"Kochać jest łatwo. To, można powiedzieć, jak z samochodem: wystarczy włączyć silnik, dodać gazu i wyznaczyć sobie cel podróży. Ale być kochaną to tak jak przejażdżka z kimś innym, jego samochodem. Nawet, jeśli uważasz tego kogoś za dobrego kierowcę, zawsze pozostaje ten podskórny strach, że może się pomylić, a wtedy w ułamku sekundy wystrzelicie oboje przez przednią szybę na spotkanie śmierci. Być kochaną może oznaczać największy koszmar. Bo miłość to rezygnacja z panowania nad własnym losem. A co się stanie, jeśli w połowie drogi postanowisz zawrócić albo skręcić w bok, a nie masz na to jako pasażer żadnego wpływu?"
W końcu nadszedł upragniony wieczór. Nareszcie mogłam odpocząć. Powieki same mi się przymykały jednak nie narzekałam, a na twarzy widniał sztuczny uśmiech. Po całym dniu zaczęły mnie boleć mięśnie mimiczne. Na dodatek ta afera z ojcem Sasuke dobrze nie wpłynęła na moje samopoczucie. Zimny wiatr powiał co wprawiło moje kosmyki włosów w powiew lekko zasłaniając moją bladą twarz. Czując chakre mojego chłopaka uniosłam minimalnie kąciki ust. Uliczki o tej porze były niemal opuszczone przez co było bardzo cicho. Moi goście z Konohy już kilka godzin temu opuścili moją wioskę. Niemal niezauważony przemknął w ciemności tylko po to, aby znaleźć się za mną. Objął mnie w tali, oparłam się o jego rozgrzany tors przymykając przy tym powieki. Pewnie sobie nawet nie zdawał sprawy jak bardzo brakowało mi jego bliskości w ciągu całego dnia. Jak bardzo zaczynałam potrzebować jego warg, uśmiechu, tęczówek, ciepła i zapachu. Zaczynałam sobie uświadamiać, że prawdopodobnie uzależniam się od niego. A to było złe. Uzależnienia w końcu są złe. A co jeżeli pewnego dnia zabraknie mojego narkotyku? Przecież narkomani wariują. Czy ze mną byłoby podobnie? Bałam się, że odpowiedź byłaby twierdząca dlatego tak kurczowo starałam się nie myśleć o przyszłości.
- Kocham cie Fumiko, stęskniłem się za tobą. - mruknął wprost do mojego ucha. A mnie owiał jego ciepły oddech sprawiając, że po moim ciele przeszedł delikatny dreszcz. Zagryzłam dolną wargę. Odwróciłam się przodem do niego. Będąc niższa o dobre dziesięć centymetrów musiałam patrzyć na niego z dołu. Lekko zmarszczyłam brwi jednak ten gest zniknął tak szybko jak się pojawił. Podziwiałam w świetle księżyca jego przystojną twarz. Czarne kosmyki włosów wymknęły się z kitki i opadły na bladą twarz. Kości policzkowe delikatnie się rysowały. Pełne wargi były wygięte w łobuzerskim uśmiechu. Położyłam swoją drobną dłoń na policzku mężczyzny. Lekko się schylił, bym nie miała problemu go dosięgnąć. Jednak nie zrobił nic więcej nie chcąc mi przeszkadzać. Wpatrywałam się w jego czarne oczy które były takiego koloru z powodu ciemności. Wygięłam kąciki ust do góry. Zaczęłam sunąć opuszkami po kościach policzkowych, powiekach które przymknął czując mój dotyk. Następnie wysokie czoło które w tym momencie nie zdobił ochraniacz. Następnie zsunęłam palce na nos, podbródek, aż dotarłam do tych rozkosznie pełnych, a zarazem miękkich ust. Lekko ugryzł mnie w palec wskazujący. Uśmiechnęłam się. Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał i tylko my na świecie istniejemy. Stanęłam na palcach, położyłam obie dłonie na jego policzkach po czym musnęłam lekko wargi Uchihy. Odwzajemnił gest. Z czułością zaczęłam go całować na co postać przede mną zdecydowała się je pogłębiać. Cicho mruknęłam z zadowoleniem. Ręce które mnie obejmowały w tali przyciągnęły do siebie. Oderwałam się od ust partnera tylko po to, aby stykać się z nim czołem. Wpatrywaliśmy się w siebie.
CZYTASZ
Sharingan Uzumaki
FanficWitam. To już kolejna moja książka tutaj. Pewnego dnia do Konohy zawitała białowłosa kunoichi. Tam jej życie krzyżuje się z pewnym członkiem Klanu Uchiha. Dziewczyna z pozoru obojętna na wszystko i wszystkich zamieszkuje wioskę. Ma swoje cele, marz...