9 miesięcy później
„Ruth Kearney i Theodore Peter James Kinnaird Taptiklis
wraz z Rodzicami
mają zaszczyt zaprosić
Sz. P. Shailene Woodley i Tobiasa Taptiklis
na uroczystość Zaślubin,
która odbędzie się dnia 18 maja 2015 roku o godzinie 17.00
w Katedrze św. Pawła w Londynie.Po ceremonii kościelnej zapraszamy na przyjęcie weselne,
które odbędzie się w Belvedere Restaurant w Londynie.Prosimy o potwierdzenie przybycia do dnia 18 marca 2015 r."
Wpatruję się w zaproszenie, które przyszło pocztą miesiąc temu. Gdy tylko je zobaczyłam, miałam ochotę je podrzeć.
Dzisiaj mamy Wigilię, a jutro rano przylatuje Theo, żeby spędzić część świąt ze swoim synem.
Po nakręceniu serialu musiał wrócić do Londynu, tak jak sobie tego życzyła Ruth, żeby pomóc jej w przygotowaniach do ślubu. Wybaczyła mu zdradę i próbuje zrobić wszystko, żeby Theo jak najmniej czasu spędzał z Tobiasem.
Jednak byliśmy razem na premierze Niezgodnej, a latem kręciliśmy przez prawie trzy miesiące Zbuntowaną. Mieszkaliśmy w trójkę w jednym apartamencie, o czym Ruth nie wiedziała... Gdy kręciliśmy sceny, Tobias znajdował się pod opieką dwóch opiekunek, o które zadbał reżyser filmu. Później, jesienią, Theo nagrywał film w Nowym Jorku, ale prawie co weekend przylatywał do Los Angeles, żeby być z Tobiasem. Mimo moich wcześniejszych obaw, widzę, że Theo stara się jak może. Czasami mu nie wychodzi, ale wiem, że kocha Tobiasa i robi wszystko co w jego mocy, żeby spędzać z nim możliwie jak najwięcej czasu.
Między nami też jest dobrze. Wydaje mi się, że jest coraz lepiej i że Theo musi coś do mnie czuć. Mimo, że niedługo ma się ożenić z Ruth, spędziliśmy ze sobą kilka nocy i nie szczędzimy sobie pocałunków. Wciąż mam nadzieję, że Theo zmieni zdanie i odwoła ten cholerny ślub. Kocham go, to uczucie nie minęło, choć David z całych sił wciąż próbuje mnie do siebie przekonać. Jest kochany i słodki, ale serce nie sługa, wybrało kogoś innego...
***
- Mamamama - gaworzy Tobias, kiedy tylko mnie zauważa. Zasuwa w swoim chodziku, obijając się o każdy mebel w domu.
- Co, kochanie? - Uśmiecham się i biorę go na ręce. Od razu wtula się we mnie jak małpka. - Tata dzisiaj do ciebie przylatuje, wiesz?
- Tata - powtarza Tobias i też się uśmiecha.
- Na pewno ma dla ciebie jakiś fajny prezent na święta - mówię, idąc do kuchni. - Jesteś ciekawy, co to? - Patrzę na zegarek. - Powinniśmy po niego jechać za jakieś pół godziny. Ale najpierw może coś zjesz? Utrzemy ci jabłuszko? Tak? - Całuję go w policzek i sadzam go na krzesełko dziecięce.
***
Parkuję auto przed lotniskiem, po czym wysiadam. Biorę na ręce Tobiasa, po czym kierujemy się na halę przylotów. Widzę, że samolot Theo wylądował pięć minut temu, więc pewnie niedługo powinien się pojawić.
- Zaraz zobaczysz tatusia, wiesz? - Mówię do Tobiasa.
- Tatatata - odpowiada tylko i zajmuje się moim łańcuszkiem.
- Hej, hej, to nie jest dla ciebie - śmieję się. Stawiam go na ziemi i trzymam za dwie rączki, a Tobias próbuje chodzić, co nawet nieźle mu wychodzi.
- Tobi! - Słyszymy krzyk i widzę Theo, który biegnie w naszą stronę, ciągnąc za sobą walizkę. Tobias gdy go zauważa, też chce do niego biec, więc pomagam mu, wciąż go trzymając za rączki. Theo w końcu do nas dociera i porywa Tobiasa na ręce, unosząc wysoko, a ten zaczyna się śmiać. - Moje słoneczko, tęskniłem za tobą - Theo przytula go do siebie.
- Tatatata!
- Kocham cię, synku - całuje go w czoło, po czym nachyla się do mnie i całuje mnie w policzek. - Cześć, Shai.
- Cześć, Theo - uśmiecham się. - To może ja wezmę twoją walizkę, a ty trzymaj Tobiasa?
- Nie trzeba, Shai, dam radę - odpowiada i kierujemy się do wyjścia z lotniska.
CDN.
❤️