W ciągu następnych dni spędzam czas sama. Theo chyba postanowił dać mi spokój, a David jest zawalony pracą w szpitalu. Po całej tej aferze z ciążą, dostałam mnóstwo wiadomości z gratulacjami. Zoë była na mnie obrażona, że jej nie powiedziałam, ale na szczęście zdołałam ją udobruchać. Domyśliła się oczywiście, że to dziecko Theo, ale obiecała milczeć jak grób. Miałam też telefon od reżysera. Pytał się o termin porodu, który mam wyznaczony na połowę marca, bo czwartego kwietnia mamy premierę Niezgodnej. Powiedziałam mu, że będę, chyba, że Tobias postanowi się spóźnić. Mam nadzieję, że tak się nie stanie, że będę w stanie pojawić się na premierze. Dzwoniła także Veronica Roth z gratulacjami i ucieszyła się, słysząc, że mój synek będzie się nazywał Tobias. Zażartowała, że na drugie imię powinien mieć Cztery. Ale ja już wiem, że jego drugim imieniem będzie Theodore. W mojej rodzinie jest taka tradycja, że dzieci otrzymują jako drugie imię, imię swojego rodzica. Ja jestem wyjątkiem, bo moja mama przechodziła akurat okres buntu i zamiast Shailene Lori, nazywam się Shailene Diann.***
Po południu ucinam sobie drzemkę na kanapie w salonie, ale budzi mnie pukanie do drzwi. Wstaję powoli, bo z każdym dniem ruszam się coraz bardziej ociężale. Jakby nie było, nosze kilka dodatkowych kilogramów na brzuchu.
Otwieram drzwi i widzę Theo, który trzyma w jednej ręce pudełka z pizzą, a w drugiej wielki bukiet kwiatów. Przewracam oczami.
- Co ty tu robisz? - Pytam obojętnie.
- Chciałem cię bardzo bardzo przeprosić - odpowiada, robiąc skruszoną minę. - Mogę wejść?
Nie.
Przepuszczam go jednak w drzwiach. Theo idzie do kuchni i kładzie na stole pudełka z pizzą, po czym wręcza mi bukiet z kwiatami i pada przede mną na kolana, przytulając twarz do mojego brzucha. Marszczę brwi.
- Wiem, że jestem skończonym dupkiem, ale chciałbym cię bardzo przeprosić. Nie mogę ci mówić, co masz robić, zachowałem się koszmarnie, ale wybacz mi, Shai. Jesteście dla mnie ważni - odsłania mój brzuszek i przyciska do niego usta. Dziwnie się czuję, nigdy tego nie robił, jedynie co, to trzymał na nim dłoń, żeby czuć jak Tobias kopie.
- Dobrze, wybaczam ci. Ale nie mów mi więcej takich rzeczy, kocham Tobiasa i to on jest dla mnie najważniejszy, a nie chodzenie na randki. Ale mam też swoje życie i to, że się z kimś umówię nie znaczy, że będę zaniedbywać Tobiasa - odpowiadam, a Theo wstaje. Obejmuję go, a moja twarz wtula się w jego szyję. Theo delikatnie gładzi mnie po plecach i całuje w czoło.
- Jesteś wspaniała, mówiłem ci to już? - Szepcze Theo. Czuję na twarzy jego gorący oddech.
- Chyba nie - odsuwam się od niego.
- To powiem ci to jeszcze raz. Shailene Diann Woodley, jesteś najwspanialszą osobą na świecie.
Dlaczego on w jednej chwili jest taki kochany, a zaraz potrafi mnie bardzo zranić? Kim ty naprawdę jesteś Theo? To pytanie już od jakiegoś czasu krąży w mojej głowie.
- Ruth wyjechała już do Irlandii, więc będę miał dla was więcej czasu - mówi i zaczyna się rozglądać. - Nie ma tutaj tego lekarza?
- Theo, on się nazywa David - przerywam mu. - Nie, nie ma go, ma dużo pracy.
- To dobrze - Theo uśmiecha się do mnie i gładzi palcem mój policzek. Mam ochotę go pocałować, ale się waham. Postanawiam jednak zaryzykować i łączę nasze usta. Theo nie odsuwa się i pogłębia pocałunek. Jest zupełnie inaczej niż z Davidem, wzdłuż kręgosłupa przechodzi mnie dreszcz i czuję rosnącą euforię. Dopiero teraz czuję się dobrze, jestem szczęśliwa. Chciałabym to poczuć z Davidem, ale tylko Theo potrafi mi to dać, mimo że zachowuje się jak idiota.
Odrywamy się od siebie, uśmiechy nie schodzą nam z twarzy. Odchrząkuję, starając się mówić normalnym głosem.
- To co, może zjemy tę pizzę, co? Tobias jest potwornie głodny.
- Głodomór po tatusiu, co nie Tobi? - Odpowiada rozbawiony Theo. - Kupiłem twoją ulubioną, hawajską.
- James, jak ty mnie w tej chwili zaimponowałeś! - Parskam śmiechem. - Zjemy na zewnątrz?
- Dla ciebie wszystko - mówi Theo i bierze kartony z pizzą, idąc za mną na taras.
CDN.
Awwww 💛 ten uśmiech 💛