( Fumiko w trybie sage ) :D
Nie zmrużyłam oka. Moje myśli wciąż i wciąż wirowały tam gdzie nie trzeba. Byłam zła na siebie, że dopuściłam do takiej sytuacji. Westchnęłam. Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy które szybko związałam w koka. Ubrałam na siebie strój ANBU. Spojrzałam krytycznym wzrokiem na sandały.
- Obrzydliwe i niewygodne. - mruknęłam pod nosem lustrując obuwie. Rzuciłam je w kąt. Nie miałam najmniejszego zamiaru w nich chodzić. Jeżeli hokage chce mieć mnie w swoich szeregach musi się zgodzić na taki mały niuans. Odpieczętowałam z jednego ze zwoji swoje trampki. Założyłam je na stopy. Podeszłam do lustra i spojrzałam na swoje odbicie. Czarny kolor tylko potęgował wygląd mojej szczupłej sylwetki. Teraz mogłam wyglądać niczym kościotrup. Zapięłam pasek ze zwojami, a następnie kabure na prawe udo. Na szczęście nie musiałam się pakować. Dzięki mojej leniwej naturze nie zdążyłam się wypakować przez co zaoszczędziłam pół godziny. Spojrzałam na zegarek. 4:30. Nie wiedząc co ze sobą zrobić postanowiłam już wyjść. Wyszłam z mieszkania uprzednio zamykając je na klucz. Po tej czynności ruszyłam w stronę głównej bramy. Obserwowałam domy w których były jeszcze pogaszone światła. Trochę zazdrościłam mieszkańcom, że nigdzie nie muszą się śpieszyć, wędrować i narażać swojego życia. Tego nudnego życia. Czasem miałam ochotę się z nimi zamienić. Chociaż na kilka dni. Odpocząć od ciągłych misji i narażania życia. Nie żeby mi na nim zależało, ale miałam kogoś dla kogo musiałam żyć. Obiecałam coś tej osobie i zamierzałam dotrzymać obietnicy. A że była mało realna? To nic. Nie zamierzałam się poddać. Nie wiedząc kiedy doszłam do wyjścia z Konohy. Widząc Shisuiego i Itachiego skinęłam głową. Oparłam się o słup. W milczeniu obserwowałam dwójkę shinobich która miała pilnować? W rzeczywistości smacznie sobie spali. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zaczęłam się zastanawiać jak oni zostali ninja. Przecież każdy głupi mógł sobie teraz przejść przez bramę wioski, a następnie ją zniszczyć. Po dwudziestu minutach mogłam usłyszeć dobrze znany mi głos.
- Jestem jestem! - spojrzałam w tamtym kierunku. Widząc biegnącego blondyna miałam ochotę co najmniej wybuchnąć śmiechem. Spojrzałam na zegarek. Minuta po piątej. Uśmiechnęłam się pod nosem. W końcu Namikaze stanął zdyszany przede mną. Wysunęłam ku niemu oskarżycielsko palec.
- Spóźniłeś się!
- Nie moja wina, że budzik nie zadzwonił! - przymrużyłam powieki. Nie tolerowałam spóźnialstwa. Wyrzucił ręce przed siebie i zaczął żywo gestykulować coś przy tym tłumacząc. Uciszyłam go gestem dłoni.
- Naruto nie interesuje mnie, że jesteś synem samego hokage. Zbiórka to zbiórka. Zapamiętaj sobie. Nie toleruje spóźnialstwa. 100 pompek i możemy ruszać.
- A-ale! - spróbował zaprotestować, lecz zgromiłam go spojrzeniem. Pokiwał tylko głową. Zdjął plecak i zaczął wykonywać polecenie. Westchnęłam i potarłam dłonią czoło. Kątem oka spojrzałam na rozbawionych Uchiha. Mogłam tylko dosłyszeć wypowiedź Shisuiego.
CZYTASZ
Sharingan Uzumaki
FanfictionWitam. To już kolejna moja książka tutaj. Pewnego dnia do Konohy zawitała białowłosa kunoichi. Tam jej życie krzyżuje się z pewnym członkiem Klanu Uchiha. Dziewczyna z pozoru obojętna na wszystko i wszystkich zamieszkuje wioskę. Ma swoje cele, marz...