19.

548 45 27
                                    

Po dwóch godzinach czuję się coraz gorzej

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Po dwóch godzinach czuję się coraz gorzej. Ból powoli staje się nie do zniesienia, więc mimowolnie zaciskam zęby. Nie potrafię już udawać, że wszystko ze mną w porządku.

- Shai, wszystko okej? - Zoë zauważa, że się krzywię.

- Boli - odpowiadam krótko i łapię się za brzuch, oddychając z trudem.

- To skurcze? - David zrywa się na równe nogi. Kiwam powoli głową. - Shai, poród się zaczął.

- Ale beka! - Woła podekscytowany Miles.

- Okej, ogarnijmy się. Zoë, może idź spakuj torbę dla Shai i dziecka... - mówi David.

- Ona jest już spakowana, w pokoju Tobiasa - wtrącam przez zaciśnięte zęby.

- Dobra, to może ja sprawdzę rozwarcie, jakie jest już duże.

- Chyba śnisz - prycha Theo. - Jesteś chirurgiem a nie ginekologiem, więc spieprzaj od jej rozwarcia!

- Jestem lekarzem, patałachu! - Krzyczy David.

- Taaa, chcesz zajrzeć pod jej majtki, zboczeńcu - odpowiada mu Theo.

- Ej, może niech ona urodzi tutaj w domu, będzie jazda - rzuca Miles, a ja ostatkiem sił kopię go w piszczel.

- Zamknijcie się wszyscy! Zabierzcie mnie do szpitala! - Wrzeszczę.

Zoë zbiega z moją torbą.

- Okej, możemy jechać - mówi.

David chce mnie wziąć na ręce, ale Theo go odpycha i sam to robi.

- Ja chciałem ją nieść - protestuje David.

- Ty? Jesteś lekarzem, a nie kulturystą, więc mierz siły na zamiary, bo jeszcze ci płuco pęknie - Theo obrzuca go litościwym spojrzeniem i idzie ze mną do auta.

- Założę się, że zemdlejesz na sali, cwaniaku - woła jeszcze za nim David.

***

- Dajcie mi znieczulenie! Pieprzyć to, co mówiłam wcześniej - krzyczę przez zaciśnięte zęby.

- Przykro mi Shai, ale jest za późno na środki znieczulające - mówi Theo. - Jesteś silna, Shai. Najsilniejsza na świecie. Pokaż nam teraz tę siłę, wydając na świat naszego synka. Jeszcze trochę i Tobi będzie już z nami.

Najchętniej dałabym mu w zęby, bo nie ma pojęcia jak to bardzo boli, czuję na dole rozrywający ból. Ale muszę zacisnąć zęby i to zrobić, chcę już trzymać w ramionach Tobiasa. Mojego kochanego synka.

- Przyj Shai, mocno! - Woła Theo, więc zaciskam zęby i to robię. Kolejny raz i kolejny raz.

- Widać główkę, znakomicie się pani spisuje, pani Woodley - mówi położna.

- Słyszałaś?! Widać główkę Tobiasa! Jesteś najsilniejsza, jesteś najdzielniejsza, jesteś mistrzynią świata, jesteś... - kontynuuje Theo.

- Jeśli się zaraz nie zamkniesz, to włożę ci do buzi skarpetę - warczę rozdrażniona, a Theo parska śmiechem i chwyta mnie za rękę.

- Jeszcze trochę, kochanie, tylko trochę - szepcze, a ja próbuję się uspokoić.

- Jest pani gotowa? - Pyta położna.

- Tak, możemy kontynuować - odpowiadam.

***

Gdy usłyszeliśmy pierwszy płacz Tobiasa, obojgu nam poleciały łzy. Położna zrobiła nam zdjęcie na pamiątkę, a później Theo przecinał pępowinę.

6. marca 2014 r., godzina 22:46.

W ten piękny dzień urodził się mój pierwszy syn, Tobias Theodore Taptiklis.

Śpi teraz spokojnie w moich ramionach, a obok mnie siedzi Theo. Tak jak się spodziewałam, Tobias jest bardziej podobny do Theo niż do mnie. Całuję jego delikatny policzek i uśmiecham się szeroko. Jest taki malutki i śliczny.

- Nie wierzę, że już tu jest - szepcze Theo. - Mamy synka. Jest piękny.

- Chcesz go potrzymać? - Pytam.

- Jasne - Theo wyciąga ręce, a ja podaję mu Tobiasa. Ten otwiera oczka i patrzy na Theo. - Hej smyku, to ja, twój tatuś - Theo całuje go delikatnie w czółko. - Kocham cię, synku.

Uśmiecham się szeroko, a drzwi puka Zoë.

- Możemy wejść? - Pyta.

- Wchodźcie, wchodźcie - odpowiadam, a oni ładują się na salę.

- Awwww, tak słodko wyglądacie, mogę wam zrobić zdjęcie? - Zoë wyciąga z kieszeni telefon. Kiwam głową, a Theo przybliża się do mnie, wciąż trzymając Tobiasa. Wyglądają razem tak uroczo.

Wszyscy składają nam gratulacje, a Theo po chwili oddaje mi Tobiasa, który zaczyna płakać.

- Chyba jest głodny - odzywam się, nieco skrępowana.

- Dobra, odwiedzimy was jutro. Trzymajcie się - żegna się Zoë i wraz z Milesem i Davidem wychodzą z sali. Moi rodzice przyjdą jutro.

- Już mamusia daje ci jeść, już już - mówię, bo Tobias płacze coraz głośniej.

Natychmiast się uspakaja, gdy zaczynam go karmić. Nie krępuje mnie to, że Theo siedzi obok i na nas patrzy. To naturalne.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo w tej chwili jestem szczęśliwy - mówi Theo.

Wiem. Bo czuję się tak samo.

CDN.

Witaj Tobias 💛

BEAUTIFUL MYSTERY -SHEO STORY (2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz