Rozdział 31

2.6K 167 3
                                    

Natalie
Dziś był wielki dzień dla mojej przyjaciółki. Jej ślub. Byłam jednocześnie podekscytowana i przejęta. Razem z Alice spędziłyśmy cały dzień u kosmetyczki i fryzjera. Stwierdziłyśmy z panią Smith, że najpierw pomożemy ubrać suknię ślubną Alice i dopiero ja pójdę się przebrać. Fotograf robił nam zdjęcia, Alice uśmiechała się lekko, była wniebowzięta... Czekała na ten dzień zbyt długo, by teraz przejmować się drobnostkami. Wyglądała cudownie.
- Mamo, właściwie to chciała i coś powiedzieć.
- Tak, kochanie?
- Jestem w ciąży.
- O ja! To świetnie, skarbie. Zostanę babcią! To świetna wiadomość!
Weszłam do sypialni i założyłam sukienkę. Był mały problem, bo nie mogłam jej zapiąć.
- Poczekaj, pomogę ci. - powiedziała mama mojego narzeczonego.
- Dziękuję. - zapięła mi ją i odwróciła do siebie.
- Pięknie wyglądasz, Alie. - miała łzy w oczach. - Gdy Max powiedział, że się pokłóciliście... Bałam się, że będziesz chciała to wszystko zakończyć, bo w końcu oskarżył cię o coś czego nie mogłabyś zrobić. To co o tobie mówił... Było piękne. Powiedział, że chciałby, żebyś została jego żoną. Byście mieli gromadkę dzieci. Płakał... Pierwszy raz w życiu widziałam jak mój dorosły już syn płakał. Cierpiał. Uświadomiłam sobie wtedy jak bardzo cię kocha. To coś niesamowitego, bo nie każdy zasługuje na jedyną osobę, z którą spędzi resztę życia.

- Nie wiedziałam, że Max jest gotowy na ślub...

- Jest skarbie, ale nie chce wywierać na tobie nacisku.

- Tak, wiem.

- Ale pamiętaj nie rób niczego na siłę. Zaraz jedziemy.

- Dobrze, zaraz wychodzę.

Stanęłam naprzeciw lustra, zapięłam szpilki i wpięłam ozdobę we włosy. Wzięłam głęboki wdech i założyłam płaszcz.

- Pięknie wyglądasz, mój brat będzie zachwycony. -uśmiechnęła się do mnie Alice.

- Mam nadzieję. Zdenerwowana?

- Nie mam czym się denerwować... Jestem pewna swojego wyboru, chcę żeby Thomas został moim mężem i koniec. Mimo tego, że byłam przez niego trochę zmuszana. 

- Naprawdę?

- No tak... Tak się uparł na ten ślub i nie miał zamiaru odpuszczać. Bałam się, że nie jestem gotowa na ten krok, trochę nad tym myślałam i nie wyobrażałam sobie życia u boku kogoś innego. Obawiam się, że Max też zaczyna chcieć zostać twoim mężem.

- Dziewczyny za pięć minut wyjeżdżamy! - krzyknęła mama Alice.

- Zaraz idziemy!

- O to zapytał.

- Zaczynacie przygotowania?

- Chcę to przemyśleć.

- Nie jesteś pewna czy to z moim bratem chcesz spędzić resztę życia?

- Nie, ale... Małżeństwo moich rodziców prawie się rozpadło przez pracę... A ja nie chcę go przez to krzywdzić. Kocham go, ale boję się rozpadu naszego związku.

- Alie nie myśl tak o wstąpieniu w małżeństwo. A może mimo twoich wyjazdów uda wam się stworzyć idealny związek. Poza tym on za mocno cię kocha, żeby odpuścić. Chodźmy, nie chcę spóźnić się na własny ślub.

***

- Czy ty Thomasie Wilsonie bierzesz sobie Alice za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że jej nie opuścisz aż do śmierci?

- Tak.

- Czy ty Alice Smith bierzesz sobie Thomasa za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że go nie opuścisz aż do śmierci?

- Tak.

- W takim razie, żeby nie przedłużać Thomas możesz pocałować swoją żonę.

Oni złączyli się w pocałunku, a mnie Max złapał za rękę. Uśmiechnęłam się. Wszyscy zaczęli klaskać. Powoli wyszliśmy z kościoła i pojechaliśmy do restauracji. Każdy z gości zabrał kieliszek z winem lub szampanem i razem z Maxem wznieśliśmy toast. 

- Natalie? Dobrze pamiętam? - zapytała babcia Maxa.
- Tak, proszę pani.
- Słyszałam nowiny... Moja córka mi się pochwaliła, że Max ci się oświadczył. Pokaż pierścionek. Jaki piękny.
- Jest śliczny. Oświadczył mi się na parkingu.
- Gdzie?
- Na szkolnym parkingu.
- Max zawsze miał niezłe pomysły. Bardzo się cieszę. Mów do mnie babciu, dobrze?
- Oczywiście, dziękuję babciu. -zaśmiałyśmy się i starsza kobieta poszła.
Zatańczyłam z kilkoma osobami i na parkiet porwał mnie mój narzeczony.
- Max co do naszego ślubu to okay. Zgadzam się.
- Przecież nie musimy się spieszyć.
- Zrobimy tak jak rozmawialiśmy, dobrze?
- Dobrze. - pocałował mnie. - Kocham Cię.
- Ja ciebie też.
Było gdzieś po szóstej gdy wszyscy goście pojechali odsapnąć po nocy zabawy. Tego samego dnia miał odbyć się również obiad połączony z kolacją dla gości, którzy chcieli przyjechać. Gdy znaleźliśmy się w domu było przed siódmą. Zdjęłam tylko sukienkę i poszłam spać. Obudziłam się i wzięłam prysznic. Mieliśmy jeszcze dość czasu, więc na spokojnie wysuszyłam włosy i zaczesałam je do tyłu. Uprasowałam koszulę Maxowi i zaparzyłam kawy. Zrobiłam makijaż i obudziłam narzeczonego. Gotowi pojechaliśmy do restauracji.
***
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać na rozdział, ale miałam mały brak weny.

Wróć do mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz