🎶 Willamette Stone - Heart like yours
***
***4. marca
Wczesnym rankiem jedziemy z Tobiasem na lotnisko. To jego pierwsza podróż samolotem i trochę się denerwuję, bo nie wiem jak zareaguje. Może mu się spodoba... Mamy miejsce przy oknie, więc będę mogła mu pokazywać widoki.
- Dzisiaj spotkamy się z tatą, wiesz? - Mówię, kiedy jedziemy taksówką na lotnisko.
- Tata? - Powtarza Tobias i uśmiecha się.
- Tak - odpowiadam i całuję go w główkę. - I ciocię Zoë, wujka Milesa i Ansela... i twoją macochę, Ruth. Myślałam, że będzie zbyt zajęta przygotowaniami do ślubu, ale przecież musi pilnować twojego taty, więc też przylatuje.
W końcu docieramy na lotnisko. Przechodzimy przez kontrolę i znajdujemy się w strefie bezcłowej. Na tablicy przylotów i odlotów sprawdzam, za ile dokładnie startuje nasz samolot do Nowego Jorku.
- Okej, mamy jeszcze piętnaście minut, więc możemy już powoli iść - mówię do Tobiasa i podaję mu rączkę. Kilka dni temu zaczął sam chodzić, ale nadal trochę się boję i chodzi ze mną za rękę. Nagrałam nawet filmik i wysłałam go Theo, który bardzo się ucieszył.
Po kilkunastu minutach przechodzimy przez odprawę i kierujemy się do samolotu. Tobias jest wyraźnie zafascynowany, kiedy siadam na swoim miejscu i biorę go na kolana, żeby mógł patrzeć przez okno.
- Już niedługo startujemy, myszko - mówię i zapinam pas, po informacji od stewardesy, że mamy to zrobić.
Zatykam uszy Tobiasowi, ale nie przejmuje się specjalnie startem, wciąż zapatrzony na widok za oknem. Uff, jeden problem z głowy.
***
- Twoja pierwsza wizyta w Nowym Jorku! - Mówię do Tobiasa, kiedy odbieram walizkę. Nie pakowałam zbyt wielu rzeczy na jedną noc. Większość to ekwipunek Tobiasa.
- Hej, Shailene! - Rozlegają się głosy, a ja jęczę w duchu. Paparazzi.
Próbuję się przez nich przedrzeć, ale jest mi dosyć ciężko.
- Shailene, kto jest ojcem dziecka?!
- Czy to prawda, że on jest synem Theo Jamesa?!
- A może jednak David Brown?!
- Mama - mówi cicho Tobias, a jego usta wyginają się w podkówkę.
- Przepuśćcie mnie, nie widzicie, że jestem z małym dzieckiem?! - warczę do nich. Idioci.
- Czy twój syn pojawi się na premierze Zbuntowanej?!
- Przesuń się, człowieku! - Krzyczę maksymalnie rozzłoszczona.
W końcu z pomocą ochrony udaje mi się wyjść z lotniska. Natychmiast zaczynam szukać wolnej taksówki. Po chwili mi się to udaje i wsiadamy do auta. Podaję kierowcy nazwę hotelu i odjeżdżamy spod lotniska.
***
W recepcji podaję swoje nazwisko i dostaję kartę do pokoju.
- Potrzebuję łóżeczko dla dziecka - informuję jeszcze panią pracującą w recepcji.
- Tak, tak, zostaliśmy o tym powiadomieni szybciej i pokój jest już przystosowany dla małego dziecka - uśmiecha się do Tobiasa. - Hej, jak masz na imię?
- Tobias - odpowiadam, również się uśmiechając. - Dasz pani cześć?
Recepcjonistka o imieniu Mary ściska delikatnie jego rączkę, a Tobias się do niej uśmiecha. Cieszę się, że jest taki otwarty względem nieznajomych.
- Ale słodziak - stwierdza.
- Okej, nie będziemy pani przeszkadzać w pracy - mówię. - Zrobimy papa?
Tobias macha jej z szerokim uśmiechem i kierujemy się do naszego pokoju.
***
- Mama - mówi Tobias, ciągnąc mnie za spodnie, kiedy wypakowuję nasze rzeczy. Nie ma ich dużo, więc za chwilę powinnam skończyć.
- Już kochanie, już kończę - odpowiadam i chowam jego piżamę do szafy. - I już. Teraz możemy się chwilę pobawić, a później przyjdą tutaj dwie panie, które przygotują mamę na premierę, wiesz?
Nagle rozlega się pukanie do drzwi. Tobias od razu zaczyna do nich iść.
- Tatatatata - powtarza, a ja idę za nim.
Otwieram drzwi.
CDN.
Coraz bliżej koniec 😳❤️