Minęło kilka dni od tamtych zdarzeń razem z dziewczynami postanowiłyśmy zamieszkać razem, dla bezpieczeństwa. Wszystkie żyłyśmy w niepokoju, zastanawiałam się jak jeden człowiek może wzbudzić taki niepokój. Thomas nie odzywał się do mnie od tamtego incydentu, nawet przez chwilę miałam wyrzuty sumienia gdy nie zobaczyłam zdjęcia które zamieścił na instagramie ze swoją nową dziewczyną. Wewnętrznie zagotowałam się jednak zaraz mi przeszło gdy czytałam komentarze szybko mi przeszło, Alice i Sara nie omieszkały publicznie wyśmiać go i jego blondyneczkę.
Dziś miałam ważny dzień w pracy, musiałam przygotować ważny projekt dla mojego szefa. Jako że pracowałam jako zastępca dyrektora w ważnej firmie nie mogłam dać plamy, szykowałam się do "przedstawienia" jakie będę musiała wykonać przed zarządcami firmy. Byłam lekko zdenerwowana, ubrałam się w elegancką czarną sukienkę która sięgała mi ledwo do kolan. Zwykła mała czarna na to eleganci żakiet i byłam gotowa do wyjścia. Już miałam opuszczać mieszkanie gdy usłyszałam swoje imię.
-Caro! Zapomniałaś teczki!-biegła do mnie Sara w szlafroku potykając się o własne nogi.
-Dziękuje Ci, trzymaj kciuki!-posłałam jej krótki uśmiech i wyszłam z mieszkania.
Byłam już w drodze do mojej pracy, jeszcze raz wszystko powtarzałam. Gdy zatrzymałam się na parkingu przy małym pachołku na którym widniało moje imię i nazwisko "Caroline Evans".
Pewnym krokiem wysiadłam z auta zabierając potrzebną mi teczkę, wzięłam kilka dużych wdechów i weszłam do wysokiego wieżowca w którym znajdowało się moje biuro. Przywitałam recepcjonistkę na dole, nie muszę pokazywać identyfikatora znają mnie dobrze tutaj, już nie raz próbowali sił by wyciągnąć mnie na randkę.
Pokierowałam się w stronę windy szybkim krokiem wcisnęłam odpowiedni przycisk i drzwi do windy otworzyły się, już miały się zamykać gdy usłyszałam męski głos oraz sylwetkę która biegła w moją stronę w ostatniej chwili wsunęłam buta zanim drzwi się zamknęły. Gdy otworzyły się z powrotem widziałam już kto to biegł.
-Witam, dziękuję bardzo za zatrzymanie windy.-uśmiechnął się do mnie brunet pokazując rządek śnieżno białych zębów.
-Nie ma sprawy, Caroline Evans.- wyciągnęłam rękę do bruneta, jednak ten złapał ją i delikatnie ucałował przez co poczułam że na moje policzki wkrada się rumieniec.
-Bruce Wayne. Miło mi panią poznać.-kolejny raz uśmiechnął się tak szeroko że koło jego brązowych oczu zrobiły się delikatne zmarszczki.
Już miałam zagadać mojego towarzysza ale poczułam wibrację w kieszeni żakietu, wyciągnęłam go jedną ręką drugą trzymając teczkę z ważnymi papierami. To był sms od Alice: "Wierzymy w ciebie, dasz radę! Pokaż im na co cię stać. Czekamy na wiadomość jak poszło." Na moją twarz wkradł się mimowolnie delikatny uśmiech.
-Ma pani bardzo łady uśmiech, musi Pani się uśmiechać częściej.-przyglądał mi się dokładnie.
Odpowiedziałam mu szczerym uśmiechem i szybko wbiłam wzrok w teczkę bo wiedziałam że kolejny raz oblewam się rumieńcem. W tym czasie winda zatrzymała się i oboje ją opuściliśmy widocznie kierujemy się na to samo spotkanie. Bruce otworzył mi wielkie drzwi do sali konferencyjnej szybkim ruchem, pomyślałam że musi być naprawdę silny nie raz walczyłam z tymi drzwiami i ledwo je uchylałam.
Wchodząc do sali wszyscy już na nas czekali a w sumie to na mnie, postawiłam teczkę na stole i przywitałam wszystkich zebranych, Bruce w tym czasie zajął swoje miejsce czułam jego wzrok na sobie.
Po przedstawieniu wszystkich ofert oraz prezentacji spotkanie dobiegło końca, gdy wszyscy wstawali od stołu klaszcząc mój szef pokazał mi kciuka w górę. Czyli naprawdę wyszło niesamowicie. Byłam w wniebowzięta. Gdy wszyscy opuścili salę postanowiłam napisać do dziewczyn:" Dałam z siebie wszystko! Wyszło genialnie! Szykujcie szampana i kolację umieram z głodu".
CZYTASZ
What do you want Joker?
FanficJest to opowiadanie o Caroline oraz jej dwóch przyjaciółkach Alice i Sarze, które od zawsze trzymają się razem. Dziewczyny mają za sobą nieciekawą przeszłość, nie boją się niczego są pewne siebie i aroganckie. Jedno wydarzenie zmienia ich dotychczas...