VIII

2.1K 118 10
                                    

( Fumiko w trybie sage ) :D

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

( Fumiko w trybie sage ) :D


Nie zmrużyłam oka. Moje myśli wciąż i wciąż wirowały tam gdzie nie trzeba. Byłam zła na siebie, że dopuściłam do takiej sytuacji. Westchnęłam. Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy które szybko związałam w koka.  Ubrałam na siebie strój ANBU. Spojrzałam krytycznym wzrokiem na sandały.

- Obrzydliwe i niewygodne. - mruknęłam pod nosem lustrując obuwie. Rzuciłam je w kąt. Nie miałam najmniejszego zamiaru w nich chodzić. Jeżeli hokage chce mieć mnie w swoich szeregach musi się zgodzić na taki mały niuans. Odpieczętowałam z jednego ze zwoji swoje trampki. Założyłam je na stopy. Podeszłam do lustra i spojrzałam na swoje odbicie. Czarny kolor tylko potęgował wygląd mojej szczupłej sylwetki. Teraz mogłam wyglądać niczym kościotrup. Zapięłam pasek ze zwojami, a następnie kabure na prawe udo. Na szczęście nie musiałam się pakować. Dzięki mojej leniwej naturze nie zdążyłam się wypakować przez co zaoszczędziłam pół godziny. Spojrzałam na zegarek. 4:30.  Nie wiedząc co ze sobą zrobić postanowiłam już wyjść. Wyszłam z mieszkania uprzednio zamykając je na klucz. Po tej czynności ruszyłam w stronę głównej bramy. Obserwowałam domy w których były jeszcze pogaszone światła. Trochę zazdrościłam mieszkańcom, że nigdzie nie muszą się śpieszyć, wędrować i narażać swojego życia. Tego nudnego życia. Czasem miałam ochotę się z nimi zamienić. Chociaż na kilka dni. Odpocząć od ciągłych misji i narażania życia. Nie żeby mi na nim zależało, ale miałam kogoś dla kogo musiałam żyć. Obiecałam coś tej osobie i zamierzałam dotrzymać obietnicy. A że była mało realna? To nic. Nie zamierzałam się poddać. Nie wiedząc kiedy doszłam do wyjścia z Konohy. Widząc Shisuiego i Itachiego skinęłam głową. Oparłam się o słup. W milczeniu obserwowałam dwójkę shinobich która miała pilnować? W rzeczywistości smacznie sobie spali. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zaczęłam się zastanawiać jak oni zostali ninja. Przecież każdy głupi mógł sobie teraz przejść przez bramę wioski, a następnie ją zniszczyć. Po dwudziestu minutach mogłam usłyszeć dobrze znany mi głos.

- Jestem jestem! - spojrzałam w tamtym kierunku. Widząc biegnącego blondyna miałam ochotę co najmniej wybuchnąć śmiechem. Spojrzałam na zegarek. Minuta po piątej. Uśmiechnęłam się pod nosem. W końcu Namikaze stanął zdyszany przede mną. Wysunęłam ku niemu oskarżycielsko palec.

- Spóźniłeś się!

- Nie moja wina, że budzik nie zadzwonił! - przymrużyłam powieki. Nie tolerowałam spóźnialstwa. Wyrzucił ręce przed siebie i zaczął żywo gestykulować coś przy tym tłumacząc. Uciszyłam go gestem dłoni.

- Naruto nie interesuje mnie, że jesteś synem samego hokage. Zbiórka to zbiórka. Zapamiętaj sobie. Nie toleruje spóźnialstwa. 100 pompek i możemy ruszać.

- A-ale! - spróbował zaprotestować, lecz zgromiłam go spojrzeniem. Pokiwał tylko głową. Zdjął plecak i zaczął wykonywać polecenie. Westchnęłam i potarłam dłonią czoło. Kątem oka spojrzałam na rozbawionych Uchiha. Mogłam tylko dosłyszeć wypowiedź Shisuiego.

Sharingan UzumakiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz