Weszliśmy do pociągu. Chłopcy szli przede mną i w końcu weszliśmy do jednego z przedziałów. W środku siedziało dwu kolejnych przystojniaków. Tato kocham cię!! Pierwszy wstał i zlustrował mnie wzrokiem
- Jestem Remus Lupin. Inaczej Lunatyk. - uśmiechnął się i odwzajemniłam uśmiech.
- A ja Marlene Smith.
Drugi blondyn wstał i przedstawił się.
- Peter Pettigrew miło mi cię poznać.
- Nawzajem. Marlene Smith.
Usiadłam między James'em a Syriuszem. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Chłopaki cały czas zjadali mnie wzrokiem. W pewnym momęcie weszła ruda, nawet ładna dziewczyna. Spojrzała na wszystkich z uśmiechem a kiedy jej wzrok pokierował się w moją stronę uśmiech od razu zszedł jej z twarzy. Spojrzałam się na nią i była ubrana w czarne rurki, szpilki i białą koszulę. Miała zielone oczy i piegi. Wstałam i uśmiechnęłam się.
- Marlene Smith.- podałam jej rękę którą niepewnie chwyciła.
- Lily Evans. - mierzyłyśmy się chwilę wzrokiem ale z uśmiechami.
- LILY KOCHANIE!!!- wydarł się rogacz a ja się spojrzałam na niego z rozbawieniem.
- NIE JESTEM TWOIM KOCHANIEM, POTTER!!- wydarła się ruda i usiadła koło Remusa. Usiadłam i spojrzałam na Syriusza.
- Syriusz?- wyszeptałam
- Co tam śliczna?- również szepnął
- Czy oni są parą?
W odpowiedzi zaśmiał się.
- Nie, rogacz walczy o względy rudej furii a ta nie chce się z nim umówić.
Kiedy to usłyszałam to wybuchłam śmiechemba Syriusz ze mną. Wszyscy patrzyli nas jak na idiotów.
- Z czego się śmiejecie? - zapytał Peter
- A z niczego takiego. Syriusz mi powiedział żart- puściłam mu perskie oko na co się uśmiechnął.
Dojechaliśmy do Hogwartu. Wyszłam z pociągu i podeszłam do Dumbledora.
- Dzień dobry. To ja jestem Marlene Smith.
- A tak. Witaj w szkole Hogwart. Jestem profesor Dumbledor i jestem dyrektorem szkoły. Proszę za mną.
Poszłam za dyrektorem i weszliśmy do zamku. To miejsce było naprawdę piękne.
- To tu jest Wielka Sala. - weszliśmy razem i parę setek oczy padło na nas. Oczywiście nie obyło się od gwizdów ze strony chłopaków. Przeczesałam seksownie włosy palcami i spojrzałam w lewo i zobaczyłam białowłosego chłopaka który puścił mi oczko na co ja się szeroko uśmiechnęłam i zaczęłam kręcić biodrami.
Usłyszałam jeszcze większe gwizdy na co się uśmiechnęłam pod nosem.
- Proszę usiądź tutaj. - usiadłam i dyrektor nałożył mi tiarę przydziału na głowę.
"O panna Smith. Jak miło. Hmm gdzie by cię przydzielić.. Może do Slitherinu?? Jesteś bardzo wredna widzę ale też masz dużo odwagi.. Już nie powiem jakiej..." i tutaj zaśmiałam się na słowa tiary bo dokładnie wiedziałam o co mu chodzi. "Slitherin albo Gryffindor...hmm... Naprawdę trudne.. No dobrze niech będzie....GRYFFINDOR!!!"
Uśmiechnęłam się i uwodzicielsko zeszłam ze schodów i pognałam w stronę Syriusza, który stał z rozłożonymi rękami. Wskoczyłam na niego opasając go nogami w pasie. Zaczął nas kręcić. Zeszłam z niego i usiadłam koło James'a i Syriusza. Usłyszałam weschnięcia i spojrzałam na dziewczyny które się śliniły do Syriusza i wpadłam na pewien pomysł. Pocałowałam go a inne dziewczyny zabijały mnie wzrokiem. Haha dziewczyny mam apel: TRZYNAJCIE CHŁOPAKÓW NA SMYCZY!!
CZYTASZ
Casanova || Syriusz Black
FanficHISTORIA JEST WYMYŚLONA W CELACH HUMORYSTYCZNYCH WIEC BEZ SPIN UŻYTKOWNIKÓW. DZIĘKUJĘ DO WIDZENIA