- Cześć Shai - Theo wita się ze mną buziakiem w policzek. Pochyla się nad łóżkiem, gdzie leży Tobias. - Cześć smyku - uśmiecha się do syna. - Jesteście gotowi?
- Muszą mi jeszcze wyjąć wenflon - odpowiadam. - No i trzeba zmienić Tobiasowi pampersa, bo siusia jak dziki.
- Spoko, przewinę go - oferuje się Theo i wyciąga pampersa z torby. Odpina śpioszki, po czym zdejmuje starego pampersa. Zaczyna zakładać nowy, ale zanim zdąży go zapiąć, Tobias siusia na swojego tatę, którego koszulka robi się mokra. - O nie! Tobi, serio? Taki z ciebie śmieszek?
Chce mi się tak śmiać, że zginam się wpół i przetrzymuję metalowej ramy łóżka. Mój synek jest po prostu genialny.
- Tak, Shai, śmiej się, śmiej, ale pamiętaj, że karma wraca - mówi Theo z naburmuszoną miną.
- Pamiętam, pamiętam - odpowiadam, chwytając się za wisiorek mojego łańcuszka, który Theo podarował mi na urodziny. - Dobra, idę do sali zabiegowej ściągnąć wenflon. Dasz sobie radę?
- Jasne - odpowiada, zapinając z powrotem śpioszki. Bierze Tobiasa na ręce i zaczyna go delikatnie kołysać, przez co nasz synek powoli zamyka oczka. Wyglądają tak słodko, że wyciągam telefon i robię im zdjęcie.
***
- Masz wszystko? - Pyta Theo, kiedy wracam. Odebrałam już wypis po wyjściu z sali zabiegowej.
- Tak, możemy iść - odpowiadam i zakładam na ramię torbę z rzeczami moimi i Tobiasa. Theo bierze nosidełko z naszym śpiącym synkiem.
- Jak on będzie takim śpiochem, to będziemy najszczęśliwszymi rodzicami na świecie - stwierdza Theo.
To tak ładnie brzmi. Rodzice. Ja i Theo jesteśmy rodzicami, mamy razem dziecko. Dlaczego on nie może rozstać się z Ruth? Moglibyśmy wtedy stworzyć prawdziwą rodzinę dla Tobiasa. Kocham go i chciałabym z nim być. Czasami wyobrażam sobie, że jesteśmy razem, że Theo wyznaje mi miłość. Bywają chwilę, że czuję się tak jakby naprawdę mnie kochał. Świadczą o tym jego gesty. Choć jest urodzonym dupkiem, to i tak doceniam te chwile, kiedy jest czuły i kochany. Przecież niedawno się kochaliśmy. Czy to nic nie znaczy? To musi coś znaczyć. Nie zrobilibyśmy tego, gdybyśmy nic do siebie nie czuli. Theo by mnie nie całował i przytulał tak często, jak mu się to zdarza w ostatnim czasie.
- Okej, Tobi, to teraz jedziemy do domu - mówi Theo, zapinając nosidełko na tylnim siedzeniu. Chcę usiąść obok niego, ale Theo mnie zatrzymuje. - Dlaczego nie z przodu?
- Chcę być tam w razie by się obudził i mnie potrzebował - odpowiadam.
- Daj spokój, przecież wiesz, że on całą drogę prześpi. Tak sobie myślę, że chyba ma to po mnie, bo jednym z moich największych hobby jest spanie.
- Myślałam, że dla ciebie liczą się tylko cheetosy - żartuję, siadając na miejscu pasażera.
- O tak, z pewnością jedzenie ich jest sensem mojego życia - odpowiada ze śmiechem Theo.
Włącza radio, które jednak nie gra głośno, byleby tylko było coś słychać w tle. Tak jak przypuszczał Theo, Tobias cały czas śpi. Jego tata natomiast kładzie mi rękę na udzie i delikatnie je masuje.
- Jak się czujesz?
- Dobrze, dziękuję - odpowiadam z uśmiechem. Theo kiwa głową, po czym skupia wzrok na drodze.
W końcu docieramy do domu. Wyciągam swoją torbę, a Theo idzie do bagażnika i też wyjmuje dużą torbę i zakłada ją na ramię, po czym wyciąga nosidełko z Tobiasem.
- Po co ci ta torba? - Pytam ze zmarszczonym czołem.
- Jak to po co? Zostaję z wami, chcę ci pomóc przy Tobiasie. W końcu jestem jego tatą i też chciałbym spędzać z nim czas.
- Okej - wzruszam ramionami, ale się uśmiecham. Theo będzie mieszkał z nami. Ciekawe, ile czasu. Mam nadzieję, że jak najdłużej...
CDN.
Ludzie, chcę do teatru w Londynie, gdzie będzie grał Theo 😱 Proszęproszęproszę 😍
Okej, wracam do oglądania Harrego 😏 Dzisiaj moja ulubiona część 💛