Przez chwilę nie jestem w stanie wydobyć z siebie głosu. Dosłownie wmurowało mnie w ziemię.Jak?
- Dlaczego nie odbierasz moich telefonów, Shai? - Pyta jak gdyby nigdy nic Theo i wchodzi do środka, wcześniej odstawiając walizkę. Podchodzi bliżej i gdy chce mnie przytulić, jego oczy gwałtownie się rozszerzają w szoku. Patrzy na mój brzuch i wygląda tak jakby starał się coś obliczyć. - To niemożliwe - szepcze po chwili.
Nie odpowiadam. Theo bierze mnie za rękę i kieruje się ze mną do salonu, gdzie sadza mnie na kanapie, po czym sam siada obok.
- Ile? - Pyta tylko.
- Piąty miesiąc - mówię cicho.
Theo przeklina, nerwowo przeczesuje włosy, po czym ukrywa twarz w dłoniach. Czuję, że powinnam coś powiedzieć, ale co? Co można powiedzieć w takiej sytuacji?
- Co my teraz zrobimy? To spieprzy wszystkie moje plany... Kurwa. Jakbym miał mało problemów - myśli głośno Theo, a jedyne na co mam ochotę to uderzenie go czymś ciężkim.
- Bez łaski, Theo - odpowiadam chłodno. - Właśnie dlatego nie chciałam ci mówić. Wiem, że jesteś niedojrzałym dupkiem, a moje dziecko nie potrzebuje takiego ojca, więc równie dobrze możesz stąd wypieprzać. Żegnam - wskazuję mu ręką drzwi.
- Uspokój się - Theo przewraca oczami. - Widzę, że twoje hormony szaleją.
- Odwal się, to ty mnie wkurzasz - odsuwam się od niego. - Nie potrzebuję cię, doskonale dam sobie radę sama. Nie chcę spieprzyć ci planów i być kolejnym problemem do kolekcji.
Theo wzdycha. Jego włosy stoją we wszystkie strony od ciągłego ich nerwowego mierzwienia.
- Przepraszam, okej? Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. Po prostu jestem trochę w szoku. Jak tu przyjechałem, nie miałem pojęcia, że czeka na mnie taka wiadomość. Chciałem po prostu cię odwiedzić i dać ci prezent urodzinowy. Nie odbierałaś jak dzwoniłem... Ja wiem, że jesteś na mnie zła... Ale przecież mieliśmy zostać przyjaciółmi...
- Dobra, nie chcę o tym gadać, Theo - przerywam mu.
- Okej. Zastanówmy się teraz, co mamy zrobić... Nie wiem jak ja to powiem Ruth... Czy na razie możemy to trzymać w tajemnicy?
- Już od kilku miesięcy to robię - odpowiadam. - Nie wychodzę z domu, chyba że do sklepu albo do lekarza, czy do rodziców. Nie chciałam, żeby media się dowiedziały, bo wtedy ta informacja doszłaby do ciebie.
- Nie zamierzałaś mi powiedzieć? - Oburza się Theo. - Przecież to też moje dziecko!
- Wiem, ale zostawiłeś mnie, a ja nie chciałam ci mieszać w życiu i... w związku.
Theo prycha.
- Mimo wszystko wolałbym wiedzieć. Nie jestem aż takim nieodpowiedzialnym dupkiem za jakiego mnie uważasz. Dobra, pomyślmy jak mamy to wszystko pogodzić - zaczyna się zastanawiać. - Za dwa tygodnie przyjeżdżam do Los Angeles nagrywać film na jakieś trzy miesiące, może trochę dłużej. W razie czego, gdybyś mnie potrzebowała, będę blisko. A potem... Nie wiem, zobaczymy. W każdym razie będę musiał zostać w USA przez najbliższe lata, a może potem wrócę do UK, jak dziecko podrośnie i będziemy się jakoś dzielić opieką nad nim. Rany, jakie to wszystko skomplikowane, co? - Śmieje się nerwowo.
Wzruszam ramionami.
- A ty już wiesz... znasz płeć? - Pyta po chwili.
- To chłopiec.
Na twarzy Theo w końcu pojawia się uśmiech.
- Tobias - dodaję.
- Tobias? Och. No cóż, ładnie - porusza brwiami.
- Wiem - milknę na chwilę. - Czyli na razie nie powiesz Ruth?
- Wolałbym nie... Później jej powiem, że... nie wiem, przespaliśmy się raz po imprezie. Jak przyznałbym się do romansu, to na pewno by mnie rzuciła. Rozumiesz mnie?
- Tak - mówię, chociaż jednocześnie znowu mam ochotę go walnąć.
- Och, Shai, co to będzie, co to będzie - wzdycha Theo, obejmując mnie ramieniem.
CDN.
👹