Rozdział 23

3K 176 4
                                    

Natalie
Obudziłam się naga w ramionach bruneta.
- Długo nie śpisz?- zapytałam kładąc się na brzuchu.
- Nie, dopiero się obudziłem.
- Idę pod prysznic...
- A ja robię nam coś na śniadanie, ale najpierw... - pocałował mnie namiętnie.
- Max...
- No co?
- Idę... - powiedziałam, a on zaczął zniżać się do mojej szyi. Zaśmiałam się, wstałam i okryłam koszulą Maxa.

Zjedliśmy posiłek i wzięłam się za pracę... Jutro Sylwester więc chciałam mieć wszystko wcześniej zrobione. Spięłam włosy w koka, ubrałam na siebie dresy i usiadłam przed laptopem w salonie. Założyłam okulary. Dawno nie zaglądałam na pocztę i miałam mnóstwo maili. Skończyłam przed południem odpisywać na mniej więcej jedną trzecią. Potem przyszedł Max i odrobię mi przeszkadzał. Żeby to tylko była odrobina. W końcu musiałam wyłączyć laptopa. Kiedy leżeliśmy na kanapie zadzwonił mój telefon.
ROZMOWA:
- Cześć, córeczko. Przyjdźcie do nas na obiad.
- Ale ja właśnie miałam zacząć go robić.
- Zapytaj Maxa.
- Max wszystko słyszy i zgadza się, więc będziemy za chwilę.
- Dobrze, czekamy.

- Jakie macie plany na jutro?
- Chyba żadnych, a co?
- Tak tylko pytam.
- Tak, się składa, że mam niespodziankę.
- Co?
- Tak, ale dowiesz się jutro.
- Obawiam się o to co wymyśliłeś. - zaśmiałam się.
- Ładnie razem wyglądacie.
- Dziękujemy. - powiedziałam i uśmiechnęłam się. - Widzę, że wy też wyglądacie na szczęśliwych.
- Stwierdziliśmy, że zaczniemy wszystko od początku... Dziś wieczorem idziemy do kina.
- Świetnie... Będę mogła trochę popracować pod waszą nieobecnością... Mam pewien pomysł na piosenkę.
- Pokażesz nam? - zapytał tata.
- Nie jestem przygotowana.
- Skarbie, zaśpiewaj dla nas. - dodał Max.
- No dobrze.
Usiadłam przy fortepianie i położyłam palce na klawiszach. Zagrałam pierwsze dźwięki łącząc je ze śpiewem.
- I jak?
- Ekstra.
- Jest jeszcze niedopracowana.
- I tak jest cudna.
- Pomogę ci sprzątać mamo i zbieramy się.
- Daj spokój, dam sobie radę.
***
Przeszukiwałam moją szafę w poszukiwaniu jakiejś fajnej kiecki, wyjęłam kilka i przymierzyłam je, mierząc się wzrokiem w lustrze.
- Jestem! - krzyknął Max.
- Jestem na górze! - odkrzyknęłam i zdjęłam sukienkę, by przymierzyć kolejną.
- Zrobiłem zakupy!
- Świetnie! Możesz mi powiedzieć gdzie idziemy, bo nie wiem jaką sukienkę wybrać?!
- Nie ma mowy, wybierz tę, którą najbardziej lubisz!
- Bardzo śmieszne. - mruknęłam, spoglądając na dużą stertę ubrań. Założyłam koszulkę i leginsy po czym zeszłam na dół. - Musimy, gdzieś wychodzić?
- Tak, a co?
- Nie mam zbytniej ochoty.
- Tego ci nie odpuszczę. - westchnęłam. - Wychodzimy o dwudziestej.
- Dobra.

***

- I jak? – powiedziałam schodząc ze schodów.
- Wyglądasz... - pocałował mnie. – cudownie, skarbie.
- Dopiero umalowałam usta. – zaśmiałam się i wytarłam mu ślad po szmince. – Idziemy?
- Jasne.
Pojechaliśmy pod dobrze znany mi klub. Weszliśmy do środka i usiedliśmy w rogu. Potańczyliśmy, wypiłam drinka i musieliśmy się zbierać, bo Max miał dla mnie jakąś niespodziankę. Nie wiele myśląc wsiedliśmy do auta, w nim musiałam zawiązać sobie opaskę na oczach. Max pomógł mi wysiąść i pozwolił zdjąć zasłonę z oczu. Co najbardziej mnie zaskoczyło staliśmy mniej więcej na środku szkolnego parkingu.
- Max... Yyyy... Co my tu robimy? – zapytałam delikatnie.
- Jak to co? To tu odbyła się nasza pierwsza kłótnia. – zaśmiał się. – Miałaś wtedy taką cudowną minę.
- Jasne... Nabijaj się ze mnie. – sama się zaśmiałam, bo dokładnie pamiętałam ten dzień.
- Miałaś wtedy na sobie cudowną białą sukienkę... Ty złośnico.
- Cherry, tata mnie zabije. – powtórzyłam jego słowa z tego dnia.
- Jak widać Cherry spisuje się do dziś dnia. – oparł się o maskę i lekko przejechał po niej palcem. – Przyjechaliśmy tutaj, bo... Chciałem ci pokazać jak wiele znaczy dla mnie to miejsce. – uśmiechnęłam się lekko. – Dzięki tobie uwielbiam to miejsce. Kocham cię i nigdy nie przestanę.
- Ja ciebie też, dobrze o tym wiesz. Gdyby nie ta nasza stłuczka, wyjazd rodziców czy nawet... śmierć Marie... To wszystko wzmocniło nasze uczucie. Zaraz północ... - zagadnęłam.
- Jasne, mam wszystko. – Max wyjął z samochodu dwa kieliszki i szampana. – Jaki czas?
- Dwadzieścia sekund.
- To co... otwieramy. – korek wystrzelił, choć mój chłopak precyzyjnie go złapał. Max nalał nam alkoholu do kieliszków, zakrył otwór i postawił butelkę na betonie. Przytulił mnie i szepnął: - Kocham cię. – po czym pocałował mnie, a dosłownie po chwili na niebie rozbłysło miliony fajerwerków.
To było coś niesamowitego... Coś magicznego... Spojrzał w moje oczy i szepnął:
- Chciałem ci się dzisiaj oświadczyć... nawet kupiłem pierścionek... - wyjął z kieszeni płaszcza małe czerwone pudełeczko, a mnie serce zaczęło bić szybciej. – Ale wiedziałem, że odmówisz, więc postanowiłem zaczekać.
- Skąd możesz to wiedzieć skoro nawet nie zapytałeś? – spytałam ujmując jego twarz w dłonie. – Skąd wiesz... Może bym się zgodziła.
- Wyjdziesz za mnie? – spytał choć wydawał się zdenerwowany moją odpowiedzią.
- No nie wiem... Muszę wszystko przeanalizować... począwszy od niezdecydowania, a kończąc na tym o co mnie pytasz... Wiesz to całkiem poważna sprawa i to normalne, że chcę to przemyśleć. – specjalnie przedłużałam tę chwilę. – No bo wiesz... - odwróciłam się i zaczęłam chodzić w tę i z powrotem. – Skoro mam spędzić z tobą resztę życia... Może to na razie zaręczyny, ale to pewnego rodzaju zobowiązanie... Obawiam się Max, że to nie jest czas na tego typu niezdecydowanie. – pobladł. - I niestety, ale... Tak! Zgadzam się! – podniósł mnie, a kiedy postawił pocałował namiętnie i nałożył piękny pierścionek na serdeczny palec.  

***
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na ten rozdział... I jak??? Dorzucam Wam klimatyczną piosenkę wpasującą się idealnie w kilka ostatnich wersów... Jason Derulo - Marry me... Do następnego...

Wróć do mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz