XXXIV

1.1K 65 5
                                    


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



"Cza­sami trze­ba usiąść obok i czyjąś dłoń zam­knąć w swo­jej dłoni, wte­dy na­wet łzy będą sma­kować jak szczęście."



Przeciągnęłam się. Przez tą robotę zesztywniał mi kark, oraz ścierpły palce. Oparłam się plecami o oparcie fotela.  Zerknęłam z ukosa na swojego chłopaka. Moje wargi wygięły się w lekkim uśmiechu. Odwróciłam się tyłem do niego. Nagato już dawno poszedł wymawiając się treningiem. Z rana zrobił się wieczór. Szczerze? Byłam nieziemsko zmęczona, na dodatek zaczęłam odczuwać ból w lędźwiach. Jednak jego ciepłe ramiona objęły moją szyję, podbródek oparł o moją czaszkę. Uśmiechnęłam się.

- Głodna?

- Tak troszkę. - niepewnie odpowiedziałam, lecz na moje usta wpłynął delikatny uśmiech. Niespodziewanie odwrócił fotel w swoją stronę tak, że teraz stykaliśmy się niemal nosami. No cóż, szybki był. Widząc jego uśmiech od razu mu to wybaczyłam. Przesunął palcem wskazującym po moich wargach które jakby żyjąc własnym życiem zadrżały na jego dotyk. Widziałam w jego oczach zwycięską nutę.

- To zabieram Cie na dango. Co ty na to? - uniósł brew. Prychnęłam pod nosem, pstryknęłam chłopaka w nos, by już po chwili znaleźć się w kącie pomieszczenia. Nie miałam zamiaru tracić nic ze swojego charakterku. A z pewnością drżenie warg okazywało słabość. On również szybko się przemieścił, by już po chwili górować nade mną wzrostem. Widziałam zmęczenie malujące się na twarzy Uchihy. Wspięłam się na palce, musnęłam kącik ust czarnowłosego. Cicho szepnęłam.

- Dziękuję za pomoc Itachi. - z powrotem stanęłam na ziemi. Widziałam iskry w jego oczach. Minimalnie się zniżył, pocałował mnie w czoło.

- Chodź, zjemy coś, a potem masz porządnie się wyspać. Jutro twój wielki dzień. - złapał mnie za dłoń i pociągnął w stronę wyjścia. Pozamykał za mnie drzwi, wyszliśmy na chłodny wieczór. Mimo gęsiej skórki nie dałam po sobie znać, że mi zimno. Jednak ciepło jego dłoni krążyło w moich żyłach. Idąc przez uliczki wioski czułam się niczym księżniczka. Szedł obok mnie najprzystojniejszy, a zarazem najinteligentniejszy mężczyzna na świecie. Kochał mnie i tylko mnie. Nie jakąś Ari, czy Suri. Tylko mnie Fumiko Uzumaki. Dziewczynę o przeciętnej urodzie z inteligencją przekraczającą większość umysłów. Spadkobierczynie klanu. Dziewczynę z kompleksami, słabościami i sekretami. Osobę tak skomplikowaną która czasami nawet sama siebie nie rozumiała. Zacisnęłam dłoń na jego. Popatrzył na mnie spod rzęs jednak nic nie powiedział. Dotarliśmy do niewielkiej knajpki, zajęliśmy wolny stolik. Czułam na sobie baczne spojrzenia ludzi jednak starałam się je ignorować. Niekiedy lekko się uśmiechałam nie chcąc, by wzięli mnie za gbura. Obserwowałam jak właściciel sharingana zamawia nam kolorowe kuleczki. Oparłam łokieć o blat stołu, policzek oparłam o pięść. Zerknęłam na towarzysza z rozbawieniem.

Sharingan UzumakiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz