Rozdział 7: Energonowa gorączka cz.2

639 47 14
                                    

(Optimus)



Jakoś nie mogłem zasnąć. Jako samochód stałem na trawie i obmyślałem wiele spraw, które zagrzebałem. Tak, zwłaszcza tę jedną w kopalni. Poczekałem kilka godzin aż każdy z moich żołnierzy położy się spać i wtedy włączyłem silnik i pojechałem w tamtą stronę. Zostawić energon decepticonom? O nie! Na to nie pozwolę. Jeżeli energon tam jest, to nie pozwolę by dostał się w niepowołane ręce. Jechałem zaledwie kilka cykli, i zatrzymałem się przy kopalni, nie mogłem zmienić się w robota, nie wjechałbym tam. Więc wszedłem jako holoforma. Nie dość, że dookoła panowała ciemność, bo nadal trwała noc, to wchodząc do środka tunelu nie mogłem dostrzec zupełnie niczego. Rozpaliłem ogień przed kopalnią i przyłożyłem do niego gruby patyk. Ponownie wszedłem do tunelu, tym razem z pochodnią. Wokół mnie zrobiło się jaśniej, jednak nie było to za bardzo pomocne, bo nie widziałem co dzieje się w oddali. Musiałem uważać dokąd idę, by nie uderzyć o skałę lub nie potknąć się o tory.

Z tego co wiem dochodził czwarty megacykl, czyli na ziemski czas to mniej więcej czwarta rano. Pouczyłem się któregoś razu niektórych rzeczy o Ziemi, ważne by znać podstawy takie jak daty, miesiące, lata czy czas zegarowy. Dlatego koniecznie muszę pouczyć Selen takich rzeczy o Cybertronie. Ach, Selen. Jej uśmiech powodował, że nogi stawały mi się jak z waty, a wewnątrz czułem ciepło. Lubię, gdy jest obok mnie. Wielka szkoda, że nie może mi teraz towarzyszyć. Jeszcze ani razu nie byliśmy sam na sam, a szkoda. Szedłem krętą drogą i szukałem miejsca, gdzie ostatnio wydobyliśmy jedną kostkę energonu. To mogło być wszędzie, a ja nie miałem za dużo czasu i cierpliwości. Idąc wciąż myślałem o mojej przyjaciółce. Próbowałem się opanować, w końcu to nienormalne, by myśleć o kimś tak długo, ale wkrótce pogodziłem się z myślą, że nie wyleci mi z głowy dopóki jej nie zobaczę. Teraz jednak nie było na to miejsca, Selen wczoraj była gotowa stanąć na linii strzału abym się opanował, więc po co ją tu ciągnąć i narażać na niebezpieczeństwo? Skoro to mój plan, to ja i tylko ja powinienem stawić temu czoła. A więc jestem tutaj.

Próbowałem odtworzyć w pamięci drogę do tego miejsca. Przecież jeszcze wczoraj tu byłem. Mam kiepską pamięć, ale teraz pogorszyła się jeszcze bardziej. Mam wrażenie, że powinienem pamiętać o czymś jeszcze, ale nic mi się nie przypomina. Jedyne co teraz mam w głowie, to zaraźliwy uśmiech mojej przyjaciółki. Westchnąłem cicho uśmiechając się. Oparłem się przez chwilę o ścianę kopalni i zamknąłem oczy. W mojej wyobraźni Selen siedziała. Jej wzrok był przyjemny, a lekkie piegi na jej nosie dodawały jej uroku. Brązowe włosy opadały lekko na twarz. Przygryzała dolną wargę, a po chwili z powrotem się uśmiechała. Ubrana w zwykłą koszulkę i krótkie spodenki, które odkrywały co nieco, sprawiały, że nie mogłem zapanować nad uśmiechem. Na nogach jakieś zwykłe tenisówki, ale jednak całościowo wyglądała niesamowicie. Była drobna, chuda, ale nie przeszkadzało mi to. Teraz w mojej głowie odgarniała włosy i śmiała się mówiąc coś do mnie. Jej głos, miękki i przyjemny. Otworzyłem w końcu oczy i moje wyobrażenie Selen zniknęło.

Otrząsnąłem się w końcu z transu i szedłem dalej. Pewny siebie patrzyłem przed siebie i w pewnym momencie zahaczając o coś nogą , straciłem równowagę. Podtrzymałem się jednak stojąc. Przyłożyłem pochodnię do ziemi i ujrzałem łuk mojej przyjaciółki. Już chciałem przekląć, ale doszło do mnie, że to tutaj. Dotarłem do celu. Selen siedziała w miejscu tego łuku i musiała o nim zapomnieć. Dzięki czemu w końcu odnalazłem drogę. Jedną ręką trzymałem światło na linii prostej abym widział gdzie strzelić, a drugą ręką wyjmowałem broń. Po chwili nie wahając się wystrzeliłem kilka pocisków, które od razu przebiły ścianę. Usłyszałem wielki huk i zauważyłem jak ściany zaczynają pękać. Cholera... Rzuciłem się by sprawdzić czy znajduje się tu więcej energonu. Wsadziłem rękę w szparę i po omacku zacząłem szukać sześcianów. Czas mnie gonił, kopalnia pękała coraz szybciej i tworzyła większe szpary, z sufitu zaczęły lecieć kamyki. Musiałem jak najszybciej uciekać. Trafiłem ręką na kostkę i natychmiast wyszarpałem ją ze szpary. Powtórzyłem to jeszcze kilka razy i ruszyłem do ucieczki. Droga zasypywała się ogromnymi kamykami. Po chwili poczułem okropny ból głowy. Zapadła ciemność.


Transformers 1: A clash of worldsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz