Rozdział 51: Ostatnia wieczerza

380 28 31
                                    


Obecność mojego wujka trochę ograniczała nasze zachowanie. Byliśmy spięci. Większość powróciła do wykonywanych wcześniej czynności. Ratchet znowu grzebał coś w sprzęcie. Hide prowadził gimnastykę, a Prime trenował Arsen. Jazz rozmawiał z Arturem co chwile spoglądając na niebo. Niepokoiłam się. W końcu, gdy okazało się, że tylko ja stoję bez zajęcia, dołączyłam do mięśniaka. Oprócz nas ćwiczył tylko Bee i Skids. Mudflap podlizywał się Arsen dopingując ją w szermierce. To było na nic. Arsen nie zwracała nawet na niego uwagi. Biedna. Jak nie bezczelny Hide to wiecznie zasmarkany dzieciak. Może trafi jej się w końcu jakiś książę na białym koniu? Mam nadzieję, bo biedaczka skończy u boku mięśniaka, który zapewne wymieniłby ją na bilet na jakiś mecz. Nie. Arsen nie może z nim skończyć. Może już lepszy jest ten Mudflap? Zrobiłam skłon i przyjrzałam się lepiej nastolatkowi w czerwonej bluzie. Odwróciłam wzrok jak tylko wsadził palec do nosa. Nie. Ani Hide, ani Mudflap. Co za porażka.

Głód w końcu zwyciężył. Próbowałam o nim zapomnieć lecz nie dał za wygraną. Poczułam nieprzyjemne ukłucie w żołądku i rozległa się symfonia długiego burczenia. Skrzywiłam się lekko i ścisnęłam brzuch. Przerwałam godzinną gimnastykę. Może to dziwne, ale dobrze mi się ćwiczyło przy mięśniaku. Oczywiście ochrzanił mnie, że nie mam odpowiedniego stroju do ćwiczeń i świecę golizną, bo jego zdaniem krótkie spodenki są jak trochę dłuższe gacie więc to niestosowne i go rozprasza. Takie tam. No i musiał też skrytykować moje skłony i pompki, ale oboje lubiliśmy sobie dogryzać. Dlatego też, gdy tylko się do czegoś przyczepiał odszczekiwałam mu i od razu robiło się weselej. Otarłam pot z czoła i uśmiechnęłam się do mężczyzny pełnego blizn.

- Na dziś wystarczy - stwierdziłam stanowczo rozluźniając mięśnie. Spojrzałam się na lidera, który trzymał Arsen w odpowiedniej pozycji do wykonania ataku. Uśmiechnęłam się. Wiem dobrze, że taka miła atmosfera nie może trwać długo. Zaraz któreś z nich rozpocznie kłótnie. Hide również spojrzał w ich stronę.

- Romansują jak nic - wyparował krzywiąc spojrzenie. Zaśmiałam się słysząc jego pełen oburzenia głos. Szturchnęłam go ramieniem w żebra.

- Czyżby zazdrosny?

- Ja? - zapytał jakby niedowierzając - to zaraz Prime będzie zazdrosny.

Nim zdążyłam zapytać, co ma na myśli, mięśniak przyciągnął mnie do siebie i spojrzał mi głęboko w oczy. Najpierw ogarnęło mnie przerażenie, a po chwili nie potrafiłam powstrzymać śmiechu. Oni wszyscy są wariatami. Ironhide przechylił mnie do tyłu jak w uroczystym tańcu i aż się zdziwiłam, że stać go na takie romantyczne gesty. Nadal wydawało mi się to jedynie zabawne. Dopiero, gdy Hide zaczął przybliżać swoją twarz do mojej robiąc przy tym pełną skupienia minę, zaczęłam się wyrywać i kazałam mu przestać. Nie ruszało to napastnika. Mudflap zaczął się śmiać i wskazując na nas palcem krzyczał:

- Gorzko! Gorzko!

Usta Hidea ułożone w dziubek były coraz bliżej moich, a ja czułam jak kropla potu spływa po moim czole. Usłyszałam pisk Arsen i głośny huk pod nami. Hide puścił mnie pozwalając mi upaść na ziemię. Lider złapał go za szyję i przycisnął do drzewa. Obok nich błyszczał miecz Optimusa wbity w drzewo. To właśnie to wywołało hałas. Podniosłam się strzepując kurz z ciała i podeszłam do chłopców.

- Prime, on to zrobił specjalnie by cie wkurzyć. Daję ci moje słowo - westchnęłam. Lider spojrzał na mnie, a po chwili puścił mięśniaka, który specjalnie nie bronił się przed swoim szefem.

Po chwili Optimus mógł mnie przytulić. Hide na bezczelnego dołączył do uścisku. Spojrzałam na niego z lekkim wyrzutem.

- A ty się w końcu doigrasz draniu - stwierdziłam wystawiając mu język.

Transformers 1: A clash of worldsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz