Pov. Marlene
Syriusz przytulił mnie, no to ja postanowiłam zagrać. Wtuliłam się w niego mocno a potem jak gdyby nigdy nic rzuciłam go na łóżko i usiadłam na nim okrakiem, z zadziornym uśmieszkiem na ustach. Postanowiłam pobawić się w starą mnie. Tą bezlitosną, pociągającą i groźną. Nie przejmowałam się tym że chłopaki byli obok nas i się gapili.
- No i co teraz zrobisz?- syknęłam
Syriusz zmarszczył brwi.
- Zapomniałeś języka w genie?!- warknęłam i spojrzałam na rogacza i lunatyka którzy mieli szok wymalowany na twarzach.
- Co się lampicie?! Won stąd!!- krzyknęłam na co oni dygnęli i powoli wstali z łóżka a potem kierując się do drzwi. Spojrzałam na Casanovę i oblizałam usta.
- I co myślisz, że jesteś kimś wielkim?! Głupi zadufany w sobie gamoń!!- nie wiem co się ze mną stało, jakby jakiś demon we mnie wstąpił, nie zwracając na to uwagi.....uderzyłam go ... Ja to zrobiłam....co się ze mną dzieje...
Od razu jakbym się otrząsnęła i spojrzałam na Syriusza który miał rozciętą wargę i patrzył na mnie z szokiem wymalowanym w oczach. Zaczęłam się trząść, zeszłam z kolan Casanovy i patrzyłam na niego przestraszona.
- S-Syriusz ja n-nie ch-hciałam-m przysięgam...- wyjąkałam. Syriusz wstał i podszedł do mnie. Spojrzał mi w oczy.
- Co ci Jest Marlene..- zapytał - Odpowiedz!- wrzasnął aż dygnęłam i łzy zaczęły mi się lać strumieniami po policzkach.
Pokręciłam głową na znak że nie wiem. Odepchnęłam go i wyszłam z pokoju, biegnąc na dół. Wzięłam płaszcz i trampki. Szpilki rzuciłam w kąt. Wybiegłam prosto w stronę lasu..

CZYTASZ
Casanova || Syriusz Black
FanfictionHISTORIA JEST WYMYŚLONA W CELACH HUMORYSTYCZNYCH WIEC BEZ SPIN UŻYTKOWNIKÓW. DZIĘKUJĘ DO WIDZENIA