Rozdział 25

2.6K 174 2
                                    

Natalie
Przekroczyłam próg domu trzymając Maxa za rękę. Wszystko było starannie ułożone i wysprzątane. Było tak jakby ona nadal tu była... Zauważyłam na stole album ze zdjęciami. Delikatnie dotknęłam jego wierzchu i otworzyłam go, ale po chwili z tego zrezygnowałam. Przeszłam do salonu, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, więc wróciłam do kuchni.

- Dzień dobry panno Harvey. - powiedział mecenas.

- Dzień dobry.

- Może usiądziemy?

- Oczywiście.

- Pani Meller zostawiła dla was dwa listy, których nikt oprócz niej nie widział. - zmarszczyłam brwi.

- Myślałam, że nie zostawiła nic prócz domu... Czyli ona... - w moich oczach zebrały się łzy.

- Najprawdopodobniej... W każdym razie chciałbym, żeby państwo to przeczytali. -podsunął listy w naszą stronę, Max objął mnie ciaśniej ramieniem. - Proszę do mnie zadzwonić.

- Dobrze, dziękujemy za wszystko. - powiedział mój narzeczony i podał mężczyźnie rękę.

Ja natomiast siedziałam jak wryta patrząc na te dwie białe koperty z podpisem Marie na każdej. Byłam oszołomiona. Po policzkach spływały mi słone łzy. Max stanął za mną i przytulił mnie.

- Wracajmy do domu. - powiedziałam przez łzy i szybko podniosłam się zbierając koperty. Założyłam płaszcz i wyszłam nie czekając na bruneta.

***

- Chcesz je dziś otworzyć? - zapytał Max, gdy

piłam herbatę, a brunet jadł kolację.

- Tak, ale mam pewne obawy co tam się znajduje.

- Myślisz, że ja nie?

- Nie, nie o to mi chodzi... Po prostu znałam Marie dłużej i moim zdaniem była dla mnie ważniejsza.

- Słucham?!

- Oj nie gniewaj się.

- Ty sobie chyba ze mnie jaja robisz?! Nie wiem czy ty się zastanawiasz nad tym co mówisz! Dla mnie też była ważna! - wyszedł.

- Cholera! - rzuciłam, gdy trzasnęły drzwi.

Przegięłam i zdałam sobie z tego sprawę, szkoda tylko, że tak późno.

Zaczynałam się martwić, bo Max Zastanowię ie wracał długo do domu. Postanowiłam zadzwonić do jego rodziców.

ROZMOWA:

- Dobry wieczór.

- Cześć kochanie.

- Jest u państwa Max?

- Nie, nie ma go... Coś się stało?

- Nie tak tylko pytam.

- Pokłóciliście się, prawda?

- Lekko. W takim razie kończę, dobranoc.

- Na pewno niedługo wróci, dobranoc.

Mijały kolejne minut, a jego nadal nie było. Bałam się, że coś mogło się stać. By trochę ochłonąć poszłam pod prysznic. Założyłam moją czarną koszulę nocną i fioletowy szlafrok. Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam w kuchni przy stole co chwilę spoglądając na telefon. Było przed dwudziestą trzecią, gdy wszedł do domu.

- Wreszcie jesteś. - odetchnęłam z ulgą. Wyminął mnie i wszedł do kuchni. - Przepraszam, zachowałam się jak zwykła egoistka... Max, spójrz na mnie! Wiem, że Marie znaczyła dla ciebie bardzo dużo, po prostu nie chciałam tego powiedzieć. Wiem, że to co co powiedziałam nie było fair, bo kochałeś ją równie mocno jak ja. - popłakałam się. - Przepraszam, nie chciałam. 

- Chodź tu do mnie. - oznajmił i przytulił mnie do siebie.

- Martwiłam się.

- Musiałem trochę ochłonąć, wiesz co pójdę szybko się wykąpać i otwórzmy je, wiecznie nie możemy mieć nadziei, że to co było wróci... Trzeba to zakończyć... Nie chodzi mi o to, że powinniśmy zapomnieć o Marie, ale powinniśmy uświadomić sobie pewne sprawy, które są nieodwracalne.

- Okay, chcesz coś do picia?

- Wodę.

- Dobra, będę czekać w salonie.

Po kilkunastu minutach zjawił się mój narzeczony.

- Gotowa? - zapytał siadając obok.

- Tak, miejmy to już za sobą. Ty przeczytaj ten, a ja wezmę ten.

Kochane dzieci wiem, że moje dni są policzone, więc piszę ten list. W moim życiu nie pojawiło się zbyt wielu ludzi o dobrym sercu. Myślałam, że po śmierci mojego męża będę zdana na siebie. Dzięki Wam moje życie zamieniło się w piękne przeżycie. Chciałam Wam podziękować... Zrekompensować wszystkie dni, które spędziłam w Waszym towarzystwie... Wszystko znajduje się w drugim liście. No cóż skoro czytacie ten list to pewnie mnie już nie ma... Max pilnuj Alie, bo pewnie jest w bardzo złym stanie, ale znając Was to już trochę minęło od mojej śmierci... Alie za to ty trzymaj tego młodego mężczyznę przy sobie i nie pozwól za żadne skarby mu odejść. Bardzo Was kocham i już na zawsze tak będzie.

PS. Coś mi podpowiada, że zostaniecie wspaniałym małżeństwem. Wszystkiego dobrego, kochani.

- Alie, wszystko okay? - zapytał Max, gdy jedna łza spłynęła mi po policzku.

- Tak... O dziwo tak. - czułam się bardzo spokojna. - Trzymaj. - wymieniliśmy się listami.

Ja Marie Meller oświadczam, iż wszystkie rzeczy, które należały do mnie teraz oddaję w ręce Natalie Harvey i Maxa Smith. Dom w Los Angeles oraz dom w Portland. Pięćdziesiąt tysięcy dolarów, które znajdują się u mojego prawnika. Oni dobrze będę wiedzieli co z tym zrobić.

***

Przepraszam za opóźnienie, ale mój internet nawalił :( W ramach przeprosin pojawi się dziś  jeszcze jeden rozdział :) Mam nadzieję, że się cieszycie. Chciałabym także zaprosić Was do przeczytania książki "Wszystko się zmieni" autorstwa NatPodk70... Jeszcze raz przepraszam i życzę miłego czytania. 

Wróć do mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz