Rozdział 12: Run, girl, Run

466 40 7
                                    

Tytuł inspirowany piosenką:

_________________

Zadyszana oparłam się o drzewo. Czułam, że byłam daleko od bazy, ale to nie robiło kłopotu. Dopiero trzynasta na zegarze, a wiedziałam, że za chwile znajdzie mnie Prime. Czując ból nóg postanowiłam oderwać się od drzewa i poszukać miejsca do siedzenia. Nie znalazłam go po kilku minutach szukania, więc naburmuszona usiadłam na ziemi. Miałam wrażenie, że cała masa robaków zostawszy o tym poinformowana właśnie pełzła w moją stronę, bo przecież te głupie owady nie mogą się oprzeć wpełznięcia w spodnie. Trudno. Moje nogi są wyczerpane i musze zrobić im mały postój. Nie mogłam się doczekać tworzenia broni, a jeszcze bardziej nauki strzelania z łuku. To sprawiało, że mimo mrówki pałętającej się gdzieś w mojej skarpetce, uśmiechałam się. Postanowiłam, że przerwę tę ciszę. Nigdy jej nie lubiłam. Siedzenie w bezruchu, nasłuchując głosów natury było bardzo fascynujące przez pierwsze paręnaście minut. Teraz było przede wszystkim dobijające. Mama mówiła często, że zachowuje się tak jakbym nie mogła spokojnie siedzieć i nic nie robić, może miała trochę racji. Nie potrafiłam siedzieć bezczynnie, kiedy można robić tyle rzeczy. Włączyłam muzykę w słuchawkach. To coś co zwykle towarzyszyło mi w życiu. Muzyka pozwalała mi pobudzać wyobraźnię. Gdy wkładam słuchawki do uszu i puszczam ulubione kawałki to tak jakbym przenosiła się do innego świata, nowego, gdzie mogę wszystko. A przenoszę się tam bardzo często. Właśnie dlatego mam często problemy z koncentracją. Ktoś do mnie mówi, a ja wlepiam w nich pusty wzrok, bo raz na jakiś czas zatracam się w swojej własnej rzeczywistości. Selen, ale wiesz, to się leczy. Cicho tam. Póki nie szkodzi mi to zbyt mocno, to jest nieszkodliwe. Dostałaś raz za to uwagę w dzienniku szkolnym... No...trudno.

Muzyka jeszcze bardziej pomaga mi uruchomić moją wyobraźnię. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam pierwszy utwór. Dźwięki gitary wymieszane z perkusją sprawiły, że pojawiła mi się gęsia skórka. Po chwili muzyka stała się ostrzejsza i wyraźniejsza, doszedł tam bas i głos wokalisty. Zamknęłam oczy i zanurzyłam się głęboko w moich myślach.

„Open your eyes and don't forget to pray
If we lose the fight
if we lose the fight your sprit will live through me
It's time we make right
it's time we make right the pages of history
Until we find
Until we find a cure for the enemy"

Czułam jak coś łaskocze mnie w kark, nie otwierałam oczu. Domyśliłam się, że to pewnie gałąź drzewa pokryta malutkimi listkami delikatnie muskała mnie po skórze. Wtedy zorientowałam się, że wcale nie siedzę obok drzew, lecz na małej przestrzeni wokół nich. Otworzyłam oczy i spojrzałam przed siebie, wiatr nie był ciepły jak przedtem. Stał się chłodny i wiał mocno. Niebo spochmurniało. A ja wciąż czułam na sobie to dziwne łaskotanie. Aby przekonać się co to, lekko odwróciłam głowę i zamarłam. Za moimi plecami stał jeden z armii decepticonów. Miałam wrażenie, że straszydło bez twarzy, mimo że nie posiadało oczu, patrzyło na mnie. Przeszedł mnie kolejny, nieprzyjemny dreszcz. Jego górna kończyna zakończona czarnymi strzępami materiału fruwała dotykając mnie. Krzyknęłam przerażona, gdy jego druga kończyna zakończona ostrym hakiem zbliżała się do mnie coraz bliżej. Zrobiłam unik odrzucając telefon w bok i odbiegłam kilka kroków. Robiło się coraz lepiej, a lidera nadal nie było widać. Może zdąży nim beztwarzowiec zrobi sobie ze mnie potrawkę? Jak on w ogóle je?!

Transformers 1: A clash of worldsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz