- Ooo, House - Miles patrzy na ekran telewizora, na którym włączyłam pauzę. - Chętnie bym sobie to obejrzał - dodaje i otwiera karton pizzy przyniesiony przez Theo.
- Zrobię nam jakieś picie - stwierdzam. - Co chcecie? Kawę, herbatę, wodę, coś zimnego?
- Energetyka - odpowiada Miles.
- Nie mam tego świństwa w domu. Może być cola? - Proponuję w zamian.
- No dobra.
- Pomogę ci Shai, nie możesz się przemęczać - odzywa się David i wstaje.
- Nie, najlepiej siadaj, a ja przyniosę picie - wtrąca Theo, a David piorunuje go wzrokiem.
- Nie musisz, ja z nią pójdę.
- Ona nosi moje dziecko, więc to ja jej pomogę - warczy Theo.
- Hej, spokój! - Przerywa Zoë. - Oboje siadacie i się zamykacie, jasne? Shai, chodź, idziemy do kuchni - bierze mnie za rękę i wyprowadza z salonu.
Gdy wchodzę do kuchni, oddycham z ulgą. Zoë patrzy na mnie wyczekująco.
- Oni tak zawsze? - Pyta.
- Jest coraz gorzej, boję się, że pewnego dnia rzucą się sobie do gardeł - odpowiadam i wyciągam z szafki szklanki i tacę. Podchodzę do kuchenki, biorę czajnik, po czym napełniam go wodą i stawiam na gazie. Mam ochotę na herbatę z miodem i cytryną.
- Walczą o ciebie - Zoë uśmiecha się znacząco. - A co z tą bezmózgą Ruth?
- Zoë - upominam ją, a ta tylko wzrusza ramionami. - Nie wie, że to dziecko Theo. Ostatnio dzwoniła do mnie z gratulacjami, wiesz, jak pojawił się ten artykuł o mojej ciąży w gazecie. Pochwaliła się też, że ona i Theo są zaręczeni. W święta poprosił ją o rękę.
- Pierdzielisz!
- Nie - kręcę głową. - Jestem całkiem pogubiona, wiesz? Nie wiem jak mam interpretować zachowanie Theo. Potrafi być takim strasznym dupkiem i egoistą... A za chwilę jest taki kochany i czuły.
- 50 twarzy Jamesa - Zoë parska śmiechem.
- Żebyś wiedziała - uśmiecham się.
Wlewam wrzątek do kubka i kroję plasterek cytryny, następnie dodaję trzy łyżeczki miodu. Przydałby się jeszcze imbir, ale niestety go nie mam.
Wracamy do salonu z piciem i kładziemy tace na stole. Siadam między Theo i Zoë.
- Okej, to możemy wrócić do oglądania? - Pyta Theo i bierze pilota.
- Nie chcę oglądać House'a - protestuje David. - Pracuję w szpitalu i mam jeszcze się dobijać serialem o tematyce medycznej?
- To masz pecha - odpowiada mu Theo. - Bo my zamierzamy oglądać właśnie to. Ale wiesz, nie chcemy, żebyś się męczył, więc możesz już iść. Odprowadzić cię do drzwi?
- Nie trzeba, zostanę. Przyszedłem tu dla Shai, oglądanie serialu nie jest dla mnie najważniejsze.
- Wszyscy jesteśmy tu dla Shai, więc nie czuj się jakoś szczególnie wyróżniony. Zauważyłem, że lubisz czuć się ważny, prawda? - Rzuca Theo.
- Ja? Nie, to bardziej przypadłość aktorów niż lekarzy.
- Co za zbieg okoliczności, znajdujesz się w otoczeniu samych aktorów!
- Nie miałem ich na myśli, tylko ciebie - mówi David, patrząc na Theo wyzywająco.
- Wiesz co, mam pytanie - Theo rzuca mu mordercze spojrzenie. - Chirurg nie musi mieć zębów, prawda?
- To prawda, musimy mieć sprawne ręce - odpowiada David. - Ale za to takie aktorzyny jak ty chyba powinny mieć nieskazitelną klawiaturę? Bo chętnie bym ci przemeblował co nieco.
Theo wstaje gwałtownie, a David robi to samo. Wstrzymuję na moment oddech, nie chcę, żeby się pobili.
- Hej, siadać - uspakaja ich Miles. - No już! Jeśli nie przestaniecie to obydwoje robicie wypad z tego domu. Zrozumiano?
Chłopaki powoli kiwają głową, wciąż mierząc się wściekłymi spojrzeniami.
Jestem wdzięczna Milesowi za to, że ich zatrzymał, bo strasznie się zdenerwowałam. To urocze, że żrą się tak z mojego powodu, ale wolałabym żeby traktowali się chociażby obojętnie. Nie wymagam od nich przyjacielskich kontaktów, ale mogłyby być zwyczajne, poprawne...
Trochę rozbolał mnie brzuch z tego wszystkiego. Włączam play i zaczynamy oglądać.
CDN.
Nowa, piękna okładka z Shai 😍😍😍