Od całej afery minęły trzy dni. Wszystko zaczęło wracać do normy. Sprzęty elektroniczne zaczęły działać. Czajnik elektryczny i inne maszyny także. Byłam szczęśliwa, że mogłam używać mojego laptopa, a telefon wciąż działał. Cieszyłam się także z tego, że odzyskałyśmy dane. Wstałam z łóżka zwabiona zapachem świeżego pieczywa. Ubrałam się i zeszłam po schodach do kuchni. Siedział tam Artur i mama, oboje smarowali ciepłe bułki. Jaden siedział obok nich i podbierał ser z kanapek. Przywitałam ich i usiadłam na krześle pomiędzy moim wujkiem i bratem.
- Dzień dobry, na co masz ochotę? - Artur uśmiechnął się pokazując ręką stół pełen nabiału, wędlin i warzyw. Byłam dziś głodna jak jeszcze nigdy, więc sięgnęłam po trzy połówki bułek posmarowane masłem i nałożyłam na nie przeróżne składniki. Na jednej z nich znajdowała się jakaś szynka, na drugiej ser, sałata i ogórek, a na trzeciej był tylko pomidor z solą i pieprzem. Zabrałam się do posiłku. Mama postawiła przede mną szklankę i nalała do niej złotożółty napój. Zdziwiłam się, ale moja wczorajsza dziwna fanaberia spełniła się.
- Artur był w sklepie z samego rana. Zrobił ci niespodziankę i kupił sok jabłkowy - wyjaśniła mama.
Uśmiechnęłam się do mojego wujka i wzięłam łyk napoju. Smakował tak jak zawsze po prostu wybornie. Dzięki ci Boże za jabłka. Tyle z nich pożytku, smaczna przekąska, zdrowy owoc, pyszny sok. Jabłko może mieć tyle postaci, pieczone, smażone, w cieście, jako mus, sok czy koktajl, sorbet, dodatkowo jest ich tyle rodzajów, a każdy smakuje inaczej. To już jednak zasługa chemii, która w tym owocu siedzi, ale no... Kanapki zostały zjedzone, sok wypity. Przez chwilę siedziałam z pełnym brzuchem i nie miałam chęci wykonywać żadnego ruchu. Cudownie jest się najeść. Podniosłam się i pomogłam załadować zmywarkę brudnymi naczyniami. Artur, jak tylko skończył śniadanie, również pomógł w sprzątaniu kuchni. Gdy wszystko było już czyste umyłam zęby, usiadłam na łóżku i włączyłam radio. Po kilku rockowych numerach zaczęły się wiadomości. I już na samym początku mnie zabili (znaczy nie dosłownie, taka metafora). "Ostatnio mówi się tylko o tym: najpierw gigantyczny robot zmieniający się w żółte camaro z czarnymi paskami obok ulicy Józefa Piłsudskiego, a zaraz po tym awaria na całej kuli ziemskiej. Z Internetu zniknęły zdjęcia i filmy ukazujące całe zdarzenie, telefony zostały sformatowane, sprzęty domowe również przestały działać przez dwa dni. O co chodzi? Czy to inwazja?" Przeklęłam pod nosem i wyłączyłam radio. Byłam wściekła. Myśleliśmy, że sprawa ucichła? To dopiero początek naszych problemów. Podniosłam torbę leżącą w kącie i zeszłam na dół. Pożegnałam się, nałożywszy na siebie martensy i wyszłam. Udałam się w stronę lasu. Ziemia po której stąpałam była nadal wilgotna od wczorajszej ulewy. Od trzech dni prawie ciągle lało. Dopiero dziś słońce wyszło na dłużej, a jednak czuć było chłód i było dość ponuro. Chciałam jak najszybciej udać się do autobotów. Spostrzegłam mojego chłopaka, który wraz z Ratchetem spacerowali. Byli tyłem do mnie. Zdążyłam usłyszeć fragment rozmowy.
- Selen już wie, że masz dziecko ze swoją byłą?
- Nie, nie powiem jej tego. To mogłoby popsuć wszytko co nas łączy - westchnął lider. Stanęłam nieruchomo nie mogąc uwierzyć w to co się działo. Optimus... on... Nadepnęłam na suchą gałąź, która wydała okropny trzask. W tej samej chwili mój chłopak odwrócił się i również znieruchomiał. Ratchet zrobił dokładnie to samo. Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Ja ci wyjaśnię - jęknął cicho, ale ja przygryzłam wargę usiłując nie wypowiedzieć ani słowa. Odwróciłam się na pięcie i uciekłam z powrotem w stronę domu. Zlekceważyłam jego wołania.
Otworzyłam drzwi wejściowe i w pośpiechu pomaszerowałam na górę.
- Wróciłaś tak szybko? - troskliwy głos mamy rozbrzmiał z dołu.
CZYTASZ
Transformers 1: A clash of worlds
FanficCybertron jest zniszczony. Umiera coraz więcej robotów, a wojna zdaje się nie mieć końca. Ultra Magnus podejmuje decyzję, by chronić i odbudować dom, który stał się pogorzeliskiem. Wysyła więc drużynę zaufanego Optimusa Prime na planetę, na której z...