List dwudziesty

297 52 6
                                    

Hugh wyciągnął z kieszeni kolejną pogiętą kartkę i swój malutki ołówek, po czym zaczął pisać kolejny list dla swojego ukochanego. Stało się to już dla niego prawdziwą codziennością.

Miły mi Mateuszu,

to, że nie napisałeś, że mogę przyjść na twój występ oznacza, że się na to nie zgadzasz? Trochę szkoda, ale szanuję twoją decyzję. Co do TEGO, to nie wyobrażam sobie, byś robił TO z osobą, której nawet nie znasz. To niebezpieczne. Ale wiesz swoimi słowami poprawiłeś mi odrobinę humor, bo teraz już jestem pewny, że zawsze mi pomożesz. A przynajmniej póki masz taką możliwość.
Słyszałem, że ostatnio zacząłeś chodzić z Julią, to prawda? Wiesz, ona i Maks, wciąż się obok ciebie kręcą, więc nic dziwnego, że ludzie odnoszą takie wrażenie. Ale mnie to odrobinę wkurza. Ja naprawdę

Hugh zamarł, słysząc kroki na korytarzu. Nim to spostrzegł, kartka spadła na ziemię wprost pod nogi jakiegoś chłopaka, który schylił się po nią.
- M-Mateusz - wydukał Hugh, widząc swoją miłość, która przyglądała się jego listowi. - T-To nie...
Hugh czuł, że w tym momencie właśnie zaliczył najgorszą wpadkę swojego życia.
- Wiedziałem - mruknął Mateusz w odpowiedzi, podchodząc do niego i podając rękę.
Ten ujął ją nieśmiało.
- C-Co w-wiedziałeś? - zapytał, schylając głowę.
W tym momencie wstyd ogarnął cały jego umysł i wątpił w to, że uda mu się spojrzeć w oczy swojej miłości.
- Że ty to ty - zaśmiał się, przytulając go do siebie i wprawiając w jeszcze większe zakłopotanie. - Twoje H i M rozpoznam wszędzie. Poza tym twoja siostra, mówiąc o Maksie, często nazywała go Hugh.
Hugh czuł, że jego ciało nie ma już siły nawet ustać samodzielnie i gdyby nie Mateusz, który trzymał go w pasie, z pewnością by się przewrócił. Na dodatek uderzyłby wtedy boleśnie głową o ziemię, nie potrafiąc ogarnąć się i wyciągnąć rąk, by uratować się nimi. Skończyłoby się to wylądowaniem u pielęgniarki i wizytą matki w szkole. Ta zaś musiałaby zrezygnować ze spotkania ze swoimi obecnym facetem, co skutkowałoby pokłóceniem się tej dwójki i może nawet zerwaniem. W sumie byłoby to dosyć lepsze zakończenie, nie zwracając uwagi na to, że Maks skończyłby z siniakami na całym ciele.
- Mam trochę zbyt wybujałą wyobraźnie - przeszło mu przez myśl, gdy dotarło do niego, że przecież nikt nie zrywa z tak błahego powodu. - Rozmawiasz z moją siostrą? - zapytał już na głos.
- Czasem. Bardzo ją lubię - przyznał brunet, odsuwając Maksa od siebie, gdy zauważył, że ten czuje się już lepiej. - To bardzo miła dziewczyna.
Siostra Maksa nie tylko była miła. Ich matka zawsze nazywała ją najlepszym dzieckiem pod słońcem - tak samo też myśleli jej partnerzy. Przy bracie, który nic tylko patrzył na każdego z rządą mordu, musiała wydawać się aniołem. Ubierała się dziewczęco, często zapraszała do domu swoje koleżanki, lubiła pomagać przy sprzątaniu. W dodatku była dobra z natury i nikt nie miał do tego żadnych wątpliwości. To przez nią Maks popadł w kompleksy.
- On chcę się do mnie zbliżyć, żeby tak naprawdę zbliżyć się do mojej siostry. Jednak chce mnie wykorzystać - pomyślał, czując znowu to ukłucie w sercu. - Maks, znowu myślisz o bzdurach - skarcił sam siebie.
Jedną z jego wielu wad, było to, że nigdy nie potrafił zaufać drugiemu człowiekowi i wątpił w niego wymyślając sobie niedorzeczne fakty na jego temat.
- Ale w sumie wszyscy na zajęciach są mili - dodał Mateusz, gdy blondyn nie odezwał się ani słowem. - Czasami im się dziwię, bo moja obecność, szczególnie ostatnimi czasy, była irytująca. Nic tylko szczerzyłem się jak głupi, gdy myślałem o tobie - przyznał.
- Jesteś bardzo przyjazny - mruknął oschle Maks, domyślając się, że uczucie, które go owładneło, to zazdrość.
Nie miał jednak jeszcze pojęcia jak nad nią zapanować, więc po prostu spojrzał w ziemię, by nie mieć szansy zderzyć spojrzeń ze swoją miłością.
- Ciebie mama nazywa psem, mnie wszyscy wokół - przyznał, śmiejąc się raz jeszcze. - Wiesz, nie mam nic przeciwko, by być twoim psem.
- To absurd! - krzyknął blondyn bez zastanowienia, podnosząc głowę.
Jego twarz szybko zrobiła się czerwona, a on sam nie wiedział jakim cudem dalej stał tutaj. Powinien już dawno stąd uciec.
- Cała nasza relacja to jeden wielki absurd - oznajmił chłodno Mateusz, patrząc na niego tym razem z nienaturalną dla niego powagą. - Wszystko, co naszą dwójkę spotkało, jest absurdem.
Maks nie umiał znaleźć żadnych słów, by podważyć jego słowa. Szybko jednak jednymi myślami jakie zaprzątały jego głowę, stałe się te o ich przyszłości. Bo czy to nie jest już koniec ich listowych wiadomości? Z tą myślą też przeprosił Mateusza i uciekł jak ostatni tchórz pod klasę, zostawiając swój niedokończony list w rękach swojego wybranka.

Nie bój się, bo obronie cię || Boys LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz