Rozdział 13

3.7K 168 4
                                    

Natalie

Zaczęłam koncertować. Najpierw koncert w Nowym Jorku potem Kentucky. Waszyngton. Oklahoma. Nowy Orlean. O siedemnastej miałam wywiad, więc po trzygodzinnym locie od razu pojechaliśmy do studia, w którym miała się odbyć rozmowa.
Na szybko poprawili mi zrobiony w samolocie makijaż i fryzurę, przebrałam się w błękitną sukienkę i zaczęliśmy. Po wszystkim pojechaliśmy do restauracji coś zjeść, oczywiście ledwo przecisnęliśmy się przez tłum paparazzi. Nie mieliśmy czasu jechać do hotelu, więc pojechaliśmy na miejsce koncertu.

- Zapraszamy Natalie Harvey!

Na scenę wyszłam z grupką tancerzy i zaśpiewałam piosenkę. Po wszystkim zabrałam moje zdjęcia z autografami i rozdałam je. Wróciłam zmęczona do hotelu. O dziesiątej następnego dnia poleciałam do Londynu, potem do Belfastu i Amsterdamu. Zaraz po koncercie w Amsterdamie poleciałam do Warszawy. Już na lotnisku przywitał mnie tłum fanów. Ostatnim przystankiem było Los Angeles, w którym postanowiłam zostać trochę dłużej. Kiedy wysiadłam z samolotu poczułam, że wreszcie jestem na właściwym miejscu. W hotelu byliśmy kilka minut po pierwszej w  nocy. Zmęczona szybko zasnęłam.

Z laptopem na kolanach przeglądałam artykuły, w których pisali o koncertach, w których brałam udział.

- Nat... To miasto jest przepiękne, jak ty mogłaś stąd wyjechać? - powiedziała Jill.

Nagle wszystkie wspomnienia powróciły. Poczułam, że łzy napływają mi do oczu.

- Jill, mogłabyś mnie zostawić samą?

- Coś się stało?

- Proszę cię wyjdź. - rzuciłam.

Posłuchała mnie. Pozwoliłam łzom spływać po policzkach. Zajrzałam do mojej torebki i wyjęłam klucze od domu. Miałam do nich także przyczepione moje klucze od rodzinnego domu i domu... Marie. Po dwóch godzinach cicho wyszłam z mojego pokoju i zobaczyłam Jill przytuloną do Sean. Poczułam pustkę, bo... straciłam wszystkich. Rodziców, Marie i Maxa. Osoby, które były mi najbliższe.

- Nat, chodź do nas. - powiedział chłopak.

- Dzięki, ale przejdę się na miasto.

Ubrałam na siebie czarne spodnie, biały sweterek, botki na obcasie, kurtkę i wielki szal. Na nos założyłam okulary przeciwsłoneczne i zabrałam torebkę. Było zimno, ale nie aż tak. Wszędzie były porozwieszane ozdoby świąteczne. Ubrane choinki. Święta miały być już za trzy dni. Nie wiem po co ani dlaczego, ale poszłam na ulicę, na której mieszkałam. Dom Marie, mój i... Maxa. Zobaczyłam jego samochód na podjeździe, a po chwili on sam wybiegł z domu i wsiadł do auta. Szybko zakryłam włosy i twarz w szalu, by mnie nie rozpoznał. Na szczęście nie zauważył mnie.

***

- Natalie? - zapytał znajomy głos. Odwróciłam się powoli.

- Alice?

- Hej. - powiedziała i przytuliła mnie do siebie. - Jak mi ciebie brakowało. - oznajmiła mocniej mnie tuląc. - Wróciłaś na stałe?

- Nie. Mam dzisiaj koncert, zostanę tu jeszcze dwa dni i wracam.

- Szkoda. Max, rodzice by się ucieszyli.

- Mogłabym cię o coś prosić? - powiedziałam ze łzami w oczach. - Nie mów nikomu o naszym spotkaniu, nie chcę by ktokolwiek przeze mnie cierpiał. - przytuliłam ją. - Bardzo za wami wszystkimi tęsknię, ale...

- Rozumiem, ale mam pytanie. Przyszłabyś na nasz ślub? - zapytała wyjmując z torebki zaproszenie. - Miałam je cały czas przy sobie w razie gdybym cię spotkała. - uroniła łzę.

Wróć do mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz