- Selen, wyłaź na dwór!!
- Zaraz! Zajęta jestem!
- Widzę właśnie! Jesz kanapkę.
- To chyba jest zajęcie, nie?
- Tak, ale równie dobrze możesz to zrobić na dworze.
- Za dwadzieścia minut przyjdę. A ty w tym czasie przejdź się beze mnie.
- Niech ci będzie. Ale ani minuty dłużej! - krzyknęła. Uśmiechnęłam się do mojej przyjaciółki, a po chwili zamknęłam okno w pokoju i westchnęłam ciężko. Tak spędzamy niemal każdy dzień. Albo chodzimy po mieście bez konkretnego celu, albo jedna siedzi u drugiej próbując zabić wolny czas. Wakacje. Prawie nigdy nic się nie działo. Nie posiadam bogatych rodziców, więc nie stać nas na wielkie podróże zagraniczne. Zostaje nam siedzenie w tej dziurze. Jest to małe miasteczko, nie grzeszy ani bogatą historią, ani miejscami wypełnionymi rozrywką. Co najwyżej park, jezioro czy centrum handlowe. Okolica w której mieszkam jest bardzo spokojna. Niemal jak cała miejscowość. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Brak nam dreszczyku emocji. Tego mi właśnie brakowało. Rok szkolny to okres, kiedy trzeba spinać tyłek, by zdobywać dobre oceny. Szczególnie, gdy jest się w technikum. Szkoła licealna połączona z zawodówką. Więcej pracy, więcej egzaminów. Starałam się nie zlewać każdego przedmiotu, jak to robiłam w gimnazjum, a teraz skończyłam trzecią klasę i mogłam cieszyć się chwilową przerwą. Matura, która czekała mnie za rok zapowiada się ciężko. Dlatego też te dwa miesiące wolności chciała spędzić wyjątkowo. Nie coś typu otrzeć się o śmierć, gdy jakaś koparka o mało w ciebie nie wjedzie albo skończyć na sali intensywnej terapii w szpitalu po zbyt ostrej imprezie. Chodziło o coś co wywoła u nas dreszcz emocji, sprawi, że o tych wakacjach nie zapomnimy. Nie, żeby ucieczka cudem od śmierci przez maszynę robotniczą miała być czymś co się zapomni po chwili, ale myślę, że to dość normalne, że ludzie wolą jakieś lepsze rozrywki. Spokojna okolica nie pozwala nawet na takiego typu incydenty. Chyba, żeby połączyć grubą imprezę z akcją budowlaną, ale nie będę wnikać. W naszej okolicy znajdują się łąki i lasy. Samochody tu w sumie nie wjeżdżają. Są jedynie trzy auta sąsiadów, a dopiero kilkanaście metrów dalej obok lasu znajduje się przystanek autobusowy, który najpierw dociera do małego centrum handlowego połączonego z rynkiem, a potem dopiero do miasta.
Moje mieszkanie jest odizolowane od miasta. Taki był plan mamy. Nie przepadała za ruchem miejskim. Nie żeby był aż taki straszny, w końcu nie jest to metropolia... W każdym razie mieszkamy na zaciszu, obok lasu. A mówiąc "my", mam na myśli moją rodzinę, czyli mamę i brata, a także rodzinę mojej przyjaciółki i sąsiadów. Jednych wrednych, drugich spokojnych ,no i ... właściwie to nie wiem czy inni żyją. Mieszkamy w domkach szeregowych, które stoją na polanie obok lasu widzianego z okna. Domek Arsen jest pierwszy. Połączony ścianami z moim. Od drugiej strony łączę go z wrednymi sąsiadami, których moja mama polubiła. Dalej ciągnie się dom spokojnych sąsiadów. A wraz z nim kolejny i ostatni już w tej okolicy. Jest pusty i czasem przychodzili tam bezdomni. Nasze domki są dwu piętrowe. Na górze są dwa pokoje i łazienka połączona z toaletą. Jeden pokój należy do mnie, a drugi stoi pusty. Drzwi wszystkich pokoi prowadzą na hol. Oprócz dokładnie pomalowanych ścian i obrazów są tam już tylko schody prowadzące na dół. Czyli do przedpokoju. Schodząc ze schodów, ma się widok na drzwi wejściowe. Po lewej stronie jest kuchnia, a po prawej salon. Zostają jeszcze dwa pomieszczenia. Drzwi do nich zakrywają schody i trzeba je okrążyć, by dotrzeć do pokoju mamy i Jadena- mojego młodszego o sześć lat brata. Nie przepadamy za sobą. To mały kurdupel, któremu w głowie tylko Power Rangersi. Siedziałam aktualnie u siebie. Miałam tam lekki bałagan, jak z resztą zwykle, ale chyba jak każdy, nie przepadałam za sprzątaniem. Moje łóżko stało po lewej stronie ściany z drzwiami obklejonymi plakatami. Ściany miały odcień kremu. Obok łóżka stał stolik, gdzie zawsze kładłam klucze, telefon, słuchawki i temu podobne. Naprzeciwko łóżka, czyli po prawej stronie drzwi, stał telewizor ustawiony na półce. Półka była połączona z meblami stojącymi przy ścianie obok. Meble miały kolor ciemnego brązu. Naprzeciwko drzwi znajdowało się okno, a za nim spadzisty daszek, na którym uwielbiałam siedzieć w nocy. Obok okna stało biurko i krzesło obrotowe. Na podłodze leżały moje ciuchy i inne duperele. Kiedyś je posprzątam. Na bank. Gdy tylko skończyłam moje śniadanie, zeszłam na dół, oznajmiając mamie ,że wychodzę.
![](https://img.wattpad.com/cover/97141399-288-k212534.jpg)
CZYTASZ
Transformers 1: A clash of worlds
FanfictionCybertron jest zniszczony. Umiera coraz więcej robotów, a wojna zdaje się nie mieć końca. Ultra Magnus podejmuje decyzję, by chronić i odbudować dom, który stał się pogorzeliskiem. Wysyła więc drużynę zaufanego Optimusa Prime na planetę, na której z...