Pov. James
Poszliśmy w stronę pisku. Dotarliśmy do wielkich drzwi które były uchylone , wejrzeliśmy tak żeby nie było nas widać i .... Zobaczyliśmy Marlene leżącą na podłodze w swojej krwi. Na ten widok zeszkliły mi się oczy... Kurwa to moja przyjaciółka... Zobaczyłem że nikogo nie ma, śmierciożercy wyszli, więc obydwoje rzuciliśmy się do Marlene.
Potrząsnąłem jej ramieniem, brak odzewu. Sprawdziłem czy żyje. Odetchnąłem, żyje ale ledwo. Wziąłem ją na ręce i biegiem wyszliśmy z Malfoy Manor, spojrzałem na słońce już powoli zachodziło. Spojrzałem na Marlene....wyglądała tragicznie... Położyłem ją na ziemi i kątem oka zobaczyłem że Lily wpatruje się we mnie. Zmarszczyłem brwi, nie wiedząc o co chodzi, dziewczyna wskazała na moją koszule.... Była cała we krwi...zbladłem...ona umiera...Pov. Syriusz
Ruszyliśmy do tylnych drzwi i otworzyliśmy je. Zobaczyliśmy kilku śmierciożerców, którzy odwrócili sie w naszą stronę.
- Crucio!- krzyknął jeden, zrobiłem unik.
- Expelliarmus!!- krzyknęła Tonks i dwóch unieszkodliwia. Zostało tylko trzech.
- Avada....- już krzyknął kiedy krzyknąłem
- Bombarda!- wszystko wybuchło, odrzuciło nas dalej ale żyjemy. Tonks szturchnęła mnie.
- Syriusz zachód słońca, chodź. - powiedziała a ja pokręciłem głową.
- Nie! Muszę ją znaleźć!
- Chodź! - szarpnęła mną i ze łzami w oczach poszedłem za nią. Po drodze spotkaliśmy Remusa i Petera, którzy też mieli spuszczone głowy. Spojrzałem przed siebie i....zobaczyłem jak Lily trzyma Marlene na kolanach. Rzuciłem się do nich. Kiedy zobaczyłem Marlene z bliska to moje serce zamarło. Leżała nieruchomo i była cała we krwi. Wziąłem ją na ręce, płacząc i wsiadłem z nią na miotłę i odleciałem. Teraz trzymam w ramionach cały mój świat, który umiera...
Cdn

CZYTASZ
Casanova || Syriusz Black
FanfictionHISTORIA JEST WYMYŚLONA W CELACH HUMORYSTYCZNYCH WIEC BEZ SPIN UŻYTKOWNIKÓW. DZIĘKUJĘ DO WIDZENIA