Koniec wielkiego Love

526 30 1
                                    

Późnym wieczorem gdy zostałam sama ze swoimi myślami, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Każdy dzień wyglądał niemalże tak samo... Postanowiłam że napije się czegoś mocniejszego, ruszyłam w stronę kuchni.

Przy oknie stała Harley prowadziła z kimś rozmowę ale przecież nikogo tam nie było. Starałam zachowywać się jak najciszej, nie chciałam jej wystraszyć jeszcze by się na mnie rzuciła. Gdy dotarło do mnie z kim rozmawia nie mogłam w to uwierzyć.

-Nie Harleen, on ma uczucia! Przestań to w końcu powtarzać!
...
-To nie możliwe puddin mnie kocha.
...
-Nie! Nie będę znowu słabą bezbronną Harleen. Podoba mi się to życie.
...
-Przestań!-Jej krzyk był na tyle głośny by usłyszał go każdy domownik. Jednak ku mojemu zaskoczeniu nikt nie zareagował nadal byłyśmy same w kuchni postanowiłam powiadomić ją o mojej obecności.

-Harley? Wszystko w porządku?-zapytałam cicho.

Dziewczyna odwróciła się przerażona. Jednak zaraz na jej buzi zagościł jej głupkowaty uśmiech.

-Jak najlepiej. Od kiedy to cię interesuje?-zapytała bezemocji.

-Słyszałam twoja rozmowę....-Nie wiem dlaczego jej się przyznałam.

-Jaką rozmowę?-udawała głupia.

-Z Harleen.-powiedziałam zmniejszając odległość między nami.

-Hahaha! Widzę że nie tylko my jesteśmy stuknięci.-nadal kłamała.

-Ona przejmuje nad tobą kontrolę prawda?-podeszłam jeszcze bliżej. Zaczęła się denerwować.

-Nie to nie tak.-odpusciła.

-Nic nie powiem Jokerowi.-upewniłam ją.

-Poprostu Harleen nie chce już tak żyć. Chce uciec, zacząć od nowa. Ona nie rozumie że puddin mnie kocha. Jest coraz silniejsza...-Urwała bo do pomieszczenia wszedł rozwścieczony Joker.

Bez słowa złapał Harley za rękę i pociągnął w stronę drzwi, dziewczyna wyrywała się i krzyczała jednak na marne pobiegłam za nimi przed dom próbowałam pomoc tej psychopatce jednak kolejny raz dostałam od Jokera w twarz z taką siłą że upadłam na ziemię i uderzyłam głową o beton. Zniknęli razem z autem którym odjechali. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć, coś jej zrobi? Nie... To nie możliwe. Z trudem wróciłam do domu wszyscy byli już postawieni na nogi, od razu otrzymałam pomoc od moich przyjaciółek w dojściu do mojego pokoju.

Podczas gdy ja leżałam na łóżku Floyd próbował zdezynfekować moja ranę z której ciągle sączyła się krew. Leżałam nieruchomo, oczywiście że sprawiało mi to ból jednak byłam w takim szoku że nie miałam ochoty ruszyć żadna częścią mojego ciała. Nawet z trudem mi się oddychało i mrugało, bałam się. Bałam się o tą popierdoloną blondynkę... Nie lubiłam jej, nic do niej nie miałam nawet szacunku ale to przecież jest kochanka Jokera, wiedziałam że wiele osób ja lubi między innymi Floyd. Nie wiem sama dlaczego ale nie życzyłam jej śmierci z rąk J.

Byłam tak wyczerpana tym ciągłym rozmyślaniem, do tego głową mi pękała dlatego zasnęłam. Ale nie na długo nie miałam ochoty z nikim już rozmawiać opowiedziałam reszcie cała sytuacje. Floyd kazał mi się nie przejmować bo to nie moja wina, powiedział że sam już dawno zauważył że Harleen przejmuje kontrolę nad Harley i bardzo jej się nie podoba to że jest w tym miejscu z tym człowiekiem.

Po jakimś czasie ze słodkiego snu wyrwały mnie wrzaski dobiegające z korytarza. Powoli ruszyłam do drzwi i otworzyłam je niepewnie się wychylając przez nie jednak nikogo nie zastałam, po chwili zorientowałam się że hałas dobiega z kuchni. Bez namysłu ruszyłam w tamtą stronę, później tego pożałowałam.

W całej kuchni panował chaos, wszystko rozpierdolone w drobny mak. Cała podłoga była wyłożona od potłuczonego szkła, okna wybite, telewizor leżał na ziemi. Dosłownie wszystko rozwalone a na środku stał zakrwawiony Joker. Oddychał szybko i głęboko próbując złapać oddech, stał tyłem więc postanowiłam zamknąć się w swoim pokoju i nie narażać się na jego gniew. Ale gdy tylko zdążyłam się odwrócić usłyszałam jego głos.

-Jak ona tak mogła!? Powiedz mi Caro. -krzyczał, jego głos nie był taki jak zwykle gdy jest wkurwiony, on był aż przerażający.

-Joker ja nie wiem o czym ty mówisz.-zamknęłam oczy wiedziałam że to nie skończy się dla mnie dobrze.

-Jak nie wiesz? Kurwa! Zabije go!-wrzeszczał rozwalając na malutkie kawałeczki duży szklany wazon. Nie chciałam się odzywać jednak moja ciekawość wygrała.

-Gdzie jest Harley?-wyszeptałam. W jednej chwili Joker odwrócił się do mnie i podszedł do mnie szybkim krokiem ściskając moje gardło.

-Pakujcie się wszyscy i wypierdalać zanim was zabije.-po tych słowach opuścił kuchnie. Mimo że Joker już mnie nie dusił do moich oczu napłynęły łzy. Co się takiego stało?

Ruszyłam do pokoju, zaczęłam szybko pakować swoje rzeczy do torby, widziałam że dziewczyny robią to samo. Gdy byłyśmy spakowane szybko opuściliśmy wille Jokera, bez większego zastanowienia zabrałam kluczyki do audi i gdy tylko otworzyłam auto zauważyłam że na fotelu pasażera są trzy małe teczuszki. Otworzyłam pospiesznie jedna z nich a tam zdjęcie Sary, to był dowód osobisty ale nie nazywała się Sara a Rachel Falon. Zabrałam dokumenty i wrzuciłam je pospiesznie do schowka. Gdy wszystkie siedziałyśmy już w aucie ruszyłam szybko z pod posiadłości. Przerażona wciskałam coraz mocniej pedał gazu.

-Co się właśnie odjebało dziewczyny?-wrzasnęłam.

-Nie wiem za dużo, jedynie Floyd wbiegł do mnie do pokoju i powiedział że mam szybko się pakować.-mowiła Sara, cała się trzęsła.

-Mattew też kazał szybko się spakować i wyjechać jak najdalej. Nie wiem co tam się stało. -Alice szukała czegoś w torebce.

-Wiem jedno ja tam nie wrócę.-powiedziała Sara.

-Myślicie że on zabił Harley?-przełknęłam głośno ślinę.

-Nie wiem, nie rozumiem dlaczego był tak wkurwiony.-zamyśliła się Alice.

-Nie możemy wrócić do normalnego życia.-powiedziałam ze łzami w oczach.

Nie wiedziałam co mam zrobić w tej sytuacji, nie wiedziałam gdzie mamy się udać. Jedynie co było pozytywnego z tej sytuacji to że mamy siebie i zaczynamy z czystą kartą.

What do you want Joker?  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz