Rozdział 17

3.5K 183 1
                                    

Natalie
Max poszedł do kotłowni napalić w piecu, a ja w tym czasie zrobiłam nam gorącą herbatę.
- Zaraz będzie ciepło.
- Miejmy nadzieję, bo zaraz chyba zamarznę. - zaśmiałam się. - Fajnie, że jesteś tu ze mną. Myślałam, że nigdy tu nie wrócę. A kiedy kilka dni temu tu byłam. Wiesz co pójdę nastawić pranie, tam w torebce powinien być mój telefon. Poszukałbyś go?
- Jasne.
Szybko wyrzuciłam wszystkie rzeczy z walizki i wrzuciłam do pralki. Związałam włosy w niechlujnego koka i założyłam dresy.
- Już jestem.
- Możesz mi powiedzieć jakim cudem zaproszenie na ślub Alice znalazł się w twojej torebce?
- Max, bo...
- Spotkałyście się?!
- Przypadkiem.
- Jasne.
- Tak! Zamknij się i posłuchaj mnie! Spotkałyśmy się na mieście i poprosiłam ją o to, żeby nikomu o tym nie mówiła.
- Dlaczego? - zadzwonił jego telefon.
- Odbierz.
- Nie.
- Max.
- Halo? Dobra już idę... - rozłączył się. - Rodzice przyjechali... Dokończymy.
- Wyściskaj ich ode mnie.
- Okay. - pocałował mnie w policzek. - Pa.
- Pa.
I zostałam sama. W domu zrobiło się dostatecznie ciepło bym mogła zdjąć z siebie za dużą bluzę. Dawno nie miałam czasu niczego upiec albo ugotować. Po drodze zrobiłam małe zakupy, dzięki czemu mogłam zabrać się za pieczenie. Włączyłam radio i usłyszałam piosenkę Eda Sheerana. Uwielbiałam tą piosenkę, więc zaczęłam tańczyć i śpiewać. Zdążyłam włożyć ciasto do piekarnika i usłyszałam dzwonek do drzwi. Kiedy je otworzyłam pani Smith przytuliła mnie do siebie.
- Jak dobrze, że jesteś, skarbie. -wyszeptała.
Ja też się cieszyłam. Uwielbiałam Holly i Jace'a. - Powiedz, że wróciłaś na stałe. Nasz Max tak zmarniał po twoim wyjeździe nie ma kto go rozpieszczać. - zaśmialiśmy się.
- Gratuluję sukcesu, Natalie. -powiedział tata bruneta i przytulił mnie do siebie.
- Dziękuję. Nie, nie wróciłam na stałe... Za kilka dni wyjeżdżam.
- Szkoda, ale może święta z nami spędzisz?
- Bardzo bym chciała, ale...
- Jasne. - pani Smith lekko posmutniała. - Wpadliśmy tylko na chwilę, wesołych świąt, skarbie. - ponownie przytuliła mnie do siebie.
- Wesołych świąt.
W domu znów zapadła cisza. Odczułam zmęczenie. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się w swoim łóżku. Spojrzałam na biurko i zobaczyłam uschniętą różę i książkę. Uśmiechnęłam się przypomnianając sobie ten dzień. Sięgnęłam po nią i otworzyłam na przypadkowej stronie. Przejrzałam ją i zobaczyłam list. Zaczęłam go czytać.

" Hej, skarbie. Mam nadzieję, że książka Ci się podobała... Nie wiem od czego zacząć... To trudniejsze niż myślałem choć zamiast powiedzieć napiszę. Raz się żyje. Zakochałem się w Tobie Natalie... Kiedy zobaczyłem Cię po raz pierwszy, poczułem coś czego nigdy wcześniej nie czułem... Nigdy nie byłaś dla mnie tylko przyjaciółką... Byłaś kimś kto odmienił moje życie na lepsze.  Mógł bym wyjść i wykrzyczeć to całemu światu to co do ciebie czuję. Może to banalne, ale... Kocham Cię Natalie i nigdy nie przestanę. Nigdy.

PS. "Nie bój się ponownie zakochać. Otwórz swe serce i podążaj tam, dokąd Cię ono wiedzie... i pamiętaj, fruń do księżyca...P.S. Zawsze będę Cię Kochał..." - Cecelia Ahern

Zobaczyłam jak światło w jego pokoju zgasło, ale miałam ochotę pobiec do niego i powiedzieć, że ja też go kocham. Jednak musiałam poczekać do jutra. Włączyłam laptop i zerknęłam na pocztę. Miałam kilka maili, więc wszystkie przejrzałam. Ostatni był bardzo, ale to bardzo interesujący.

" Dzień dobry, nazywam się Violet Dowson. Mam dla pani bardzo ważną wiadomość... Jeśli jest pani jeszcze w Los Angeles to proszę o spotkanie. Ta sprawa nie może dłużej czekać"

Szczerze to nie wiedziałam jak na niego zareagować. Dostawałam podobne maile, ale ten był jakiś inny. Mój wewnętrzny głos podpowiadał mi, że to może być naprawdę poważna sprawa. Odpisałam, że gdyby chciała to jutro rano w kawiarni, w której byłam z Maxem.
***
Ubrałam się ciepło i pojechałam na tajemnicze spotkanie. Zamówiłam kawę.
- Dzień dobry. - powiedziała szczupła blondynka.
- Dzień dobry to pani do mnie pisała?
- Tak, to ja. - podeszła kelnerka. - Kawę poproszę. Tak jak wspomniałam nazywam Violet Dowson... To wcale nie jest dla mnie łatwe.
Violet, Violet... Już kiedyś słyszałam o tym imieniu w mojej rodzinie, ale...
- Natalie Harvey, więc o co chodzi?
- Powiem prosto z mostu... Jestem pani starszą siostrą.
- Słucham? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Mam tu zdjęcia z naszego dzieciństwa. Miałam jedenaście lat kiedy się urodziłaś.  Byłaś mała kiedy to się stało...
Byłyśmy jak dwie krople wody. Kiedy lepiej się jej przejrzałam zobaczyłam pewne podobieństwo. Ale równie dobrze to wszystko mogło być kłamstwem.
- Zaszłam w ciążę... Rodzice nie chcieli o tym słyszeć i wyrzucili mnie z domu.
- Jak to?
- Tata odezwał się do mnie zaraz po porodzie, ale nie chciałam z nim rozmawiać. Byłam na niego wściekła. Dopiero niedawno odważyłam się z nim spotkać i spokojnie porozmawiać. Wydawał się poruszony. Zresztą zachowywał się bardzo dziwnie... Był przygnębiony. Kiedy go o to co się stało powiedział, że jego małżeństwo wisi na włosku.
- Nie to niemożliwe... -wstałam i założyłam płaszcz. Położyłam banknot i chciałam wyjść kiedy Violet złapała mnie za rękę i podała swoją wizytówkę.
- Proszę cię zadzwoń jak wszystko przemyślisz.
Wyswobodziłam się i wyszłam na zewnątrz. Nie mogłam złapać powietrza, kręciło mi się w głowie, a łzy spływały po moich policzkach. Jeśli to wszystko prawda to... O tym chciał mi powiedzieć tata. Jak mogli mi o niczym nie powiedzieć... Minęło tyle lat.
Wróciłam do domu totalnie załamana. Nie zajmując płaszcza ani szalu pobiegłam na strych w poszukiwaniu zdjęć z dzieciństwa. Przeszukałam wszystkie albumy. Mój telefon ciągle dzwonił. Jak mogli mnie tak perfidnie oszukiwać.
ROZMOWA:
- Halo? - zapytałam, ocierając policzki.
- Cześć córcia, będę w domu kilka minut po piętnastej... Kupić coś?
- Nie, zrobiłam małe zakupy. Poza tym nie zjemy wszystkiego.
- Dobrze, to pa.
- Pa.
Nie chciałam, żeby cokolwiek podejrzewał. Poważną kłótnię chciałam przeprowadzić po kolacji. Była wigilia, ale musiałam to jak najszybciej wyjaśnić. Mama czasem lubiła chować zdjęcia w książki, więc może tam były. Otworzyłam encyklopedię i wyleciało z niej kilka. Idealnie. Jedno było z moich pierwszych urodzin, koło mnie była dziewczyna miała może jedenaście lat.
Byłaś mała kiedy to się stało...

Kolejne było na placu zabaw. Dziewczyna była do mnie przytulona, a na odwrocie były napisane nasze imiona: Natalie i Violet
Violet miała rację... Byłyśmy siostrami. Tylko dlaczego rodzice mi o niej nie powiedzieli?
***
Przygotowałam kilka potraw na wigilijną kolację i czekałam na przyjazd taty. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam czarną rozkloszowaną sukienkę z rękawami za łokieć. Padał śnieg. Kiedy patrzyłam przez okno przypomniały mi się ubiegłoroczne święta. To były najcudowniejsze święta od kilku lat. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Nie spędził świąt z rodziną dla mnie... no i z powodu śnieżycy, ale gdyby nie chciał nie zrobiłby tego. Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Kiedy je otworzyłam zobaczyłam tatę z walizką w kapturze białym od śniegu. Mimo tego jak bardzo byłam na niego zła z przyjemnością go przytuliłam.
- Pięknie wygladasz. -powiedział tata.
- Dziękuję. - weszliśmy dalej, a ojciec rozejrzał się.
- Nic się tu nie zmieniło.
- Ano nic.
- Natalie może porozmawiamy?
- Nie, tato... Nie teraz. Zjedzmy i dopiero wtedy porozmawiamy, dobrze?
- Jasne. W takim razie pójdę pod prysznic.
***
Skończyliśmy oglądać film i wzięliśmy się za przygotowywanie kolacji. Nadal biłam się z myślami, jednak nie chciałam tego po sobie poznać, choć było to naprawdę trudne zadanie. Mieliśmy zacząć dzielić się opłatkiem, gdy zadzwonił Max.
ROZMOWA:
- Hej. - powiedział.
- Hej.
- Wpadła byś do nas? Mama nadal się upiera.
- Jest u mnie ktoś.
- Aha.
- Poza tym nie chciałabym przeszkadzać.
- Kochanie, przyjdź do nas. - powiedziała mama Maxa.
- Właściwie to ktoś u mnie jest.
- No to zapraszamy was... - zatkałam ręką telefon.
- Sąsiedzi nas zapraszają, idziemy? - potwierdził. - Dobrze tylko jakby Max mógł po nas przyjść?
- Okay, już go wysyłam.
Chwilę później sąsiad wpadł do mojego mieszkania.
- Pan Harvey? - rzucił Max.
- Max, dobrze pamiętam?
- Tak. - uścisnęli sobie dłonie.
- Max, weźmiesz ciasto?
- Alie, wiesz ile my tego mamy? -pocałował mnie w policzek.
- Nie marudź. Tato tą sałatkę i jeszcze to.
Zamknęłam dom i poszłam za chłopakami.
- Nat jak cudownie cię widzieć. - powiedziała Alice, a Max dodał:
- Wiem o waszym spotkaniu.

- Alie, wszystko okay? - zapytał Max.
- Tak. - Uśmiechnęłam się blado.
- Natalie skarbie nie smakuje ci? - zapytała mama bruneta.
- Nie, wręcz przeciwnie... Po prostu nie jestem głodna.
- Źle się czujesz?
- Nie, pójdę zaczerpnąć świeżego powietrza.
Wstałam i wyszłam, założyłam płaszcz. Poczułam zimne powietrze uderzające we mnie. W moich oczach zebrały się łzy.
- Alie? - zapytał Max. - Coś się stało, prawda?
- Nie, daj spokój.
- Mnie nie oszukasz. -patrzyłam na niego, przytulił mnie do siebie. - Chodź tu do mnie.
- Przejdźmy się.
- Okay. To co się dzieje?
- Powiem ci, ale nie teraz... Dobrze?
- Dobrze.

Wróć do mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz