Starting a fire
'Cause all you really wanted
Was just to watch the world burn
So watch it burn...Klergy
_____________________
Nie wiem która była godzina. Gdzieś po północy. Obudziły mnie okropne grzmoty i odgłos kropel deszczu z dużą siłą uderzającą o dach. Hałas wytrącił mnie ze snu. Podniosłam się z ciepłego łóżka i spojrzałam przez okno. Ogień. Mnóstwo ognia. Rozprzestrzeniał się w okolicy lasu. Nie pamiętam kiedy dokładnie postanowiłam zejść na dół. Ocknęłam się z totalnego szoku, gdy byłam już ubrana i schodziłam po schodach chowając do kieszeni All Spark i komórkę. Nie zważałam co na siebie nakładałam. Kto w momentach grozy myśli co będzie do czego pasować? To była zwykła koszula moro i czarne legginsy. Miały czadową kieszonkę na telefon. Nie szukałam ubrań długo, akurat komplet był pierwszy z brzegu. Niezdarnie nałożyłam martensy na nogi. Nie zawiązywałam ich po prostu naciągnęłam je by nie tracić czasu. Piorun musiał uderzyć w drzewo. Autoboty są w tarapatach. Ścisnęłam klamkę i już zamierzałam otworzyć drzwi, gdy poczułam jak coś ciągnie mnie do tyłu. Odwróciłam się gwałtownie i zauważyłam Artura. Jego oczy były zaspane, ale czujne.
- Selen, to nie jest dobry pomysł.
- Musze ich ostrzec!
- Trzeba wezwać straż pożarną. Autoboty sobie poradzą - stwierdził, ale ja nie chciałam tego słuchać.
- Ale wraz ze strażakami zjawią się też policjanci. Zawsze tak jest. A ja jestem ścigana, tak samo jak Arsen i autoboty. Deszcz może ugasić ogień. W szczególności, jak mu nieco pomożemy.
- Pożar jest za duży. Ukryj się. Autoboty dadzą radę, zobaczysz.
- Nie ma mowy - nie chciałam przyjąć do wiadomości, że to wszystko ma się tak skończyć. Nie. Wyrwałam się z uścisku i wybiegłam na zewnątrz. Artur za mną wrzeszcząc bym wracała. Nie, nie ma takiej opcji. Selen robi to co jej się podoba. Zapach spalenizny był okropny. Strasznie drapał w gardle, a poza za tym mój przełyk przechodził teraz męczarnie. Bardzo chciało mi się pić, nawet język miałam suchy, a w dodatku ta siarka. Okropieństwo. Artur był tuż obok mnie, a ja nie miałam zamiaru dać się złapać. Przeskoczyłam nad niewysokim płomieniem i pobiegłam w stronę bazy. Ogień pomału mnie otaczał, ale nie mogłam się zatrzymać. Wtedy znalazłabym się w pułapce. Z resztą może już w niej byłam? Czułam się prawie tak samo jak w kopalni, gdzie zaczęła się moja przygoda. Utknęłam tam i pewnie bym zginęła, gdyby nie lider, który mnie ocalił. No proszę, jednak nie wyciągnęłam z tamtego zdarzenia lekcji, bo wciąż pcham się w niebezpieczne miejsca.
Ogień rozprzestrzeniał się dalej, ale przy bazie było czysto. Czuć było tylko nieprzyjemny zapach i tyle. Autoboty w postaci aut stały obok siebie. Zauważyłam siedzącego na pniu hipisa, który najwidoczniej musiał znowu się dziwnie wyciszyć, bo nie reagował na moje wołania, ani na to, że deszcz moczy jego ciało. Postanowiłam go obudzić, więc zaczęłam go szturchać. Autobot ocknął się i uśmiechnął na mój widok. Ani trochę nie zdziwił się, że tu jestem. W nocy, gdy powinnam spać. Cały Jazz, on już tak ma. Pomachał mi i znowu próbował wrócić do poprzedniego zajęcia, ale zaczęłam krzyczeć, że ogień się zbliża i jesteśmy w niebezpieczeństwie. Jazz przytaknął i wraz z moją pomocą zaczął rozbudzać innych. Optimus zbliżył się do ścieżki z której wybiegłam i rozejrzał się po okolicy. Po chwili przybiegł do nas i stwierdził, że ogień jest bardzo blisko. Mówił to niewyraźnym głosem powstrzymując się od ziewania. Deszcz nadal lał intensywnie, burza także była obecna. Nie czułam się pewnie siedząc w sercu lasu podczas burzy z robotami z kosmosu, ale trzeba było zaryzykować.
CZYTASZ
Transformers 1: A clash of worlds
FanficCybertron jest zniszczony. Umiera coraz więcej robotów, a wojna zdaje się nie mieć końca. Ultra Magnus podejmuje decyzję, by chronić i odbudować dom, który stał się pogorzeliskiem. Wysyła więc drużynę zaufanego Optimusa Prime na planetę, na której z...