Rozdział 27

2.8K 170 4
                                    

Natalie

- Dzieci na pewno bardzo ucieszą się, że przyjechałaś.

- Mam nadzieję. Tęskniłam za nimi. - weszłyśmy do sali, a w niej dzieci, gdy tylko mnie zobaczyły przytuliły mnie . - Cześć, urwisy.

***

Siedziałam w domu i wyjęłam spod łóżka rzeczy należące do Marie. Otworzyłam notes i jeszcze raz dokładnie go przejrzałam. Znalazłam numer do Anny jak i do jej męża. Postanowiłam zadzwonić wieczorem. Zrobiłam spaghetti. Pokazywałam nowy samochód moi rodzicom, gdy zadzwonił mój telefon.

ROZMOWA:

- Tak, słucham?

- Dzień dobry, czy rozmawiam z panią Natalie Harvey?

- Tak.

- Jestem wychowawczynią Suzanne Dowson.

- Coś się stało? - zapytałam zaniepokojona.

- Chciałabym z panią porozmawiać.

- Dobrze, zaraz będę.

- Dziękuję.

Zabrałam torebkę i zamknęłam auto. Ruszyłam w stronę szkoły. Weszłam do sali wskazanej przez nauczycielkę.

- Dzień dobry. - powiedziałam wchodząc.

- Dzień dobry. Proszę sobie usiąść. Nie mogłam dodzwonić się do państwa Dowson, więc Suzanne powiedziała, że pani będzie mogła przyjechać. Chodzi o to jak traktują ją inni w szkole. Nie podoba mi się to. Suzy jest grzeczną i dobrze uczącą się dziewczynką, jednak jej rówieśnicy przez ostatnie kilka tygodni traktują ją okropnie. Oskarżają o kłamstwo.

- O kłamstwo?

- Tak, by zyskać uznanie powiedziała im, że jest pani jej ciocią.

- Oni mają jeszcze jedną lekcję, prawda?

- Tak, lekcję wychowawczą.

- W takim razie mam pewien plan.

***
- Jak było w szkole? - zapytałam, gdy Suz wsiadała do samochodu.
- Nawet okay, tylko Ruby i ta jej paczka...
- Kiedyś im przejdzie.
- A jeśli nie.
- Przejdzie im. 
Wróciłyśmy do domu i zadzwonił do mnie Max z propozycją sesji zdjęciowej.
- Suzanne muszę jechać na miasto, niedługo wrócę.
- Okay.
***
Wracałam do domu, postanowiłam wstąpić jeszcze do cukierni. Kupiłam szarlotkę i wychodziłam z budynku kiedy zobaczyłam Nicole. Zastygłam.
- Hej. - oznajmiła i uśmiechnęła się szeroko.
- Hej.
- Masz chwilkę, chciałabym pogadać.
- Jasne.
Poszłyśmy do kawiarni, która znajdowała się za rogiem. Usiadłyśmy.
- Co podać?
- Dla mnie kawa.
- Ja poproszę ciasto cytrynowe i sok pomarańczowy. - kelnerka odeszła, a Nicole zaczęła: - Co u ciebie? Kariera idzie na przód...
- Tak, to prawda.
- A Max? Utrzymujecie kontakt?
- Tak.
- Ma kogoś?
- Jesteśmy zaręczeni. - podniosłam rękę do góry.
- Gratuluję. Wreszcie trafił na porządną dziewczynę... Naprawdę się cieszę... Natalie uwierz mi.
- Dziękujemy, a jak u ciebie?
- U mnie? Wspaniale. Zaczęłam nowe życie... Pogodziłam się z rodzicami, skończyłam terapię, wróciłam na studia. Znalazłam pracę, faceta.

- O, to świetnie. 

- Max, pewnie naopowiadał ci trochę o mnie. 

- No trochę tak. 

- Bardzo mi wstyd... Tak wiele mu zawdzięczam. 

***

- Oslo, Tajlandia, Kopenhaga... Czad. -powiedziała podekscytowana Suz. 

Wróć do mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz