Rozdział 33

2.4K 155 13
                                    

Natalie
Cały dzień źle się czułam. Miałam zawroty głowy i mocny ból głowy. Mimo to pojechałam do studia, popracować nad nową piosenką. Jednak Sean odwiózł mnie wcześniej do domu, bo prawie zemdlałam. Zapomniałabym wspomnieć o istotnym szczególe. Postanowiliśmy sprzedać dom Marie. Przez kilka tygodni co chwilę dzwonili ludzi w jego sprawie. Jednak szukaliśmy kogoś kto zachowa ten dom w porządku, ale także świetnie wyremontuje. Byłam zrezygnowana, że nikt się nie nadawał. Pomyliłam się, bo pewnego dnia zadzwoniła do mnie Jill z pytaniem czy kupno domu nadal aktualne. No i tak zyskałam kolejnych sąsiadów, Jill i Sean. 

Wzięłam długą kąpiel jednak ból głowy ani trochę nie ustał. Miałam wrażenie jakby się nasilał. Położyłam się na kanapie i robiłam zimne okłady.

 - Hej, kochanie! 

- Auć. - jęknęłam. - Cześć. - pocałował mnie.

- Co się dzieje?

- Aj, boli mnie głowa. 

- Brałaś jakieś tabletki?

- Tak.

- Chodź na spacer.

- Nie jesteś głodny?

- Zjemy coś na mieście albo jak wrócimy.

- Okay. 

Założyłam swetr i balerinki. Kwietniowe wieczory nie były zimne, wręcz odwrotnie. Spacery o tej porze roku były cudownym relaksem i orzeźwieniem. Szliśmy w ciszy, trzymając się za ręce przechodząc przez park, w którym roiło się od rodzin, młodych par jak i tych starszych... Jedni siedzieli na ławkach przypatrując się innym, drudzy zawzięcie o czymś rozmawiali, a trzeci kłócili się. 

- I jak głowa? - zapytał mój narzeczony i objął mnie w talii. 

- Nie przestała boleć, ale jest okay. 

- Może powinniśmy pojechać do lekarza.

- Nie, to zwykła migrena. 

- Jesteś pewna?

- Tak, usiądziemy?

- Jasne.

Usiedliśmy i przytulił mnie do siebie. Obok nas przechodziła kobieta z mężczyzną i dwójką dzieci. Wyglądali uroczo. Max też im się przyglądał.

- Mamo, tato! Patrzcie! - krzyknął chłopiec miał może jedenaście lat. - To ta piosenkarka i ten fotograf. Czy mógłbym prosić o autograf?

- Jasne, masz coś do pisania? - zagadnęłam. 

- Tak. Ale czad! Gdy powiem o tym w szkole nikt mi nie uwierzy! A selfie?

- Okay. 

- My też chcemy. - rzuciła reszta rodziny chłopca.

- Co państwo powiedzą na kawę, może o tej porze jest trochę na nią za późno. 

- Świetnie.

Dzieci usiadły przy innym stoliku, a my mogliśmy spokojnie porozmawiać. Jak się okazało James i Tiana byli super ludźmi. Mieli jedenastoletniego syna i trzyletnią córkę. Wydawali się być szczęśliwi. 

- Plosę pana? - spytała córka Nicolsonów mojego narzeczonego. 

- Tak?

- Cy ta pani jest pana księznicką? Bo na psykład mama jest taty księznicką i mieli nawet swój pałac, ale go spsedali, bo był za duzy, ale ja baldzo chciałabym tam mieskać, bo w swoim duzym pokoju miałabym duzo kotków i piesków. A i jesce słonia, ale takiego oglomnego.

- Słonia, a dlaczego?

- Bo słonie są duze i milusie, ale mamusia i tatuś nie chcieliby mi go kupić. Nie zmiesciłby mi się do pokoju. 

- Aha, ale jak dużego tego słonia byś chciała?

- O takiego! - rozłożyła ręce, a ja zaśmiałam się. - Zobaczymy co da się zrobić.

- Cyli kupi mi pan słonika.

- Ćśśś... Niech to zostanie naszą tajemnicą, ok?

- Dobze. 

- Mam jeszcze jedną prośbę... Jestem Max, a to moja księżniczka Natalie. 

- Fajnego mam księcia? - zapytałam dziewczynki.

- Supel, a cy ja tes takiego będę mieć?

- Na pewno.

 ***

- Fajna rodzinka, nie? - zapytał Max.

- Fajna, fajna. - zdjął marynarkę i założył mi ją na ramiona. 

- Zmarzniesz, mój książę. - zaśmiałam się.

- Mała jest milutka i słodka.

- O tak.

- Może nasza córeczka też będzie taka rozgadana. Mielibyśmy ubaw. 

- Chociaż, by było śmiesznie. Chyba pierwszy raz... - weszliśmy do domu. - Rozmawiamy o naszym dziecku.

- Kotku, jeśli myślisz, że na jednym poprzestaniemy to się mylisz. Chce mieć z tobą dużo dzieci. Dużo. - pocałował mnie w usta. 

- Jak dużo?

- Piątkę.

- Zwariowałeś?

- Jestem śmiertelnie poważny.

- Skarbie, piątka to zdecydowanie za dużo. Maksimum trójka i koniec. 

- Też świetnie.

 - Chodźmy pod prysznic i do łóżka.

 - Okay. 

***

- Sto lat! Sto lat! Skarbie, wstawaj... Wszystkiego najlepszego...

- Boże, co?! Daj mi spać! - zakryłam głowę kołdrą.- Misiu, dzisiaj są twoje urodziny!

- Chyba ci się daty poprzestawiały! - warknęłam. - Raczej nie, ale okay jak chcesz.

Wyszedł wkurzony, szczerze mówiąc to wcale mu się nie dziwiłam. Nakrzyczałam na niego bez powodu. Zerknęłam na telefon i spojrzałam na datę. Dziś naprawdę były moje urodziny. Miałam tyle na głowie, że całkiem zapomniałam. Zeszłam na dół i przytuliłam siedzącego przy stole mojego mężczyznę. Wieczorem wyszliśmy na kolację.

- Po tej akcji rano mógłbym się na ciebie obrazić.

- Oj, daj spokój...

- Nie no okay. Chodź, idziemy. 

- Naprawdę cię przepraszam, nie wiem co mi odwaliło. 

- Czytałem, że to pierwsze oznaki starzenia się.

- Ej! - zaśmiał się i pocałował mnie.

- Żartowałem. 

***

Jeszcze jeden rozdział i niestety kończymy :(... Ale zaczynam coś nowego, mam już kilka pomysłów i mam ogromną nadzieję, że Wam się spodoba. Napiszcie czy chcecie w ostatnim rozdziale ślub Maxa i Natalie czy nie, ok? To do następnego... ;)



Wróć do mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz