Chwile spędzone z Theo sprawiają, że znowu zaczęłam się uśmiechać. Chociaż nie możemy być ze sobą przez cały dzień, bo Theo spędza dużo czasu na planie, ale później stara się zawsze do mnie przyjechać. To miłe z jego strony, że tak się o nas troszczy. Wczoraj na przykład przyniósł mi zestaw słodkich body dla Tobiasa z fajnymi napisami typu „mam najlepszą mamę na świecie", czy „jestem przystojny po tatusiu". Kupił mu też najmniejsze adidasy Nike jakie mieli. Śmiałam się, gdy je zobaczyłam, ale to było strasznie urocze. Może myliłam się co do tego, że Theo będzie złym tatą? Widzę, że naprawdę zaczął się w to wszystko wkręcać. Czyta nawet książki dla przyszłych rodziców. Stara się i ja to doceniam.
***
- Proszę się zbierać, pani Woodley - mówi Theo, który wchodzi do mojego domu z koszykiem i kocem.
- A gdzieś idziemy? - Pytam, zaskoczona.
- Zabieram panią na piknik na plaży. Przespacerujemy się trochę, co ty na to? - Odpowiada z uśmiechem.
- Okej, poczekaj, ubiorę buty - wyciągam z szafki moje białe conversy i wciągam je na nogi. Mam na sobie czarne leginsy i długą koszulę w kratę. Doskonale widać w tym stroju mój ciążowy brzuszek, ale wątpię, żebyśmy wpadli na jakiś paparazzi, więc nie widzę potrzeby, żeby się przebrać. Zamykam drzwi i idziemy spokojnie brzegiem oceanu. Jest dosyć ciepło, świeci słońce, a fale delikatnie szumią.
- Jak było dziś na planie? - Przerywam to milczenie między nami.
- Koszmarnie - wzdycha Theo. - To film akcji. Wiesz że kocham biegać, ale to już przesada, ja schudnę! - Kończy dramatycznym tonem.
Parskam śmiechem.
- Nadrobisz cheetosami - odpowiadam. - Hej, może wtedy usiądźmy już tutaj, jesteś zmęczony.
- Ale to tylko przyjemny spacer, Shai - mówi z uśmiechem. - Właśnie się odprężam.
- Na pewno?
- Tak, nie martw się o mnie. Teraz ty i Tobias jesteście najważniejsi.
Jest taki czuły, słodki i troskliwy. Nagle jego wolna ręka chwyta moją. Splatamy ze sobą nasze dłonie - moją chłodną, a jego ciepłą. Brunet kciukiem masuje wnętrze mojej dłoni.
Jest idealnie.
- Za dwa dni masz urodziny - przypominam sobie.
- Tak, dwadzieścia dziewięć lat - wzdycha Theo. - Jestem już prawie jedną nogą w grobie - żartuje.
Moja wyobraźnia podsuwa mi okropny widok martwego ciała Theo. Nie wiem, czy w tej chwili kierują mną hormony, ale do moich oczu napływają łzy, które od razu spływają po policzkach. Theo zauważa co się ze mną dzieje i zatrzymuje się. Obejmuje dłońmi moją twarz i ociera łzy.
- Hej, ale to był tylko żart, nigdzie się nie wybieram! - Zapewnia mnie i całuje w policzek.
- Wiem, przepraszam - odpowiadam, pociągając nosem. Muszę w tej chwili wyglądać niezwykle uwodzicielsko. - Jestem przez tą ciążę trochę za bardzo emocjonalna i wiesz...
- Rozumiem, rozumiem. Może usiądziemy tutaj? - Proponuje.
Kiwam głową, a on rozściela koc. Siadamy na nim, a Theo zaczyna wyjmować z koszyka różne warzywa i owoce pokrojone w kosteczkę i dwa kubki z zielonym koktajlem.
- Postarałeś się - stwierdzam. - Dziękuję.
- Nie ma za co - puszcza mi oczko.
Zaczynamy rozmawiać i jeść. To dziwny widok, Theo odżywiający się tak zdrowo. Nawet się nie krzywi! Może moja ciąża wyjdzie mu na dobre. Zmieni nawyki żywieniowe i będzie zdrowszy. Ech, o czym ja mówię, przecież to niemożliwe... Nagle czuję kopnięcie. Zastygam bez ruchu, po czym następuje to samo.
- Theo - odzywam się, zdziwiona.
- Co jest? Coś cię boli?!
- Nieee, daj rękę - odpowiadam i biorę jego dłoń. Przykładam ją w odpowiednie miejsce na brzuchu, a Theo aż podskakuje.
- O rany - wydusza z siebie. - On kopie!
- Kopie, kopie! - Powtarzam, wzruszając się.
Theo pochyla się nad moim brzuchem.
- Cześć, Tobi! To ja, twój tatuś. Właśnie po raz pierwszy poczuliśmy z mamusią twoje ruchy i już teraz wiem, że będziesz najlepszym piłkarzem na świecie, o którego będą się biły najlepsze kluby! Wybierzesz Real Madryt i mówię ci, Cristiano Ronaldo będzie przy tobie podrzędnym piłkarzyną! Ależ będę dumny, gdy mój syn, Tobias Taptiklis dostanie złotą piłkę!
- Theo! - Śmieję się. - Chyba za bardzo wybiegasz w przyszłość.
On tylko uśmiecha się do mnie, obejmuje ramieniem i całuje we włosy. O tak, zdecydowanie jest idealnie.
CDN.
Nie chcę wracać do tego piekła, nieeeee 😭