Rozdział 10: Taniec na golasa z Decepticonem*

866 40 48
                                    


*czyli czego nie robić, gdy jesteś porwana

__________________________

Sen przyszedł dosłownie chwile po tych słowach. Śniły mi się urywki z naszej pierwszej walki. Mieszały się z jakimiś dziwnymi sytuacjami, bo jak zwykle, moje senne marzenia nie mogły być normalne. Przykładowo, gdzieś obok pola bitwy pasł się koń. Co on robił w mieście wolnym od zwierząt hodowlanych? Ok. Znam kobietę, która nielegalnie trzyma w domu kurczaka. Tzn. Nie wiem czy nie legalnie... jest na to prawo? Nie, dobra nie istotne. Choć, nie ukrywam, przez chwilę mnie to intrygowało. Obudziłam się czując dokuczliwy ból głowy. Chwilę po przebudzeniu ustał. No niech będzie. Nie widziałam sensu rozbudzenia, ale widocznie jakiś był. No i znalazł się szybko. Poczułam parcie na pęcherz. Spojrzałam na Optimusa. Spał spokojnie obok mnie. Jedną rękę trzymał wysoko nad sobą, a drugą dotykał mojej ręki. Miał słodką minę. Ciekawe co takiego mu się śni. Mój sen był bardzo dziwny, skoro już nawiązujemy. Wciąż miałam przed oczami tego głupiego konia..

Spojrzałam na telefon. Była dopiero piąta rano. Jednak zachciało mi się siku i nie zamierzałam tego zignorować. Wstałam i rozciągnęłam się ziewając. Po chwili otworzyłam drzwi od auta i udałam się w głąb lasu. Nie będę opisywać całego procesu "korzystania z prowizorycznej, leśnej toalety", przepraszam runo leśnie i mniemam, że mi za to podziękujecie. Starałam się wrócić do autobotów. No tak... mogłam wyszczać się niedaleko, ale Selen zdecydowała się na dłuższy spacer. No to masz. Zgubiłaś się. Świadomość, że nie mam przy sobie telefonu, no cóż... nie do końca mi się to podobało. Oh, nie. Już wcale nie było mi wesoło. Kierowałam się niby ciągle na południe, ale nigdzie nie widziałam znajomej dróżki, czy chociażby siedmiu samochodów w sercu lasu. Usiadłam na zimnej ziemi zrezygnowana dalszym szukaniem drogi. Zakryłam twarz dłońmi lekko ją masując i westchnęłam głośno. Tak się kończą twoje pomysły - pomyślałam. Po niecałej minucie bezcelowego siedzenia usłyszałam za sobą szelest liści i kroki. Przez chwilę dziękowałam niebiosom, bo zależało mi na tym, by ktoś wyciągnął mnie z tego lasu. Potem zauważyłam, że jestem w samej bieliźnie i jeśli to nie jest autobot, to może nie być ciekawie. No i zgadnijcie. Nie, to nie był autobot. Odwróciłam się szybko, by poznać osobę stojącą za mną. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to wręcz świecące w ciemności czerwone oczy. Nie powiem, poczułam ogromny strach. Widok takiego gościa, o takiej godzinie, w lesie nie było zbyt ciekawe. Wręcz upiorne. Mogłam się domyślić, że to jeden z decepticonów. Po chwili doszli kolejni. Pierwszy, który "zaszczycił mnie" swoją obecnością był mi nieznany. Dwaj, którzy dołączyli do naszego spotkania to wytatuowany Starscream, a także chłopak w kitce, Grindor. Zakryłam piersi, przykryte tylko stanikiem i przez chwile patrzyliśmy na siebie w ciszy. Potem doszedł do nich chłopak, który wywoływał we mnie przedziwne wrażenie, Sideways.

- Proszę, proszę! Kogo tu mamy? - zapytał uśmiechając się - owieczka odłączyła się od stada?

- Czego tu szukacie? - warknęłam udając odważną. W skąpej bieliźnie, dygocząc z zimna i strachu nie bardzo mi to wychodziło. No jasne, dużo się porzucasz Selen.

- Szukamy energonu dla naszego Pana. Musimy się zregenerować po tym, jak bezczelnie odebrałaś nam energię - wyjaśnił Starscream plując na podłogę. Po chwili wyjął zza siebie pistolet - przy okazji trafiło nam się szczęście... możemy się teraz odegrać.

Przełknęłam ślinę. Kiepsko, mama spodziewa się mnie dzisiaj w domu, nikt nie spodziewał się, że biwak skończy się zgonem. Mogłam zostać w alt modzie Primea. Najwyżej bym popuściła. Wybaczyłby mi. No... Musiałby. Moje życie nie zostało zakończone, ponieważ jego strzał przerwał chłopak w kitce. Wytatuowany decepticon spojrzał na niego pytająco.

Transformers 1: A clash of worldsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz