Rozdział 15. Jego ciepła dłoń

1K 104 127
                                    

21 kwietnia 2017 r., piątek

Ten dzień był zwykły. Plotki odnośnie Kizany nadal były głośne w końcu popełniła samobójstwo niedaleko swojego domu rodzinnego. Ludzi to lekko nie obchodziło, wiedzieli, że pewnie zmieni szkołę albo to zrobi.

***

– Poczekaj, Ayano! – odwróciła się, zobaczyła lidera klubu sztuk walki. – Mam do ciebie pewną sprawę...

– Słucham – powiedziała będąc zdziwioną czemu akurat on ma coś do niej.

– Chodzi o Taro – zaczęło szybciej jej bić serce. – chciałbym abyś poszła do niego, jest lekko załamany..., no wiesz o co chodzi. Ja sam nie umiem go pocieszyć.

– Dobrze, ale gdzie on jest? – uśmiechnęła się w duchu, że będzie miała wymówkę by z nim pogadać.

– Na dachu szkolnym.

Poszła w stronę schodów na dach ale Budo jej przerwał:

– Idę z tobą, we dwójkę powinno nam lepiej pójść w pocieszeniu go.

Gdy byli już na dachu szkolnym zauważyli go i zaczęli z nim rozmawiać. Taro nie odzywał się za bardzo a jak już to miał zachrypnięty głos i wspominał ciągle o złych rzeczach. Szczególnie o tym, że to jest kolejna dziewczyna która umarła. Już trzy zmarły które zbliżyły się do niego i jedna która wspominała, że podkochuje się w nim nagle zniknęła. To wyglądało bardzo podejrzanie i tak było.

Na szczęście Ayano i Budo mieli powodzenie w takich rozmowach i udało im się poprawić mu humor chodź trochę.

***

Minęły pierwsze lekcje, teraz była dłuższa przerwa, Ayano jeszcze nie wyszła z klasy a już ktoś wyszedł zza rogu wprost na nią.

– No ja... chciałem się spotkać z tobą – odezwał się zawstydzony ciemnowłosy.

– Senpai... co się stało? – powiedziała dziwiąc się o co chodzi.

– Po prostu chodź ze mną na dach szkoły.

Wziął ją za rękę i pociągnął za sobą. Dziewczyna nie rozumiała o co chodzi, wiedziała tylko teraz, że Taro trzyma jej ręke. Tak biło jej serce w tym momencie, że nawet nie zorietowała się, że już są na miejscu.

Patrzeli na siebie w ciszy, po czym Senpai spytał się czy pójdą usiąść na ławkę, ona tylko przytaknęła nie mogąc wydusić z siebie więcej słów.

Usiedli, Ayano zaczęła rozmowę od zapytania jak się on czuje, odpowiedział, że lepiej dzięki nim, że przyszli do niego na przerwie przed lekcjami.

– To powiesz w końcu o co chodzi? – powiedziała nie mogąc już dłużej czekać z ciekawości.

– Bo ja... Ayano – spojrzał na nią. – Bardzo ci dziękuję, zresztą Budo też ale z nim się spotkam po lekcjach. Spotkałem cię pierwszy raz kiedy jeszcze była Osana... zawsze mnie wspierałaś, nie doceniałem tego trochę przez jakiś czas. Jesteś naprawdę świetną i godną zaufania dziewczyną.

– Dziękuję, Taro, nie musiałeś... – chciała coś odpowiedzieć ale nie zdążyła.

– Ale mogłem, należy ci się podziękowanie ode mnie i tyle.

– A raczej ja powinnam dziękować tobie - zaczęła mówić. – Chciałabym, abyśmy się lepiej poznali, wydajesz się fajnym chłopakiem więc wiesz...

– Rozumiem, mi tam to nie przeszkadza – uśmiechnął się.

Senpai zauważył mnie! – nie mogąc powstrzymać emocji, ledwo co siedziała na swoim miejscu. W tej chwili nic nie miało znaczenia, ona i on, razem, siedzący na ławce. To wyglądało tak pięknie, że prawie niemożliwie!

– Co z tobą? – zaśmiał się i szturchnął ją.

– Zamyśliłam się.

– A w porządku, myślałem, że przez chwilę coś ci się stało.

– Nie, nic mi nie jest – lekko zaśmiała się by złagodnić atmosferę.

– Jeśli tak mówisz...

Zastał czas ciszy, oboje nie wiedzieli o czym mogli teraz rozmawiać. Ayano niezręcznie nie wiedząc co robi chciała złapać jego dłoń. Zrobiła to, Taro drgął bo się lekko przestraszył jej gwałtownego ruchu ale uśmiechnął się. Ona nadal trzymała i cieszyła się ciepłem jego dłoni. Ciemnowłosy chłopak splótł ich palce, widocznie też tego chciał tak jak ona.

– Nie wiem czy powinniśmy, przecież możesz zginąć, tak jak ludzie mówią...

– Ech, to musiał być tylko przypadek i akurat padło na te biedne dziewczyny... Przecież w takim razie ja też bym już leżała... kilka metrów pod ziemią. Nie bój się, prosze – odpowiedziała na jego uwagę, uśmiechnęła się widocznie rozluźniając go, ale nadal on czuł ten dziwny niepokój.

Ta chwila nie trwała tak wystarczająco długo jak Ayano by tego chciała bo usłyszeli głos który wytrącił ich z równowagi:

– Cześć! Jak tam u was? – powiedział to Budo, jak zauważył, że oni teraz trzymali się za ręce czuł się zażenowany. – Sory, to ja nie przeszkadzam.

– Ej, poczekaj – zawołał do niego Taro i pobiegł za nim bo chłopak wyglądał na zdenerwowanego.

Ayano została sama, trochę czuła się dziwnie, przynajmniej zrobiła jakiś krok w jego stronę z czego się cieszyła, ale nie rozumiała jednego.

Dlaczego Budo choć był tylko jej kolegą tak dziwnie zareagował?

I tak właśnie upłynął trzeci tydzień w tym liceum.

Szepty głosu serca ||Yandere SimulatorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz