Rozdział 24

2.8K 171 5
                                    

Max 

Stało się! Natalie została moją narzeczoną! Na razie chcieliśmy to uchować w tajemnicy, choć dobrze wiedzieliśmy, że przed rodzicami niczego nie da się ukryć. Przynajmniej będziemy próbować. Najbardziej zależało nam na tym, by media dowiedziały się o tym najpóźniej.

Kiedy zszedłem na dół, Alie krzątała się po kuchni robiąc śniadanie. Przytuliłem ją i ucałowałem w policzek. Mruknęła coś, ale puściłem to mimo uszu. Po posiłku usiedliśmy razem przed telewizorem, by móc cieszyć się wolnym popołudniem. Następnie w godzinach wieczornych przyszli rodzice mojej narzeczonej. Jej mama od razu zobaczyła pierścionek i wtedy znaleźliśmy się w ogniu pytań. Wypytywała o wszystko co możliwe.

- Planujecie już ślub?

- Jeszcze za wcześnie, mamo.

- E tam za wcześnie, ja z twoim tatą byłam niespełna dwa miesiące, gdy zaszłam w ciążę z Violet, potem ślub w pośpiechu, by zdążyć przed narodzinami. Mam nadzieję, że chcecie mieć dzieci.

- Max, trzymaj mnie... - szepnęła Natalie.

- Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym. – powiedziałem chcąc zakończyć temat.

- Jak to?

- Możemy zmienić temat rozmowy? – spytała błagająco dziewczyna.

- Kochanie, to ich sprawa...- zagadnął tata Alie. – Przyjdzie czas na dzieci, po co moją się spieszyć? Są młodzi. Przed nimi całe życie.

- No dobrze... Po prostu cieszę się, że trafiła na ciebie Max.

- Natalie, nie związałaby się z byle kim. – skwitowałem, jednocześnie zakańczając temat.

Pomogłem sprzątać, a w między czasie szukałem jakieś fajnego filmu, byśmy mogli obejrzeć.

- Komedia? Horror? Romans? Thriller?

- Horror.

- To może pójdę po wino.

- Tak, lepiej tak. – zaśmiała się.

Natalie nienawidziła horrorów. Może nie tyle nienawidziła co się ich bała. Uwielbiałem, gdy oglądaliśmy ten gatunek filmów, bo czułem się jej bardzo w tamtym momencie bardzo potrzebny.

- Jesteś pewna?

- Oczywiście. – przytuliła mnie i pocałowała. Po obejrzanym filmie, gdy już trochę opadły jej nerwy zapytała: – Idziesz jutro do pracy?

- Nie, jutro jeszcze mam wolne, a ty?

- W sumie nie. Musiałabym tylko wysłać nagranie Seanowi i będę miała cały dzień wolny.

- Chcesz gdzieś pojechać?

- Nie... Chodzi raczej o... dom Marie. Mieliśmy tam wejść razem i pomyślałam, że to będzie dobra okazja.

- Jasne, zadzwonię rano do prawnika.

- Fajnie, dzięki.

- Co powiesz na długą kąpiel?

- Jestem za. – westchnęła uśmiechając się szeroko.

***

Wstałem wcześniej i pojechałem zrobić małe zakupy na śniadanie. Gdy znalazłem się z powrotem w domu zadzwoniłem do prawnika.

ROZMOWA:

- Dzień dobry, czy rozmawiam z mecenasem Robertem Vansley'em?

- Tak.

- Nazywam się Max Smith, pamięta mnie pan?

- Oczywiście, to pan i panna Harvey mieliście wejść do domu pani Marie?

- Tak, zgadza się. Czy mógłby pan dzisiaj przyjechać, bo Natalie niedawno wróciła i chcielibyśmy zobaczyć na czym tak bardzo zależało pani Marie.

- Nie ma problemu, będę za dwie godziny.

- Świetnie, do zobaczenia.

- Do zobaczenia.

Zrobiłem kawę i usiadłem popijając ją małymi łyczkami. Czekałem aż Natalie wstanie. Niedługo potem ubrana w czarne spodnie i za duży sweter zeszła na dół. Nie była w najlepszym humorze, ale przynajmniej nie musiałem pytać dlaczego.

- Prawnik będzie za półtorej godziny.

- Pójdźmy tam wcześniej, a i może pojechalibyśmy na cmentarz... Dawno tam nie byłam.

- Jasne, tylko skoczę na chwilę do twojego ojca i możemy jechać.

- Okay.

***

Stała z opuszczoną głową nad grobem Marie. Widziałem, że gdy zapalała znicz jej dłonie powoli zaczynały się trzęść. Czyżby ze zdenerwowania? Trochę nam zeszło z dojazdem i z drogą powrotną, mieliśmy niewiele czasu do przyjazdu mecenasa, ale wiedziałem, że wystarczy.

- Pójdę po klucze i możemy wchodzić. – powiedziałem i miałem zamiar odejść.

- Ja mam. – wyjęła z torebki klucze od domu rodziców. Przekręciła klucz w drzwiach i weszliśmy do środka.

***

I jak? Kolejny rozdział jutro... Do następnego. ;)  

Wróć do mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz