- No, słucham cię.
- Wyjdź za mnie!
Wszyscy wybuchają śmiechem. No może oprócz Theo, który mierzy Jaia chłodnym spojrzeniem.
- Okej, jedziemy do Vegas? - Żartuję.
- Już jutro, kochana - odpowiada Jai i podaje mi rękę. - Chodź, zatańczymy.
Chwytam jego dłoń i idziemy na parkiet. Akurat puszczają w miarę spokojny kawałek, więc możemy porozmawiać.
- Tak naprawdę chciałem stamtąd uciec, żeby nie słuchać tej słodkiej idiotki - mówi Jai. - Jest taka strasznie tępa i pusta.
- Kto? - Marszczę brwi.
- No jak to kto? Ruth, czy jak jej tam - przewraca oczami. - Nie wiem jak ten Theo z nią wytrzymuje. Może jest dobra w łóżku.
Udaję, że się śmieję. Wcale nie pomaga mi ta rozmowa... Ale Jai nie ma pojęcia co było między mną a Theo, dlatego mówi to, co mu się podoba.
- Możliwe - wzruszam ramionami.
Kątem oka zauważam tańczących Theo i Ruth. Staram się w ogóle nie patrzeć w tamtą stronę, bo od razu robi mi się przykro.
***
- Napij się Shai, to się wyluzujesz - powtarza uparcie Miles. Nie chce mi dać spokoju... A ja nie mogę teraz pić alkoholu. Jestem w ciąży.
Jak będę już w domu, to muszę wybrać się do ginekologa sprawdzić czy z dzieckiem wszystko w porządku i w którym tygodniu jestem. Tak naprawdę nie miałam takich oczywistych objawów. Kilka razy było mi rano niedobrze, ale nie było to takie częste, żeby mogło wzbudzić moje podejrzenia. Naprawdę nie mam pojęcia kiedy wpadliśmy. Pierwszy raz uprawialiśmy seks kilka tygodni temu.
- Nie mam ochoty na picie, daj mi spokój - odpowiadam, wysyłając mu mordercze spojrzenie.
- Wymiękasz, wymiękasz, wymiękasz, wymiękasz, wymiękasz! - Woła Miles, pokazując na mnie wskazującym palcem.
Czy wspominałam już kiedyś o tym, jaki Miles Teller potrafi być wkurzający i upierdliwy?
Zrywam się z miejsca i idę do baru. Zamawiam piwo bezalkoholowe i wracam do stolika. Pociągam duży łyk piwa.
- Zadowolony? - Warczę do przyjaciela.
- Teraz tak - szczerzy zęby.
Kręcę głową. Naprawdę kocham Milesa, jest jak mój starszy brat, ale czasami potrafi zaleźć za skórę.
- Shailene, a co ty będziesz teraz porabiała? - Odzywa się Ruth. - Masz w planach wystąpienie w kolejnym filmie?
Przez twojego chłopaka muszę sobie dać na razie spokój z aktorstwem.
- Nie, wiesz... Muszę się teraz skupić bardziej na życiu... rodzinnym - odpowiadam z wymuszonym uśmiechem.
- Oooch, bo tak sobie pomyślałam - zaczyna szczebiotać podekscytowanym głosem - że mogłabyś przyjechać do naszego domu w Oxfordzie. Prawda Theo?
Theo rzuca mi szybkie spojrzenie. Ja w ogóle na niego nie patrzę, skupiam wzrok na uśmiechniętej od ucha do ucha blondynce.
Taaaak, z pewnością do was przyjadę. A zwłaszcza wtedy, kiedy będę już miała ogromny brzuch i z wielką radością przekażę ci cudowną nowinę, że twój chłopak będzie ojcem dziecka, które w sobie noszę.
- To miłe z twojej strony - posyłam jej sztuczny uśmiech. - Niczego nie obiecuję, bo w mojej rodzinie pojawił się problem i będziemy próbowali go rozwiązać przez następne miesiące. Ale dziękuję za zaproszenie.
- Nie ma sprawy, jestem ci wdzięczna. Jesteś wspaniałą przyjaciółką. Opiekowałaś się Theo, kiedy mnie przy nim nie było. On czasami jest takim dużym dzieckiem - czochra mu pieszczotliwie włosy, a ja prawie krztuszę się piwem.
- Taa, no cóż, zrobiłam co w mojej mocy - odpowiadam cicho.
Ciekawe od kiedy przyjacielska opieka kończy się ciążą.
CDN.
Moi kochani, nie wiem czy jutro zdążę dodać jakiś rozdział, więc chciałam wam życzyć zdrowych, wesołych, theosiowych świąt ❤️
I pewnie część z was już wie, ale powiem to jeszcze raz: THEO W WYWIADZIE POWIEDZIAŁ, ŻE NIGDY NIE BYŁ ZARĘCZONY! CZYLI WSZYSTKIE PLOTKI O ZBLIŻAJĄCYM SIĘ ŚLUBIE Z RUTH BYŁY NIEPRAWDZIWE! DZISIEJSZY DZIEŃ NIE MÓGŁ BYĆ PIĘKNIEJSZY! ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️