4. Do Detroit

155 8 0
                                    

"Bo każdy ma takie sny, z których nie chce się obudzić."

A ja mogłabym śnić nawet do końca życia, tylko i wyłączenie po to, by widzieć jego twarz. Niestety, życie to nie organizacja zajmująca się spełnianiem marzeń.
Ubieram się i schodzę, by zrobić śniadanie. Jest sobota, więc mam cały dzień dla siebie.
Po śniadaniu, ubieram się w wychodzę na miasto. Gary do tej pory się nie obudził. Nie dosyć, że cały dzień siedzi w domu, to jeszcze w niczym mi nie pomaga. To ja sprzątam, gotuję, piorę i robię milion innych rzeczy, w których mógłby mi pomóc. Nie chcę o tym więcej myśleć.
Wsiadam do auta i jadę do parku. Zawsze tam jeżdżę, gdy mam zły humor. Przypominam sobie czasy młodości, kiedy przychodziłam tu z Harrym. Robiliśmy co chcieliśmy, nikt nam niczego nie mógł zabronić. Typowe nastolatki, które chciały mieć coś z życia, póki studia pochłoną ich w całości. Pamiętam jak snułam plany na przyszłość z Harrym. Wielki dom, dwójka dzieci i śniadania do łóżka. Byłam wtedy taka szczęśliwa. I głupia. Ciekawe czy on też czasami o mnie myśli. A może tylko ja sądzę, że łączyło nas coś innego, wyjątkowego. Może dla niego to był tylko zwykły, przelotny związek? Kiedy o tym myślę, łzy napływają mi do oczu.
Nagle słyszę dźwięk telefonu. Patrzę na wyświetlacz. Naprawdę, nawet w sobotę nie dacie mi spokoju? Odbieram komórkę.

-Dzień dobry.- słyszę głos mojego szefa.

-Witam.- odpowiadam uprzejmie.

-Czy może Pani przyjechać na chwilę do przychodni? To nie jest rozmowa na telefon.- mówi poważnie szef, a ja zaczynam się bać.

-Coś się stało?- pytam przerażona.

-Niech się Pani nie przejmuje, proszę przyjechać.- odpowiada, po czym się rozłącza.

***

Po dojechaniu do przychodni wchodzę do gabinetu szefa.

-Przepraszam, że nie wtajemniczyłem Pani odrazu, ale ta sprawa nie jest na telefon.- tłumaczy się.

-Jasne, o co chodzi?- przytakuję.

-Jak Pani wiadomo, uważam Panią za najlepszego onkologa w całym Londynie.- mówi poważnie.

-Dziękuje bardzo.- odpowiadam.

-Mamy bardzo trudny przypadek raka. Mężczyzna już 6 rok choruje i nadal się trzyma.- opowiada.

-Dobrze, ale co ja mam z tym wspólnego?- pytam poirytowana.

-Chcę, żeby Pani jechała do miasta, w którym leczą tego mężczyznę i może pomogła lekarzom.- odpowiada, a w jego oczach widać zakłopotanie.

-To bardzo miłe, zgadzam się. Gdzie miałabym jechać?- pytam zaciekawiona.

-Do Detroit.

Fall in love with you again || H.S ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz