwij się potem.
Zrobił kilka kroków w tył i ruszył w dół Lincoln Way. Amelia, nadal załamana, siedziała na zimnych, betonowych schodach i usilnie próbowała powstrzymać płacz. W którymś małym momencie poczułem gdzieś w środku mało przyjmne uczucie ukłucia. Jakby wbicie kilkuset malutkich igiełek w klatkę piersiową.
I czego się szczerzysz mały patafianie? Zęby Cię świerzbią?
Zrobiłem się ostatnio chamski? Dobra, może i racja, ale to wszystko przez ogromny stres. Naprawdę postaram się być milszy.Wracając do otaczającej nas rzeczywistości. Chwyciłem jedną z walizek dziewczyny, a w drugą dłoń złapałem jej własną i podciągnąłem do góry.
— Chodź, porozmawiamy w środku. Powiesz mi wszystko co się stało, okej?
Ona jedynie pokiwała niewidocznie głową i posłusznie ruszyła za moją osobą. W którymś momencie poczułem na swojej dłoni jej lekki uścisk. Tak jakby próbowała przekonać samą siebie, że wszystko będzie w porządku. Że to wszystko cokolwiek się stało, to tylko i wyłącznie mało istotne zawirowanie, które raz dwa się wyjaśni. A przynajmniej taką miałem nadzieję.
Nadzieja matką głupich, prawda?
Wiedziałem, że czeka mnie długi i bardzo wyczerpujący dzień. Chyba nie byłem na to wystarczająco gotowy.
Cholera, ja nadal nie jestem na nic gotowy! Paradoksalnie jedyną rzeczą na jaką byłem przygotowany to zapłacenie czynszu za mieszkanie.
mała notka: bardzo mocniutko zapraszam na nowo opublikowany one shot, który znajdziecie na moim profilu! kocham
CZYTASZ
let's make a deal $ cake
FanfictionLuke to student na drugim roku medycyny. Dla niego liczy się tylko nauka. Można rzec, że jest typowym nerdem. W jego dość nudne życie spektakularnie wkracza Calum, student muzykologii, który jest jego zupełnym przeciwieństwem. W nietypowy sposób poz...