Rozdział 21: Wyjście ze strefy komfortu

462 38 23
                                    

A więc dobra. Założyłam na siebie strój kąpielowy i wzięłam kilka potrzebnych mi przedmiotów. No wiecie, telefon, słuchawki itd. Po co mi to? Nie wiem, ale nigdy nie ruszam się bez takich rzeczy z domu. Westchnęłam cicho wychodząc z pokoju. Dowiedziałam się, że mama znowu wróci późno i znowu cały wieczór spędzę sama. Szkoda. Założyłam moje wytarte trampki. Patrząc na nie stwierdziłam stanowczo, że muszę kupić jakieś porządniejsze obuwie. Może martensy? Byłoby cudownie. Zamknęłam dom na klucz i ruszyłam w stronę lasu. Po chwilowym spacerku znalazłam się wśród moich przyjaciół. Pomachałam im po czym podeszłam do Optimusa, który od momentu, gdy mnie zauważył nie przestawał się uśmiechać.

- Na serio? Musimy to robić? – zapytałam ponuro.

- To ważne, Selen. Przecież wiesz. Energon jest nam potrzebny – zaczął, ale ja nie mogłam tego słuchać. Westchnęłam cicho i wsiadłam do Primea, który zmienił się w ciężarówkę. Chwyciłam pas i owinęłam się nim dla bezpieczeństwa. Ufam liderowi, ale bezpieczeństwo wbrew wszystkiemu jest najważniejsze. Po tym tekście sama siebie nie poznaje. Przecież od zawsze miałam w dupie takie sprawy. Gdy, wraz z rodziną, jechaliśmy jakąś diabelską karuzelą odpięłam sobie zapięcie. Potem miałam problemy z moją mamą i jej morałami „ zachowujesz się niedojrzale, mogło ci się coś stać". Ależ ja nie podważam jej zdania. Faktycznie mogłam zrobić sobie krzywdę, ale miałam to generalnie gdzieś. Lubiłam niebezpieczeństwo, ryzyko, adrenalinę. Nawet nie wiem czemu i od jak dawna. Podobno najgorzej było ze mną w wieku czterech lat. Mama mi opowiadała, ponieważ nie pamiętałam nic do szóstego roku życia.

Cóż, teraz, gdy mam takiego opiekuna jakim jest Optimus, ciężko by mi było na niebezpieczne wybryki. Przyzwyczajam się do spokoju i rozwagi, chociaż nadal są dla mnie zbyt nudne. Nie minęło dużo czasu, a ruszyliśmy. Arsen podyktowała liderowi jak dotrzeć do pobliskiej rzeki. Właściwie to była ona jedyna w mieście i to w dodatku w pobliżu końca naszej miejscowości. Oprócz niej zostałoby nam już tylko tamto martwe jeziorko... ale skoro pływają tam zmielone odpady i wszystko śmierdzi gorzej niż... jejku ciężko mi porównać. Czuliście kiedyś odór totalnie zgniłego jaja, albo smród z wysypiska śmieci? To jeziorko cuchnie mniej więcej dwa razy gorzej. Jakbym miała tam wejść... wole umrzeć. W zasadzie to skonałabym także stojąc w tej wodzie, więc na jedno wychodzi. Cieszę się jednak, że autoboty nie wybrały toksycznej wody, lecz raczej zanieczyszczoną przez kaczki rzekę. Nawet jeżeli jechało się do niej ponad dwadzieścia minut. To i tak lepsze od jeziorka. Wzdrygnęłam się co przykuło uwagę lidera.

- Coś nie tak? – zapytał troskliwie, a ja uzmysłowiłam sobie jak cudownie brzmi jego głos. Wyrwałam się z lekkiego transu i z uśmiechem na twarzy pokręciłam głową.

- Wszystko w jak najlepszym porządku – odparłam. Przez chwile czułam na sobie wzrok hologramu Optimusa. Mierzył mnie od góry do dołu co mnie lekko skrępowało. Zacisnęłam uda i wsadziłam dłonie pomiędzy kolana. Siedziałam przez chwilę niczym jakaś mała dziewczynka. Potem niezadowolona z pozycji, zgięłam nogi , a stopami dotykałam dolnej części fotela auta. Jednak moje wiercenie nic nie zmieniło. Lider wciąż się we mnie wpatrywał. Chrząknęłam, a po chwili postanowiłam włączyć jakąś muzykę w telefonie. Nie miałam specjalnej propozycji na pierwszy utwór więc pozwoliłam działać mojemu telefonowi. I to był w sumie błąd. Hollywood Undead ze swoją specyficzną piosenką „levitate" można, by powiedzieć, że wprawiło nas oboje w zakłopotanie. Początek nie był zły. Raczej moje klimaty. Trochę rapu, trochę rocka, a słowa były śpiewane tak szybko, że ani ja ani Prime nie zdążyliśmy się im przysłuchać. Dopiero jak Danny zaczął refren zdaliśmy sobie sprawę, że to niezręczne słuchać jej wspólnie.

„You know, I can take you straight to heaven if you let me...
You know I, I can make your body levitate if you let me..."

Chrząknęłam po raz drugi, ale tym razem głośniej. Prime lekko zacisnął usta. Wzrok skierował przed siebie. Zmieniłam piosenkę nim się skończyła. Włączył się utwór Papa Roach – „One Track Mind". Jejku! Jak ja dawno jej nie słuchałam. Oboje wsłuchaliśmy się w pierwsze dźwięki muzyki. A potem... jejku, czy to jakiś pech?

„Turn the lights out
Lay your head down
Now you got me
Where you want me
I'm the pain
You are the pleasure
Can't you read the signs
I got a One Track Mind"

Nie powiem... mina Primea była jeszcze bardziej zdziwiona niż moja. Trzymał rękę na kierownicy mocno zaciśniętą, wzrok wciąż był skierowany w przednie okno, a jego usta były lekko otwarte.

- Przełącz to – Prime jęknął cicho, a ja nie czekając na nic zrobiłam jak mówił. Postanowiłam, że tym razem posłużę się swoim gustem i włączyłam piosenkę Halsey. No. I wszystko wróciło do normy.

" Everything is blue
His pills, his hands, his jeans
And now I'm covered in the colors
Pulled apart at the seams
And it's blue
And it's blue"

Transformers 1: A clash of worldsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz