Przez kolejne dwa tygodnie nie mam żadnych wieści od Theo. Z tego co mówił, musiał wrócić do Anglii na ten czas, ale teraz powinien przyjechać znów do Los Angeles nagrywać nowy film. Niestety jeszcze się do mnie nie odezwał.Odruchowo chwytam za wisiorek nowego łańcuszka, który dostałam od Theo na urodziny. Jest złoty, z otwartym kółkiem, który symbolizuje karmę. Zawsze w nią wierzyłam, dlatego starałam się dobrze traktować innych. Niestety, ostatnio nawaliłam... Wszystko przez Theo. Chyba też powinnam mu kupić podobny prezent na jego urodziny, które będzie miał za tydzień. Może przypomni mu, żeby nie był takim dupkiem, jakim jest zazwyczaj?
Jednocześnie czuję ulgę, że w końcu wie o dziecku, chociaż na razie nie odczułam jego troski. Nawet nie napisał krótkiego smsa, żeby dowiedzieć się jak się czuję. Nie mam pojęcia jak to będzie w przyszłości wyglądało. Jak na razie myślę, że Theo jest nieodpowiedzialny i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie w stanie dobrze zająć się naszym synem.
***
Wychodzę na taras z książką i herbatą. Sadowię się na hamaku i otwieram książkę na stronie, na której skończyłam ostatnio czytać. Nagle słyszę dźwięk silnika, potem cichnie, jakby ktoś go zgasił. Marszczę brwi i wstaję, po czym wracam do domu. Nie spodziewam się żadnych gości, więc kto do mnie przyjechał? Może moja mama?
Podchodzę do drzwi akurat wtedy rozlega się pukanie. Otwieram i widzę Theo, który jest obładowany torbami z zakupami z mojego ulubionego sklepu z organiczną żywnością.
- Co ty tu robisz? - Marszczę brwi.
- Mogę wejść? Serio, te torby są ciężkie - odpowiada, więc przepuszczam go, a on idzie do kuchni i odstawia wszystko na blat. Idę za nim i widzę, że rozpakowuje zakupy.
Czy ja kiedykolwiek zrozumiem tego człowieka?
- Theo, hej, poczekaj! - Próbuję go zatrzymać, gdy wyjmuje naczynia z szafki. - Co robisz?
- Przygotowuję dla nas obiad - podchodzi do mnie i lekko mnie przytula, całując w czoło. - Byłem trochę zajęty przez te dwa tygodnie, istne urwanie głowy, mówię ci, ale teraz jestem tutaj, żeby o ciebie zadbać. Dlatego siadaj i odpoczywaj, a ja będę gotował.
- Nie otrujesz mnie?
- Bardziej siebie przez to organiczne żarło. Ale to zdrowe dla ciebie i Tobiasa, więc dam radę - odpowiada, a mi robi się ciepło na sercu. Troszczy się o naszego synka. Zależy mu na nas. - Proszę usiąść wygodnie, pani Woodley i patrzeć jak mistrz kuchni, Theo James przygotowuje najlepsze danie, jakie kiedykolwiek pani jadła!
***
Siadamy w jadalni i zaczynamy jeść obiad. Kurczak z sałatką, przygotowane przez Theo, o dziwo smakują bardzo dobrze. Chyba nie doceniałam jego kulinarnych zdolności.
- Jak się czujesz? - Pyta Theo. - Czy mały już kopie?
- Jeszcze nie, ale niedługo powinnam poczuć ruchy - uśmiecham się. Szczerze mówiąc, nie mogę się tego doczekać.
- Wciąż nie mogę uwierzyć w to wszystko - mówi brunet. - Ostatnio nawet złapałem się na tym, że w sklepach odruchowo patrzę na różne akcesoria dla dziecka, które chciałbym kupić. Pewnie większa połowa z nich w ogóle się nie przydaje, ale nie chciałbym, żeby Tobiemu czegoś zabrakło.
- Jak go nazwałeś?
- Tobi. Nie wiem, czy podoba ci się takie zdrabnianie imienia, ale wyobrażam go sobie takiego malutkiego, więc pasuje mi Tobi.
Kręcę głową z uśmiechem.
- Ważne, żeby Tobiemu przede wszystkim nie zabrakło naszej miłości - stwierdzam.
- Na pewno nie zabraknie - odpowiada pewnie Theo.
CDN.
2017... O rany 😳 Oby był jeszcze lepszy niż poprzedni rok 🌚
Łapcie kilka ciekawostek dla Theoholiczek 😏❤️